Bar kawowy KAWKA. Tego powinni zabronić.

Właściwie czego mogłam się spodziewać po "barze kawowym"? Ale naiwnie pomyślałam, że to taki dowcip, puszczenie oka do klienta. Poza tym, w menu oferują prawie 30 różnych wariacji z kawą, więc wychodząc z Izumi Sushi, w którym kawy nie podają (ale za to jest wyśmienita herbata, więc wybaczam) zamiast przejść ścianę dalej do Cafe Karma namówiłam Pitera na dłuższy spacer, z Placu Zbawiciela na Plac Konstytucji, właśnie do Kawki.

Właściwie moją czujność powinien już zbudzić sam wygląd lokalu, łączący estetykę sklepu spożywczego z nieudolną kopią krakowskich kawiarni. Ale pomyślałam, cóż, każdemu się zdarza, może to taki zamysł. W środku właściwie tylko 7 stolików i tylko jeden wolny - może ludziska się znają? W końcu piszą na swojej stronie, że serwują najlepiej zaparzoną kawę - pocieszałam się, przeczuwając już najgorsze.

Wybaczcie, że popsuję nastrój i tym razem ponarzekam, ale myślę, że ciag zdarzeń, które za chwilę opiszę, pomoże Wam zrozumieć moją postawę. Zatem, kiedy juz strzepnęłam z naszego stolika okruchy i odstawiłam na ladę brudną popielniczkę, podano nam menu. Zorientowałam się, że zapach papierosów nie dobiega z żadnej cześci dla palących, bo takiej części nie ma, tylko zza moich pleców. Nie, żebym była hipokrytką, sama jestem social smokerem i popalam od czasu do czasu, ale nie przy jedzeniu, ludzie, w dzisiejszych czasach?
No dobra, dostaliśmy menu, w którym roiło sie od różnych kombinacji z kawą w roli głównej. Zamówiłam espresso z gorącą czekoladą i odrobiną chilli. To jeden z moich ulubionych zestawów. Czy ja naprawde oczekuję tak dużo? Czy to dziwne, że od kawiarni w tak znakomitej miejscówce jak Plac Konstytucji w stolicy oczekuję, że jak piszą, że serwują czekoladę to jest to c z e k o l a d a? Gorąca, gęsta, przelewająca się leniwie w mieszadełku i czekająca aż przyjdę (na przykład w To Lubię kiedys to ja musiałam czekać na czekoladę, bo roztapiali ją po zamówieniu, i to rozumiem). Okazało się, że oczekiwałam zbyt wiele. Po pierwszym łyku poczułam zwietrzałe chilli i to w laboratoryjnych ilościach i - to najgorsze - czekoladę instant! Piter zamówił "pluszową" (wg opisu: caffe-creme z dużą ilością słodkiej czekolady i mleczną pianką) i było to tak samo ohydne. O tym,że kawy tam prawie nie czułam, nie wspomnę. Ale właściwie nie, gorszy niż ta czekolada instant był włos, który odkryłam w swoim napoju. Do dzisiaj wmawiam sobie, że wypadł z mojej grzywki a nie z nastroszonej fryzury kelnerki, która zresztą usiadłszy przy barze tyłem do nas zaprezentowała nam swę niewyszukaną bieliznę, zresztą założoną na lewą stronę, jak trzeźwo zauważył potem Piter, którą to uwagą skutecnzie mnie rozbawił, jakby mogło to cokolwiek zmienić.
Wyszłam naprawdę wstrząśnięta. Ale nie zmieszana. Bo naprawdę takie coś uważam niemal za oszustwo! Kochany Piter próbował jeszcze uratować sytuację, bo mieliśmy tej niedzieli naprawdę wspaniałe popołudnie, i wybąkał nieśmiało, żebym była wyrozumiała, bo to może taka studencka knajpa jest. Studencka? A niby co o tym świadczy poza panią kelnerką i klientelą? Bo na pewno nie ceny. Nie to, żeby było drogo, ale za to, co tam zapłaciłam, mogłam sobie spokojnie isć do Pionów Poziomów albo choćby do pobliskiej Batidy i napić się prawdziwej kawy i najprawdziwszej czekolady. Tak okropnego czegoś jeszcze nigdzie nie piłam, nawet w barze studenckim.
Tak się skończyło nasze urocze popołudnie, zalatujące już do wieczora fajkami, którymi przesiąkliśmy w tym wątpliwej jakości lokalu. Uwierzcie mi na słowo i nie próbujcie na własnej skórze, czy miałam rację. Tego powinni zabronić.

Bar Kawowy "Kawka"
Warszawa, Ul. Koszykowa 30
godz. otwarcia: nawet nie podam, żeby Was tam nie zaniosło. (Tak, jestem bardzo zła.)
www.kawka.pl
dodajdo.com

19 komentarze:

Szkoda - byłam tam kilka lat temu i było dość ok...

Antyreklama to też reklama:)
U mnie takie opisy budzą niezdrową ciekawość, więc dobrze, że do Warszawy mam daleko:)
A wczoraj wszak był ostatni 13 w tym roku! Coś MUSIAŁO pójść nie tak!
Pozdrawiam:)
P.

Już myślałam, że piszesz o innym miejscu... Byłaś może na rogu Oboźnej i Topieli w (również) Kawce? Otrzymała jakieś nagrody za wysoką jakość kawy... Weź to zweryfikuj! ;)

Byłam w Kawce parę lat temu i też było bardzo tak sobie. Jedyne co mi się wtedy podobało to moje towarzystwo... Kawy za bardzo nie pamiętam ale efekt był taki że nigdy tam nie wrociłam. Ale pamiętam papierosy. To był coś strasznego. Nie dało sie wytrzymac bo kawiarnia ma jedno male okno i jest usytuowana wlasciwie pod ziemmią, coz na kształt piwnicy wiec nie ma tam wentylacji. Wyjątkowo nie polecam.

We Włoszech są bary kawowe, bywają obskurne i zadymione, ale kawę mają dobrą... Ja na hasło "bar kawowy" właśnie coś takiego sobie wyobrażam. Swoją drogą nieźle się uśmiałam czytając ten tekst ;)

Tilo, na Powiślu jest KAFKA - z dużą ilością książek i chmurami na suficie. Byłam dawno temu - wtedy kawa mi smakowała na tyle, że chętnie tam wrócę sprawdzić, czy trzymają poziom.

@Tilo: nie, na Oboźnej jest Kafka, jak Franz, a nie Kawka, jak ptaszek. Byłam tam dawno temu na latte z przystojnym kolegą, który mi przesłonił wszelkie inne bodźce, więc nie pamietam jak tam z kawą.
I nie próbujcie naprawdę sprawdzać, czy miałam rację. Ta czekolada naprawde była instatnt - zapomniałam dodać we wpisie, że płacąc zapytałam pania czy ta czekolada jest z proszku i powiedziała bez żenady, że tak. To chyba wystarcza.

Jeszcze co do nagród, to na stronie Kawki sa dwa znaczki świadczace o tym, że dostali kiedyś jakąś nagrodę. Ale było to w 2004 i 2005 roku. Nie wierzę, żeby wtedy poziom wszystkiego tam był tak nisdki jak dzisiaj.

@I.nna: oczywiście że uwielbiam włoskie bary kawowe. Podczas naszej wspólnej podróży po Północnych Włoszech w Wenecji prawie umarłam od ilości espresso, które wypiliśmy podczas jednego dnia, zazwyczaj na stojąco, bo wtedy jest taniej. Ale tamte bary to były bary! to zupełnie inna jakość.

Dzięki za poprawkę.

Ha! wiec musiałaś jeszcze nie poznać prawdziwej jakości "studenckiej" kawy. Byłem jakiś czas temu na SGH'u, gdzie jest jakiś klub profesorski czy coś w tym stylu. Ucieszony wburzyłem tam z samego rana, bo po nocce w pociągu miałem niesamowicie silną potrzebę wypicia kawy z ekspresu, a akurat tutaj od wejścia było widać potężnych rozmiarów ekspres-szafę, pamiętającą jeszcze chyba czasy kiedy budowano pałac kultury a w Polsce miał być dobrobyt i ludziom żyć się lepiej. Po krótkiej obserwacji zauważyłem, że obsługa też z całą pewnością pamięta te czasy. Co więcej, po chwili okazało się, że nie tylko pamięta, ale wciąż żyje tą chwilą i tamtym nieprzeciętnym klimatem. Po krótkiej, acz treściwej konwersacji z panią z obsługi
[- co ma być? - dzień dobry, poproszę kawę z ekspresu (tak widniało w menu) - z mlekiem? - nie, czarną poproszę - do kasy! - przepraszam? - no do kasy przejść!!!], poczułem się trochę jak ten klient - pijak i złodziej z resztą z filmu Barei . Po oczekiwaniu które wynosiło mniej więcej tyle co czas oczekiwania na pośpieszny z południa na centralnym [z resztą może nawet dobrze - przynajmniej obejrzałem sobie dokładnie wystrój tego szumnego klubu - bankowo nic się tam nie zmieniło od tamtych wspaniałych czasów - no, może poza tym, że nie mogłem znaleźć nigdzie żadnego zdjęcia towarzyszy], dostałem w filiżance coś, czego smak mi trudno nawet opisać. Po raz pierwszy wtedy zrozumiałem w pełni opis waszej jednej gwiazdki "Lepiej wypić olej silnikowy. Walory smakowe podobne, a przynajmniej unikniemy rozczarowania". To NA PRAWDĘ miało nawet gorsze walory smakowe, nie sądziłem do tej pory, że to możliwe. Do końca dnia [musiałem tam być cały dzień] raczyłem się już kawą z automatów [na początku nie rozumiałem, dla czego w bezpośredniej okolicy tego klubu jest ich aż 4 - jeden obok drugiego]. Po raz pierwszy w życiu byłem tak zachwycony jakością kawy nescafe z automatu.

I TO się moja kochana nazywa STUDENCKA JAKOŚĆ!HA!!

@Mico: Jak zwykle błyskotliwie, jak zwykle KRÓTKO ;)

(ale bardzo nam się podobają takie długie komentarze, żeby nie było. czasem się tylko obawiam,że niektórzy wchodza na kawowego czytac Twoje komentarze anie nasze wpisy;)

Swoją droga, szkoda, że nie da się zlinkowac komentarza, wrzuciłybyśmy do zakładki "Miejsca:, dały jedną gwiazde i recenzja z głowy;)

Aaa, tam... prawda jest taka, że nikt ich nie czyta, bo są za długie. No może tylko wy, bo musicie wiedzieć co wam ludzie tutaj wypisują.
A prawda taka, że ja jakoś nie umiem pisać krótko i zwięźle - taki defekt mam. A i tak już pominąłem dokładną analizę smakową tego płynu, a miałem ją przygotowaną.

Przeczytałam sobie wszystkie komentarze, nawet te długie ;) Na mojej uczelni kawę w barze(?) mają na szczęście w porządku... nie żeby zaraz jakaś rewelacja i zachwyty, ale o niebo lepszą niż w pobliskim Starbucksie, w którym tylko kubki dają ładniejsze :)A właściciele opisywanej "Kawki" najwyraźniej sami smakoszami kawy nie są i "kawowy bar" to zapewne jedynie pomysł na biznes, niestety.

@Michel: Drogi Michelu, jak widac twój eksperymentalny komentarz z linkiem do strony soft porno nie przeszedł - tzn. ja go mam na mailu, ale najwyrtaźniej blogger.com go zablokował. i dobrze.:) natomiast ja nie miałam na myśli, żenie mozna dac linka w komentarzach, tylko że konkretnego komentarza (w tym przypadku Mico) nie mogę podlinkować.

@Seasickness: a na jakiej uczelni?:) Ja bardzo miło wspominam mały barek na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych. Barek ów był w instytucie socjologii, więc jeśli w zimie - jako studentka dziennikarstwa - miałam ochotę iść tam po kawę, żeby nie wychodzić na zewnątrz, krótszą drogą, pokonywałam trasę z drugiego piętra na dół, przez hol i na pierwsze piętro w socjologii, po czym na parter sopcjologii. Tam kupowałam kawę, pani lała do oporu a ja z tym kubkiem znowu z parteru na piętro, potem na parter, przez hol i znowu na piętro w dziennikarstwie. Normalnie czułam się jak Wojtek Mann w tej najnowszej reklamie liptona;)

Udawało ci się nie rozlać tej kawy, tak biegając z kubkiem? ;)

Uniwersytet w Edynburgu - na moim wydziale mają taki zwykły barek-kawiarnię i jest naprawdę dobrze. Co ciekawe, piętro niżej kawę mają identyczną, ekspres też wygląda na taki sam, a kosztuje trochę mniej. Chyba po to, żeby Brytyjczyków z nadwagą zmusić do spacerów po schodach... :)

A propos gorącej czekolady z proszku, to przypomniało mi się, jak niedawno w Costa (to chyba też taki kawowy fastfood, prawda?), też w Edynburgu, zamówiłam gorącą czekoladę... menedżerka była na tyle uprzejma, że nie tylko zwróciła mi za nią pieniądzę, ale i dodała gratisową porcję lodów - które, swoją drogą, też były takie sobie, no ale lepsze już niż ta czekolada.

Ulubionej kawiarni jeszcze tu nie mam i coś czuję, że szybko takiej tu nie znajdę:)

@Seasckness: No raczej mi się nie udawało:)
A Costa jest też w Polsce, choć nie tak popularna jak w Wielkiej Brytanii. Nawet raz chyba wstąpiłam tam po latte podczas spaceru i było nie najgorzej.
Myślę,że decydując się na czekoladę, warto po prostu zerknąć, czy w lokalu stoi to urządzenie do mieszania świeżej czekolady (nie wiem jak sie nazywa, wybaczcie). Po wizycie w Kawce stwierdzilam, ze odtąd będę tak robić.:)

Jedna z przyjemniejszych chwil jakie można przeżyć takie douce to dobra kawa gdzieś wysoko w górach.. w schronisku w Szwajcarii podziwiając Alby albo nawet z naszego Kasprowego spoglądając z góry na Zakopane. Siedząc przy oknie i podziwiając wspaniały krajobraz pić kawę z bliską osobą chwilą którą można by celebrowac.

a tak w ogóle, to jakim cudem nie widać byśą była w Cafe Kafka czy Karma Coffee???
Trochę wstyd, kawoszko. Choć liczę, że to tylko przeoczenie i niechcący nie ma tych lokali w "Miejsca".

.

Dir Anonim:) a właśnie że byłam w tych miejscach!
Cafe Kafka - byłam i mi się podobało. W sumie wstyd, żenie opisałam. Ale musze iść raz jeszcze, bo od ostatniej wizyty minęło... o matko! 4 lata!
Cafe karma - straaaaaaasznie smeirdzące fajami miejsce, strasznie lansiarskie + obsrany kibel, z którego na moich oczach korzystał pan bezdomny. Sorry, nie urzekło mnie to miejsce. Dam mu szanse za jakiś czas, jak pozbędą się papierosowego dymu. Na razi elepiej dla tego lokalu, żebym o nim nie pisała.:)