Jaka kawa do domu: Lavazza vs Pellini

Einstein zapytany kiedyś, co jest ważniejsze dla sukcesu: talent czy pracowitość, odpowiedział: a co ważniejsze dla roweru: przednie czy tylne koło? Podobnie sprawa się ma z przyrządzaniem kawy w domu. Znaczenie ma zarówno to w czym ją parzymy jak i to, CO wsypujemy do środka. Dzisiaj zajmiemy się przybyszami z Włoch, czyli znaną dobrze polskim konsumentom Lavazzą i mało popularną Pellini.


W poszukiwaniu idealnej kawy do przyrządzania espresso sięgnęłam po Lavazzę Espresso i Pellini TOP. Obie kupiłam w sieci, oznaczone jako produkt na rynek włoski, co oczywiście (i niestety) nie jest bez znaczenia. Nie od dziś wiadomo, że część międzynarodowych koncernów ma przynajmniej dwie linie produkcyjne: na Europę zachodnią i resztę świata. Pralki, telewizory, chemia gospodarcza, nutella i niestety także niektóre rodzaje kawy, w tym Lavazza.
Nie należę do ludzi, którzy podniecają się, że ich berlińskie ręczniki są bardziej chłonne niz nasze biedne środkowo europejskie. Nie dowartościowuje mnie fakt, że niemiecki proszek zajmuje sie w pralce moimi brudnymu ubraniami. Z powodu tego niedemokratycznego eksportu, długi czas byłam na Lavazzę obrażona. No i na dodatek większość mieszanek kupionych w PL mi nie smakowała. Lavazza Espresso wybrałam jako ostatnią szanse dla tej marki.


Pellini TOP, choć we Włoszech zajmuje 5. miejsce wśród producentów kawy, w Polsce jest znana mało. Wybrałam ją do zestawienia z Lavazzą, ponieważ obie są kawami ze średniej półki, w podobnym przedziale cenowym (kupiłam puszki 250g, mielone, po około 20-30 zł) i podobną strategią dystrybucji. 

Kiedy wpada  mi w ręce nowa kawa, test na nią mam tylko jeden: espresso. Jeśli w tym egzaminie sie nie sprawdza, daję jeszcze szansę w dogrywce, jako baza pod inne rodzaje przyrządzanych kaw. 
Obie kawy, zmielone w niemal identycznie skalibrowanych młynach, różnią się od siebie znacznie pod względem smaku. Poniżej krótko moja opinia, która powinna Wam pomóc dokonać wyboru:

Pellini TOP
Absolutnie mnie uwiodła, jak dawno nic. To oczywistośc, że każdy ma swoje upodobania związane z espresso. Moje juz tu wielokrotnie przytaczałam: mocne, gęste, ale nie kwaśne. Gorzkie w sposób orzechowy. Nie przepalone. Z delikatną cremą. No i taka własnie jest ta wersja Pellini. Tak dobra, że szkoda ją mieszać z czymkolwiek. Brak kwasowatości sprawia, że idealnie pije sie ją jako doppio, ristretto czy americano. Na dodatek ma dośc niską zawartośc kofeiny (1,3), więc można sobie pozwolić na kilka przyjemności dziennie.
Mam w domu zwykły ekspress ciśnieniowy DeLonghi, o kilka klas niżej niż w profesjonalnych kawiarniach, ale życzyłabym sobie, by po obiedzie w restauracji dostać do deseru takie właśnie espresso.

Lavazza Espresso
Zaskoczyła mnie. W pierwszej chwili oczywiście wypadła gorzej niż Pellini, ale po kilku dniach złapałam się na tym, że sięgam po nie wymiennie.
Ta wersja Lavazzy idealnie nadaje się jako baza pod latte czy cappucino. Jest bardziej kwaśna niż Pellini, ale muszę przyznać, że to nie przypadkowy rodzaj kwasowatości - ewidentnie zamierzony, wyważony, nie dominujący. To nietypowe dla tej marki, która kojarzy mi sie z taką ordynarną kwasowatością - zresztą lubianą na przykład w Niemczech. Mimo, że obie kawy przyrządzałam tak samo, Lavazza jest bardziej wodnista, choć nadal mocna. Crema za każdym razem wychodziła mi na niej zbyt spieniona, o niejednolitym kolorze, lecz w przypadku cremy wiele zależy od ekspresu i ręki obsługującej.
Jako espresso przypadnie do gustu miłośnikom kwaśnych wersji. Za to dzięki temu idealnie komponuje się z mlekiem, bo w nim nie znika - pijemy kawę z mlekiem, a nie mleko o smaku kawy.

Obie zostaja u mnie na stałe. Na Pellini widnieje adnotacja, że mielenie skalibrowane jest pod mokę, ale moim zdaniem jest zdecydowanie zbyt drobne jak na parzenie w kafeterii. Podobnie Lavazza, ale w przypadku tego producenta już sie przyzwyczaiłam, że oznacza niemal każdy rodzaj kawy jako nadający sie do wszystkich urządzeń - brakuje tylko suszarki i odkurzacza ;)


dodajdo.com