Pieczony śledź z sosem kawowym

Czy ktoś z Was słyszał już o homingu? Podobno to dość nowe zjawisko, choć mnie się wydaje, że raczej nowa nazwa dla czegoś, co wszyscy dobrze znamy.

Tak czy inaczej - okazuje się, że od pewnego czasu właśnie taki sposób spędzania wolnego czasu preferuję. Homing to alternatywa dla clubbingu. Spotykamy się z przyjaciółmi w domu, pijemy winko, kawę, jemy coś dobrego itd. Chodzi o to, żeby się dobrze bawić w swoim towarzystwie. Podobno ostatnio to modne wśród celebrytów ;) Tak czy inaczej myślę, że warto byłoby tę ideę rozpropagować. Bo przyznam szczerze, że jechanie na drugi koniec miasta tylko po to, żeby się chwilę pogibać w rytm muzyki (albo i nie), to jedna z ostatnich rzeczy, na jakie mam ochotę po całym tygodniu.

Od pewnego czasu pretekstem do naszych cotygodniowych spotkań jest kuchnia. Było już spotkanie włoskie, francuskie, a dziś Magdaro będzie gotować po grecku. Na razie jest łatwo - schody zaczną się w momencie, kiedy ruszymy poza Europę. Na przykład trzeba się będzie dowiedzieć, co jedzą mieszkańcy Zimbabwe.

Na zachętę mam dla Was przepis rodem z Nigerii. Lojalnie uprzedzam, że nie wiem, czy to dobre ;)

Pieczony śledź z sosem kawowym

Śledź:
    1 duży lub dwa małe śledziki
    1 łyżka sosu sojowego
    1 łyżka miodu
    espresso
    gruba sól

    Sos:
      sok z połówki cytryny
      1/2 kieliszka białego wytrawnego wina
      50 ml sosu sojowego
      espresso
      2 łyżki masła
      ząbek czosnku
      1 cebula
      sól, pieprz, ziele angielskie i cynamon

      Piekarnik nagrzać do 150 stopni C. Śledzie wypatroszyć, opłukać, osuszyć i ponacinać z dwóch stron. Nacięcia wysmarować sosem sojowym wymieszanym z kawą i miodem, oprószyć solą i pieprzem. Blachę wysypać grubą solą, ułożyć na niej rybę i piec około 10 minut.

      W międzyczasie można przygotować sos. Do rondla wlać wino, sos sojowy i kawę, dodać drobno pokrojoną cebulkę. Całość zagotować, zredukować, a potem (cały czas gotując na małym ogniu) dodawać na przemian masło i sok z cytryny. Na koniec przyprawić do smaku cynamonem i zielem (angielskim).
      dodajdo.com

      5 komentarze:

      Nawet nie wiedziałam, że jestem wielkim fanem homingu ;) hehehe, ja też zdecydowanie preferuję ten typ rozrywki. A że kucharzyć lubię, to bardzo często właśnie są to spotkania w dobrym towarzystwie przy stole. Pomysł na różnorodne kuchnie jest przedni. Z niecierpliwością czekam na wieczór z Zimbabwe ;) Ciekawe cóż też oni mogą jeść? Aż mi się gęsia skórka zrobiła hehehe...
      Pozdrawiam i życzę udanych wieczorów_

      tez nie wiedzialam, ze jestem trendi :-) U nas wszystkie imprezy to homing i zawsze winny. I prawie zawsze wloski. Czyli jednak monotematyczni jestesmy. Przepis...hm...poczekam az ktos zrobi i powie mi jakie wino do tego dobrac i ze sledz nie smakuje jak sledz :-)

      Intrygujący przepis i myślę, że może być całkiem smaczny. Kiedyś z obawą podchodziliśmy do połaczenia kurczaka z kawą, a okazło się, że wyszła z tego świetna sałatka!

      No a u mnie dzisiaj tzatziki, moussaka i jogurt grecki z miodem i bakaliami.
      Jedyny problem był taki, że jak juz kupiłam wszystko na moussakę, to sobie przypomniałam,że przecież mam popsuta kuchnię gazową i mam tylko jeden palnik. W związku z tym musiałam robić konkretne elementy po kolei i skończyłam o 1:30 w nocy. Oby teraz chociaż smakowało;) A robiłam to wczoraj, bo moussaka musi się przegryźć.
      Przy okazji znowu się przekonałam, że jestesmy przyprawowym trzecim światem. nawet w Piotrze i Pawle nie znalazłam kuminu. Zatem w ramach eksperymentu do mięsa dodałam... przyprawy do kawy:) (miesznka cynamony, kardamonu, wanilii i goździkó) i jest naprawdę grecko.
      Kawa rządzi:D

      Ja homing też uprawiam od dość dawna. Tylko, że u nas zwykle integruje nas karaoke :) Magda już wie, teraz tylko czekam aż i.nna się pojawi :)