Korespondencja z UK albo wyznania skandoholiczki

Dzisiaj na Kawowym gość specjalny: Anna Maria, autorka bloga Backwards in hgh heels, która pecjalnie dla nas przygotowała recenzję jednej z londyńskich kawiarni, okraszoną spostrzeżeniami na temat aktualnych fiksacji kulturalno-kulinarnych Brytyjczyków. Polecamy gorąco!

Autor: Anna Maria
Nordic Bakery w Londynie

Wielka Brytania przeżywa właśnie kolejny najazd Wikingów. Skandynawskie wzornictwo jest tu od dawna popularne, ale w ostatnich latach przybysze z Północy zawojowali także listy bestsellerów, najmodniejsze butiki, i powoli podbijają też podniebienia. Współczesna inwazja ma charakter kulturalno – kulinarny: w witrynach księgarń pysznią się skandynawskie kryminały, duński serial kryminalny pt. Forbrydelsen (zbrodnia, przestępstwo) ma już kultowy status, a londyńskie faszonistki paradują w odzieży takich skandynawskich marek jak Acne czy Day Birger et Mikkelsen. Każdy brytyjski foodie marzy o zjedzeniu posiłku w kopenhaskiej Nomie, najlepszej restauracji świata, zaś “jeść tak jak Skandynawowie” zalecają zarówno smakosze, dietetycy, jak i spece od ochudzania.
Skandynawskie książki kucharskie sprzedają się obecnie lepiej, niż te poświęcone kuchni włoskiej czy hinduskiej. Jeden z tych sprzedających się niczym cynamonowe bułeczki tomów, pod tytułem Nordic Bakery, napisała Miisa Mink, zamieszkała w Londynie Finka, współwłaścicielka mini – sieci dwóch bardzo popularnych skandynawskich knajpek. Obie noszą nazwę Nordic Bakery i znajdują się w centrum Londynu – jedna w Soho, druga w Marylebone, i są, wbrew nazwie, raczej kawiarniami, niż piekarniami.
Ostatniego dnia maja pod wewnętrznym przymusem, niczym nałogowiec wracający do dilera, udałam się do Nordic Bakery w Marylebone. Wybaczcie osobiste zwierzenia, ale gwoli dziennikarskiej uczciwości muszę w tym miejscu wyjawić, że jestem skandoholiczką. Dawno temu mieszkałam przez (o wiele za krótki) czas w Danii i od tamtego czasu niejedna bliska mi osoba doświadczyła siły mojej skandofilii. Teraz mam tę satysfakcję, że byłam pierwsza i obserwując, jak Anglicy popadają w skando-manię mogę z uśmieszkiem stwierdzić: A nie mówiłam?
W Nordic Bakery wnętrze jest takie, jakie być powinno, czyli minimalistyczne: ciemnoszare fartuszki obsługi mają dokładnie ten sam odcień, co ściany. Polecam przyjść tu z książką Mankella czy Larssona, z łatwością wyobrazisz sobie Wallandera czy Blomqvista siedzącego przy sąsiednim stole. Przy jednej ze ścian znajduje się kontuar, za nim kilka półek, oprócz niego są tylko trzy proste, duże drewniane stoły z ławkami zamiast krzeseł – to miejsce idealne na spotkanie ze znajomymi, ale nie na romantyczną randkę.
Obsługa także przyjemnie wpisuje się w stereotyp: islandzko-fińska, blondwłosa i niebieskooka, miła i kompetentna. Jest przytulnie i, co podkreślam, cicho – tzw. windowa muzyka jest zmorą londyńskich restauracji i kawiarnii. Ten skrawek Skandynawii, oaza wśród tłumów robiących zakupy w szykownych butikach Marylebone, jest mekką ludzi, dla których kawa to serious business – wszak kawa to narodowy napój wszystkich skandynawskich nacji.
W mój kawowy nałóg wpadłam właśnie w Danii, gdzie wszyscy wokół wypijali średnio 10 filiżanek kawy dziennie – termos z kawą to dla mnie taki sam symbol Skandynawii, co Muminki, szkło Iittala czy fotel Egg Chair Arne Jacobsena.
Z myślą o tej recenzji zamówiłam podwójne espresso, by móc należycie ocenić jakość podawanej w Nordic Bakery kawy. Ziarna są tu zawsze świeżo mielone, kawa zaś świeżo parzona, nigdy z dzbanka. Podaje się markę fińską, którą można zresztą kupić w woreczkach na wynos. Nie zdziwiłabym się, gdyby to była najlepsza kawa w centralnym Londynie: mocna, aromatyczna, o intensywności, o jaką trudno w sieciówkach. Poza tym w Starbucks nie podają napojów w ikonach skandynawskiego dizajnu: kubkach marki Teema czy szklankach projektu Aino Aalto.
Drugą gwiazdą menu Nordic Bakery są cynamonowe bułeczki. Każdy kraj skandynawski ma swoją wersję, tu podaje się chyba najsmaczniejszą, fińską. Przede wszystkim bułka jest wielka, mocno cynamonowo – kardamonowa, lepka, słodka i pyszna. Nie bez powodu to właśnie ta bułeczka figuruje na okładce książki kucharskiej NB, warto tu przyjść specjalnie dla nich – kupiłam trzy na wynos, bo mam w domu dwóch wielkich ich fanów. Skandynawia słynie też z kanapek z pełnoziarnistego chleba: w NB możemy spróbować kolejnego klasyka, czyli Gravadlax: plasterki marynowanego łososia z ogórkiem, z musztardowo – koperkowym dressingiem na ciemnym, żytnim chlebie. Inne kapapki to np. ser brie i dżem z jagód polarnych, czy jajko ze śledziem. Ja wybrałam kanapkę z grenlandzkimi krewetkami, plasterkami jajka na twardo i majonezem – bardzo smaczne połączenie.
Spróbowałam też po raz pierwszy nieco dziwnego fińskiego smakołyku, placka karelskiego: słone żytnie ciasto nadziewa się ryżem lub piuree ziemniaczanym i podaje na ciepło, posmarowane grubo masłem z dodatkiem jajka. Zaręczam, że smakuje lepiej niż brzmi.
Ci, którzy wolą słodkości, mają duży wybór: oprócz bułek (także z jagodami), można się raczyć klasycznym szwedzkim ciastem Tosca, równie klasycznym ciastem bostońskim czy ciastem pomarańczowo – makowym.
Ociągałam się z opuszczeniem Nordic Bakery, co jest o tyle trudne, że obsługa nikogo nie pogania, i można tu z łatwością spędzić kilka godzin, rozmyślając nad filozofią Kierkegaarda. I już żałuję, że na następną wizytę przyjdzie mi najpewniej poczekać parę miesięcy. Na osłodę i mnie, i tym z Was, którzy chcecie spróbować tych delicji, pozostaje książka kucharska Nordic Bakery, którą możecie kupić np. w Amazonie.

Nordic Bakery Marylebone
37b New Cavendish Street
(wejście od Westmoreland Street)
Londyn, W1G 8JR
dodajdo.com

Festiwal Dobrego Smaku w Łodzi

W przyszłym tygodniu, od 16 do 19 czerwca, w Łodzi trwać będzie Festiwal Dobrego Smaku. Tegorocznej, ósmej edycji festiwalu, towarzyszyć będą dwa konkursy. Główny - na najlepszą restaurację festiwalową, w tym roku odbywający się pod hasłem „Skrzydełko czy nóżka?", oraz konkurs na najlepszą kawę. Kawiarnie biorące w nim udział, zaprezentują espresso i cappuccino. Oceniać je będzie jury złożone z zawodowych baristów. Dla Klientów będą one dostępne w promocyjnej cenie 3 zł.

Lista Kawiarni festiwalowych
17-19 czerwca - cappuccino i espresso za 3 zł:

1. Affogato, Piotrkowska 90
2. Art., Kościuszki 49/51
3. Cafe Verte, Piotrkowska 113/115
4. Czekoladowe Obłoki, Piotrkowska 60
5. Dybalski, Piotrkowska 102
6. Fresco Cafe, Piotrkowska 107
7. Hort Cafe, Piotrkowska 106
8. Monaco Cafe, Piotrkowska 134
9. MS Cafe, Więckowskiego 36
10. Owoce i Warzywa, Traugutta 9
11. Portiernia Design Cafe, Tymienieckiego 3
12. U Milscha, Łąkowa 21

Więcej o festiwalu przeczytacie na www.festiwaldobregosmaku.eu.
dodajdo.com

Kurczę dobrze przypieczone

Patrząc na częstotliwość wpisów można by sądzić, że przestałyśmy pić kawę. Spokojnie, nic z tych rzeczy. W tzw. międzyczasie odwiedziłam kilka fajnych miejsc:
- Taste Barcelona na Kruczej - świetny wystrój, bardzo dobre jedzenie, niestety, trochę drogo,
- filię Antich Cafe na Skoroszach, gdzie makarony i kawa są równie dobre jak na Kabatach,
- pizzerię Bella Napoli na Nałęczowskiej 60 - znakomita pizza i przesympatyczna obsługa.
Poza tym regularnie bywam w Gazeta Cafe - na lato polecam kawę bananową i ice tea (obie ok. 9 zł). Z radością donoszę również, że w Mamma Mii i Na Winklu trzymają poziom i jedzenie tam jest prawdziwą przyjemnością.

Z czystym sumieniem mogę też polecić Kurczę Pieczone na Gołkowskiej - czy jest ktoś, kto nie lubi kurczaka z rożna? Niech was nie zniechęca niepozorna budka z kurczakiem na wynos - w trakcie remontu (albo niespodziewanych gości) takie rozwiązanie ratuje życie i dobry nastrój. Kurczak, bułka, ogórek małosolny. Wszystko jedzone palcami, bez sztućców, w chmurze pyłu po właśnie wyburzonej ścianie. Miło będzie takie scenki wspominać, jak już wszystko stanie na swoim miejscu, a czysty talerz nie będzie wydawał się szczytem luksusu.

Każde z tych miejsc zasługuje na odrębny, pozytywny wpis. Niestety, czas nie guma, ciągle mi go na coś brakuje. Jednak dobre wieści są takie, że remont wkrótce się skończy, a w nowym mieszkaniu okoliczności będą bardziej sprzyjające twórczemu myśleniu. Rok przy Trasie Łazienkowskiej zdecydowanie wystarczy. Saska Kępa jest super, ale ten nieustający szum sprawia, że pożegnam się z nią bez żalu.
dodajdo.com