W końcu nie samą kawą człowiek żyje, a o dobrą herbatę bywa równie trudno. Moja ulubiona, to ta, którą dziś Polecamy: Spiced Chai - mieszanka czarnej herbaty z cynamonem, kardamonen, goździkami, imbirem i cytryną. Doskonała na zimne miesiące, choć przyznam, że ja ją lubię przez cały rok. I nie mogę doczekać się powrotu mojego męża z londyńskiej delegacji, bo obiecał zajrzeć do sklepu Whittarda.
Pierwsza puszka herbaty Whittard of Chelsea trafiła do mnie kilka lat temu, jako upominek z Anglii. Kolejne kupował mi J. przy okazji każdego służbowego przejazdu przez Londyn. Kilka razy robiłam zakupy w sklepie internetowym i chyba jeszcze żadna paczka nie dotarła do mnie tak szybko. Profesjonalna obsługa i niewiarygodnie szybka przesyłka sprawiają, że zakupy w tym sklepie to przyjemność. O wiele większa niż w podziemiach hotelu Marriott w Warszawie, gdzie obsługa jest dużo gorsza, a ceny prawie dwa razy wyższe niż w Anglii.
Z herbatą to jest w moim przypadku tak, że piję jej jeszcze więcej niż kawy. Nie lubię zielonej, owocowe tylko od czasu do czasu i traktuję je raczej jako napój, a nie herbatę. Nie słodzę, nie dodaję cytryny... I nie wyobrażam sobie picia jej z mlekiem. Nie kupuję Sagi ani innych podobnych Minutek. Większość tak popularnego w Polsce Liptona ma dla mnie posmak Ludwika. Na półce w kuchni mam co prawda zwykłego granulowanego Liptona, ale tuż obok stoi Lady Grey (czarna z dodatkiem cytryny i pomarańczy), Irish Breakfast Twiningsa i kilka puszek Whittarda. Z zasady nie piję herbaty z torebek, uznając je za coś na poziomie kawy rozpuszczalnej.
Nawiasem mówiąc z Twiningsem też jestem emocjonalnie związana, bo nauczył mnie pić Earl Greya, którego przez całe życie szczerze nie znosiłam. To też był prezent - J. zachwycony, że kupił mi prawdziwego earl greya, i to u źródeł (bo to Twinings wymyślił tę mieszankę), a ja mam mu powiedzieć, że nie znoszę zapachu bergamotki? Do pierwszej filiżanki podchodziłam jak pies do jeża, ale spotkało mnie przyjemne zaskoczenie. Myślę, że to dlatego, że earl grey z jakim miałam wcześniej do czynienia był "papierkowy", sztucznie aromatyzowany. Na szczęście Twinings jest dostępny w Polsce i nawet nie jest taki bardzo drogi. A przy tym to firma znana z regulacji uczciwego handlu, więc można kupować jej produkty z czystym sumieniem.
A na deser duet - Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski z Herbatką. Ta piosenka, odkąd ją usłyszałam w Trójce, chodzi za mną już od jakiegoś czasu... Teraz nawet jest uzasadnienie. ;)
PS
J. właśnie znów poleciał służbowo do Londynu. Stałym punktem "wycieczki", zamiast Big Bena, London Tower, Pałacu Buckingham, czy nawet stadionu Arsenalu, będzie wizyta w sklepie Whittard of Chelsea. Gdyby ktoś ze stałych Czytelników chciał kupić jakąś wyjątkową herbatę na święta, nie krępujcie się. Zajrzycie na ich stronę i dajcie znać, co chcecie, a J. kupi. Walizkę ma prawie pustą, a limit w samolocie to 20 kilo, więc możecie zaszaleć ;)