Świeżo Palona

Sama nie wierzę w to, co się dzieje. Jest sobota rano, godz. 6:50 (yes!). A ja nie śpię. Pomińmy powody profanacji sobotniego poranka. Skupmy się na tym, co mam o tej porze w filizance. Bo warto.

Jeśli wpadlibyście dzisiaj do mnie na kawę, zaserwowałabym Wam napój prosto z jednej z najlepszych plantacji kawy na świecie - Sigri, znajdującej się na wyspie Nowa Gwinea. No, może nie całkiem prosto, bo ziarna po dotarciu z Nowej Gwinei do Polski zostały wypalone w jednej z polskich palarni. Ale to tylko in plus. Papua New Guinea AA Grande Sigri, bo tak dokładnie nazywa się kawa, jest znakomitą towarzyszką poranków (choć dla śpiochów, których rano najlepiej budzić młotem pneumatycznym, będzie trochę za słaba). To taka kawa-flirciara, kawa-zjawa. Uwodzi aromatem (ech, jak wiele określeń dla kawy jest wyświechtane przez reklamy), ale po skosztowaniu zaskakuje - jest bardzo delikatna, nie jest kwaśna, idealnie wyważona, lekko gorzka, z wyczuwalną nawet dla laików owocową nutą. Klasa.
Papua New Guinea AA Grande Sigri została wyhodowana w poł. XX wieku ze szczepu Jamaica Blue Mountain (uhm) i rzeczywiście jest do niej trochę podobna. Jest to jedna z tych kaw, które można pić na wszelkie sposoby. Smakuje równie dobrze z ekspresu ciśnieniowego jak i z kawiarki, czy po prostu zalana wrzątkiem. Byle wcześniej świeżo ją zmielić.

Oczywiście nie pisałabym tego, gdyby był to jakis nieosiągalny zwykłemu śmiertelnikowi cymes. Grande Sigri podsunął mi Paweł ze Świeżo Palonej (www.swiezopalona.pl) - butiku internetowego z kawą oraz akcesoriami kawowymi. Polecam zajrzeć. Wybór jest ciekawy a ceny naprawdę przystępne.

Na koniec ogłoszenie. Paweł był tak miły, że czytelnikom Kawowego zafundowal 15% zniżki (prawda, że miły?). Myślę, że warto się skusić na małe zakupy...;)
dodajdo.com

Jazzowe truskawki

J. twierdzi, że skoro jest czerwiec i są mistrzostwa świata, to muszą być truskawki. Cóż, generalnie się zgadzam, choć faceci ganiający za piłką nie są mi do niczego potrzebni. No, chyba, że są to moi ulubieńcy z Wybrzeża Kości Słoniowej i właśnie wymieniają się z kimś koszulkami. Wtedy, owszem, uważam, że mistrzostwa świata mają sens. W pozostałych momentach - wystarczyłyby same truskawki...

A tak poważnie mówiąc, sezon na truskawki jest w pełni, co wykorzystują niektóre kawiarnie i restauracje, przygotowując specjalne, truskawkowe menu. I bardzo dobrze! Szczególnie przypadły mi do gustu propozycje Jazz Bistro, między innymi chłodnik truskawkowy z nutką wanilii i chrustem z tortilli (17 zł) oraz eskalopki z polędwiczki wieprzowej w pieprzu pomarańczowym z truskawkami w balsamico i świeżą rucolą (34zł). Są naprawdę wspaniałe. Jeśli chodzi o kawę - piłam cappuccino (8 zł) i było bez zarzutu. A jeśli dodać do tego, że w Jazz Bistro codziennie jest muzyka na żywo (polecam zwłaszcza środy, kiedy jest pianino i kontrabas), to faceci naprawdę mogą się schować z tymi swoimi idiotycznymi mistrzostwami!

Jazz Bistro
ul. Piękna 20, Warszawa
www.jazzbistro.pl
dodajdo.com

Co przedstawia to zdjęcie?


Mnie od razu skojarzyło się z próbnikiem kolorów, ale to pewnie dlatego, że od kilku dni zastanawiam się na jaki kolor przemalować pokój. Przyznam, że kolorystyka przedstawiona jest mi bliska, i nawet trochę żałuję, że nie ma patyczka pod tytułem "white chocolate", bo już byście wiedzieli, jaka będzie wkrótce moja sypialnia :)
Ale wracając do tematu - to co widzicie na zdjęciu, to kawa na patyku, gadżet z serii "czego to ludzie nie wymyślą". Wystarczy włożyć go do wrzątku, pomieszać i mamy gotową kawę 3w1 - do wyboru, do koloru. Cóż... Prezentuje się znacznie ciekawiej niż saszetki, ale smakuje pewnie podobnie. Dlatego wątpię, bym się skusiła na tego typu nowość, no chyba, że miałby służyć tylko jako tester kolorów.

dodajdo.com

Jak brzmi włoska ulica

Oczywiście pierwszym dźwiękiem, jaki przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o Italii, jest grzechot filiżanki stawianej na spodku. Ten odgłos jest wszechobecny, słyszalny niezależnie od tego, czy jesteśmy na stacji benzynowej, czy w przytulnej kawiarni. Łatwo jednak wyobrazić, że Włochy mogłyby brzmieć tak:


Kiedy przymykam oczy, widzę Triest, kawiarnię w bocznej uliczce i stolik z widokiem na bezpańskie koty grzejące się na murku starej kamienicy. Kiedy tam byłam, przy sąsiednim stoliku dwóch dziadków grało w karty, czas sączył się leniwie, i gdyby to był film, ta piosenka mogłaby być tłem dla takiego obrazka. Kto by pomyślał, że tak gra austriacki zespół?

Kilkanaście lat temu, w Salzburgu, spotkało się kilku muzyków: gitarzysta Robert Wolf (do tej pory stale koncertował z zespołem Paco de Lucia), saksofonista Mulo Francel (uznany jazzman i członek większych zespołów filharmonicznych), basista D.D. Lowka (wprawiony w muzyce latynoamerykańskiej), oraz Andreas Hinterseher (kultywujący ludową muzykę akordeonową Paryża). Spotkanie było przypadkowe, zaaranżowane na potrzeby telewizji. Wkrótce jednak wspomniana czwórka rozpoczęła bliższą współpracę i powstało Quadro Nuevo. Tango, muzyka orientalna, francuski walc musette, flamenco, muzyka filmowa, włoskie canzony. Wszystkie te gatunki wykonują ze smakiem, wszystkie wydane przez nich albumy (a jest ich ponad 10) otrzymywały Niemiecką Nagrodę Jazzową oraz osiągały wysokie miejsca w pierwszej dziesiątce wydawnictw jazzowych na świecie. Mimo to nigdy o tym kwartecie nie słyszałam, tym bardziej więc dziękuję Tilo za podesłanie "kawowego" swingu, a Wam polecam posłuchanie również innych utworów tej grupy.

Przy okazji ciekawa jestem, czy są takie piosenki, które kojarzą Wam się z jakimś konkretnym miejscem?
dodajdo.com