Cholera, nawet ponarzekać nie można

I co z tego, że śnieg pada od rana i jest pięknie, jak dawno nie było. Miałam dziś zły dzień. Bardzo, bardzo zły. Wyciągnęłam z szuflad wszystkie najbardziej smętne płyty i słuchałam aż do znudzenia. Teraz mam ciężką głowę od myślenia, ale wcale mądrzejsza  nie jestem. Nadal nie wiem, jak (i czy w ogóle) walczyć ze swoim nadmiernym emocjonalizmem. W co i komu wierzyć? Gdzie sens, gdzie logika?

Gdyby dziś ktoś dał mi pretekst do ponarzekania, z pewnością bym to wykorzystała. Powiedziałabym, że kawa nie taka, że filiżanki brudne, że ciastko niedobre, że sałata za mało zielona, że obsługa niemiła... Wierzcie mi, miałabym niezłą satysfakcję, bo z nadmiaru smutku urodziła się dziś wredna zołza. Jedna z tych, co to kupują czekoladowe Mikołaje tylko po to, żeby im odgryźć głowę. A resztę rozdeptać.

Ale na Francuskiej 30 wszystko jest na najwyższym poziomie i naprawdę nie ma czego się przyczepić. Najpierw sympatyczna pogawędka z obsługą. Potem dylemat, czy lepsze brownie, czy sernik (10 zł). Oba dobre, nie umiem zdecydować. Zajrzałam sąsiadom w talerz - sałatki wyglądają apetycznie. Kanapki też, następnym razem spróbuję. Na półkach sporo wina i piwo, między innymi miodowy Ciechan (10zł). Kawa bez zarzutu (espresso 7 zł), ale można się było tego spodziewać, w końcu Francuska 30 wyszła spod tej samej ręki co Filtry Cafe

A mnie się tam podoba tak po prostu, bo jest ładnie, może trochę minimalistycznie, ale przyjemnie. Żadnych kiwających się stoliczków, babcinych serwetek ani foteli w nadgryzionych zębem czasu obiciach - ja wiem, że ludzie to lubią, że to tworzy taki "domowy" klimat. Ale ile może być takich "krakowskich" knajpek w Warszawie? We Francuskiej 30 podoba mi się ciemna, drewniana podłoga, jasne stoliki, siedziska obite czerwonym pluszem i szerokie parapety, przy których można usiąść poczytać gazetę, albo po prostu pogapić się przez okna na padający śnieg. Kawiarnia z prawdziwego zdarzenia, sama mogłabym taką chcieć mieć. Daję im 5 gwiazdek i dodaję do ulubionych.

Francuska 30
Warszawa
dodajdo.com

4 komentarze:

To fakt, że nie ma na co narzekać. Są cudowni. Ja będąc w Poznaniu wiedziałam, że przy najbliższych odwiedzinach Warszawy tam pojadę. I choć ZUPEŁNIE mi było nie po drodze, i choć w balerinkach pływałam w najgłębszych kałużach świata ( bo jeszcze remont był we wrześniu na Francuskiej ) a z mieszkania jechałam godzinę - byłam. I to kilka razy i jestem zakochana. Tak jak i w Filtrach. REWELACJA!
W Poznaniu tak nie mamy.

musze wiec koniecznie jak najszybciej sie tam wybrać. tym bardziej, że uwielbiam Francuską, lubię Filtry, a także znudziły mi się już babcine wnętrza.

Mnie nigdy nie jest po drodze na Francuską, chociaż mieszkam po tej samej stronie Wisły i mam tam przemiłą Ciocię robiącą niesamowitą herbatkę.... A kiedyś tak lubiłam Saską Kępę i tak często tam byłam. Dla mnie czas leci za szybko, ja mam za krótki dzień...

taka silna baba do nadmiernego emocjonalizmu się przyznaje? i to publicznie? to się musiało coś ważnego zadziać...?
chciałabym cię jakoś pocieszyć, ale z drugiej strony bardzo cię lubię czytać taką rozemocjonowaną ;)
tak czy siak, trzymam kciuki, niech się sens i logika znajdzie, skoro ci tego brak.