Gorące powitanie w Starbucksie

W środę o 8 rano przy Nowym Świecie w Warszawie zostanie otwarta pierwsza w Polsce kawiarnia największej kawiarnianej sieci na świecie - Starbucks Coffee. Jesteśmy 50. krajem, do którego dotarli, dziennie sprzedają na świecie blisko 10 milionów filiżanek. I jak znam życie, w Polsce też są skazani na sukces...

Żebyście nie myśleli, kochani Czytelnicy, że kawowy.blogspot.com nie trzyma ręki na pulsie... Byłam w Starbucksie DZIŚ, dzień przed otwarciem, na konferencji prasowej. Obejrzałam, powąchałam, popróbowałam, i... mieszane uczucia, które miałam do Starbucks Coffee - zmieszały się jeszcze bardziej.

Po 1.
To nie jest kawiarnia, tylko jakaś pijalnia mleka! Ja rozumiem, że Starbucks to amerykańska sieć, a Amerykanie mają nieco inne pojęcie o kawie niż Europejczycy (a zwłaszcza Włosi), ale cappuccino o pojemności 710 ml (w tym 50 ml to espresso, a reszta to mleko i pianka mleczna) to naprawdę przegięcie... Nawet standardowy rozmiar napojów na bazie espresso to w Starbucks Coffee 355 ml, czyli znacznie więcej niż wskazuje zdrowy rozsądek.
Inna sprawa, że w Polsce to się pewnie przyjmie. Czemu? Bo po co płacić 5 złotych za 50 ml napoju, skoro można zapłacić 10 za 710 ml? Przecież to się bardziej opłaca...

Po 2.
Amerykański bełkot na konferencji prasowej doprowadził mnie do mdłości. "To będzie wasz drugi dom; sprawimy, że poczujecie się tu niesamowicie; Starbucks to jedna wielka rodzina; nie mamy pracowników, tylko partnerów; wszędzie na świecie Starbucks jest aktywnym członkiem lokalnych społeczności" itp., itd... Naprawdę, może się niedobrze zrobić. Najbardziej mnie rozwalił prezes Starbucks na Europę, Azję i Afrykę, kiedy zapytali go o to, jak kryzys wpłynął na działania firmy (zamknęli około 3000 lokali na całym świecie, zwolnili 7 tysięcy pracowników, ups, przepraszam - partnerów). "Cóż, zamknęliśmy kilka kawiarni..." - stwierdził. Grunt to amerykańska pewność siebie.

Po 3.
Maja paskudne kubki. Wiem, że to niby niezbyt poważny zarzut, w końcu są kawiarnie, które podają kawę w papierowych kubeczkach, ale dla mnie cappuccino z czegoś takiego jak na zdjęciu to profanacja. To powinna być filiżanka. Ale co ja piszę, przecież nikt nie produkuje litrowych filiżanek.


Po 4.
Przez całą konferencję wszyscy oficjele podkreślali, jaką wielką mają pasję do kawy, jak to po prostu wręcz żyją tą pasją i dobierają tylko takich partnerów, którzy też świata poza kawą nie widzą. W tym czasie kelnerki chodziły z tacami z przeróżnymi rodzajami kawy: cappuccino o takim smaku, o innym, latte, jakieś mrożone kawy, z lodami, z karmelem. I tylko espresso nikt nie podawał, trzeba było pójść do baru i specjalnie zamówić. A przecież to jest absolutna podstawa i właśnie perfekcyjnie przygotowanym espresso kawiarnia powinna zachęcać nowych klientów. A nie litrami mleka!

Po 5.
Wprowadzenie Starbucks do Polski (i w okolice - Czechy, Węgry itp.) przeprowadza firma AmRest, zarządzająca u nas między innymi restauracjami Pizza Hut. I co tu dużo gadać: pizza z Pizzy Hut ma z prawdziwą, włoską pizzą niewiele wspólnego (może poza założeniem, że to placek z ciasta, z sosem pomidorowym i mozzarellą). Podobnie, jak kawa ze Starbucksa z kawą z włoskiej kawiarni.

Po 6.
Oparzyłam się. Zamówiłam w Starbucksie espresso macchiato, odeszłam od baru i spróbowałam. I oparzyłam się. Nie zdarzyło mi się coś takiego przez 2 tygodnie pobytu we Włoszech, kiedy piłam po 3-4 kawy dziennie, więc nie mówcie mi, że świeżo zrobiona kawa musi być gorąca. Owszem, ale nie może być przegrzana, bo wtedy robi się gorzka. W moim macchiato było to doskonale wyczuwalne. Powiem więcej, J. zamówił cappuccino - malutkie, jak na tamtejsze warunki, bo niespełna półlitrowe. I nawet przez taką ilość mleka było czuć, że jest gorzka.

Po 7.
Są też pozytywy. Ciasta i kanapki są dobre i w sensownych cenach. Mają też ciekawy zwyczaj, że jak się zamawia kawę, pytają o imię. I potem, jak kawa jest gotowa, mówią: duże cappuccino dla Joli, czy espresso dla Franka. Chyba mi się podoba taki zwyczaj, choć do końca pewna nie jestem.
Ach, i mają jeszcze rewelacyjny mrożony napój z soku z mango i jakiejś herbatki. Taaak, na to mogę tam zaglądać. Na kawę raczej się nie wybiorę...

Starbucks Coffee
Ul. Nowy Świat 62, Warszawa
www.starbucks.pl
(fot. mat. prasowe)

dodajdo.com

36 komentarze:

No wlasnie, tez nie jestem wielka fanka SB miedzy innymi z wymienionych przez Ciebie powodow ;)
Tutaj (Szwajcaria) jedynym ich plusem jest dla mnie to, ze mleko stoi sobie w termosach na stoliczku obok baru (i chude i mniej chude) oraz rozne przyprawy typu cynamon i moge sobie tego mleka nalac ile chce. Tzn powinnam pisac w czasie przeszlym, bo teraz niestety nie pijam juz kawy z 'normalnym' mlekiem ;)

Pozdrawiam!

Nigdy nie byłem w SB a mam taką zasadę, że nie krytykuję tego czego nie znam. Jednak swoim wpisem potwierdziłaś moje podejrzenia w stosunku tej sieci. Nikt mnie nie przekona, że SB to coś więcej niż kawowy McDonalds a za tym ostatnim nie przepadam (podobnie jak Pizza Hut). I tak jak w McDonaldsie są rzeczy, które lubię (lody i frytki) tak i w SB znajdę pewnie coś dla siebie, ale częstym gościem raczej nie będę...

710 ml?! Wow! Można wydać 10 zł i pić kawę cały dzień ;) Ja traktuję Starbucks'a jak Mc Donaldsa - nie spodziewam się tam wielkich rewelacji. Ot, sieć jak sieć. Czekam za to niecierpliwie na możliwość wypicia u nich indyjskiego czaju marki Tazo. Wyjątkowo przypadł mi do gustu ten smak i jak mam możliwość wypicia czegoś w Starbucksie, to zawsze biorę czaj. A sukces i tak zapewne przypadnie im w udziale, wystarczy spojrzeć np. na tłumy w Coffee Heaven.

To co powiedzieli poprzednicy - CH czy SB to taki kawowy McDonalds, sama też rewelacji się nie spodziewam (choć sama się dobrze na kawach nie znam, ba! nie znam się wcale - ja tylko piję ;))

Ale z pójdę - z czystej ciekawości. Nowinki mnie pociągają ;)

Ha, czyli jednak się potwierdziło...
Czyli mam nie żałowac, zenie mogłam pójść na tą konferencję?
Bełkot, o którym piszesz, wydaje się zywce wyjęty z "Nic" Bieńkowskiego. A nic mnie bardziejnie zniechęca niż taka filozofia firmy.

no cóż - ja muszę się zgodzić z Liską i Oczkiem - dokładnie na tej samej zasadzie traktuję obydwie te sieci - dla mnie mają jedną potężną zaletę - kiedy jestem w trasie, i nie znam żadnych knajp w okolicy, nie jestem ich pewien i nie mam ochoty na próby niosące ze sobą jakieś ryzyko, to idę właśnie do "sieci" bo wiem, że na pewno w każdym punkcie na ziemi to będzie smakowało tak a nie inaczej. Bez rewelacji ale przynajmniej wiem jak. Swoją drogą to przerażające poniekąd. :P
Ale ani jednych ani drugich bogami kulinariów bym nie nazwał.

A dla mnie to właśnie największa przyjemność wynikająca z podróżowania i pobytu w zupełnie nowym miejscu - wejść do pierwszej z brzegu knajpki, pubu, kawiarni, zdając się na ślepy los. Na palcach jednej ręki mogę policzyć wpadki, a za to ile przyjemnych zaskoczeń!
Polecam.

No tak - ja również odnajduję w tym przyjemność - dla mnie jest po prostu ogromna różnica pomiędzy słowami "w trasie" a "w podróży". Ja mam na myśli sytuacje, kiedy jestem w drodze służbowo, najczęściej się spieszę, ponadto jestem przemęczony i rozdrażniony. Przyznasz, że to trochę inna sytuacja. :)

Ja byłam dziś rano na tym oficjalnym otwarciu. Tłumów nie było, ale pustek też nie.

Kawa jest na maksa gorąca. W połowie drogi do pracy mogłam zacząć ją pić. W CH jest dużo zimniejsza.

Obsługa jest chyba największym plusem. Może i jest trochę sztuczna, ale w innych kawiarniach to czasem przez obsługę można stracić ochotę na picie kawy

Ja to chyba musiałabym padać z głodu, żeby iść na obiad do McDonald'sa. Sam zapach mnie odrzuca, z tego powodu nawet frytki juz mi tam nie smakują. Jak gdzieś jestem, czy to w trasie, czy w podróży, omijam tego typu przybytki z daleka - wolę sobie kupić kanapkę na stacji albo wafelka.

Co do Starbucksa - myślę, że mimo wszystko określenie "kawowy McMcDonalds" nie do końca tu pasuje, bo jednak dają możliwość skomponowania sobie własnej kawy, można tam pójść i zamówić espresso. Ziaren nie widziałam, nie wąchałam - trudno mi cokolwiek na ten temat powiedzieć, ale nie sądzę żeby to było złej jakości. W przeciwieństwie do Maca, gdzie chwalą się 100% arabicą, ale zapominają dodać, że to Jacobs. ;)

Magdaro, a spodziewałas się czegoś innego? Ja nie, ale poszłam tam, żeby mieć podstawy do krytykowania. ;) Bo że Starbucks to nie mój styl, to wiedziałam od dawna.

Co do przewidywanego sukcesu - też myślę, że to sie uda. Polacy lubia mleko. ;) I lubia pić jedną kawę przez pół dnia. Zresztą planowane sa kolejne otwarcia - 16 kwietnia we Wrocławiu, a potem warszawskie Al. Solidarności, naprzeciwko Feminy.

i.nna...
...możesz być moim okiem i uchem
:o)
bardzo rzeczowa recenzja
jakby tam był (a nie będę)
wolę tragiczną pomyłkę przez przypadek
niż tragiczne zderzenie (n.p. z ...mlekiem)
z własnego wyboru
:::
nie mówcie, że frytki w Mac są świetne
tak dawno straciły dziewictwo, że szkoda gadać

w SB mam sentyment do jednego napoju , gdyby nie to nigdy bym juz tam nie poszla.Wkurza mnie to, ze wymuszaja podawanie imienia. tydzien temu mialam rozmowe o prace, poszlam wczesniej do SB bo cos zimnego do picia, podalam imie tak jak chciala ....ide na rozmowe z pracodawca i o malo co ze wstydu sie nie spalilam ...czarny klaks znalazl sie na mojej dloni ..ide kilka dni temu do SB tym razem po cos cieplego do picia ....prosze zeby nie podpisywala kubka , z oburzeniem w glosie pyta dlaczego,....nie mam czasu i ochoty tlumaczyc sie po co , dlaczgego-che wejsc, zamowic ,zaplacic ,odebrac i wyjsc . .Zgasilam dziewczyne pytaniem - Czy kubki, w ktorych mozna napic sie na miejscu tez podpisuja?

mieszkam w usa. tutaj o imie nie pytaja w SB tylko glosno oznajmiaja co postawili na ladzie do odbioru i wtedy sobie czlowiek podchodi i odbiera co jego.
co do rozmiarow to sie zgodze za duze wiec dlatego zawsze zamawiam tall (najmniejszy kubek).
co do jakosci kawy to sie wypowiedziec nie moge, bo pije herbate ( w SB TAZO) ewentualnie carmelowe frappucino bez kawy.
a tak poza tym to moj amerykanski maz uwielbia kawe w europie i jest zachwycony, ze w polsce nawet niektore stacje benzynowe maja lepsza kawe niz SB.
pozdrowieia

...Nie rozumiem tylko jednego, czy wy wszyscy nie macie w domu nic ciekawszego do roboty tylko pisać negatywne opinie na temat Starbucks'a, jak wam sie wszystkim nie podoba, to poprostu proponuje tam nie chodzić i już, problem z głowy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
W Polsce to tak, ludzie naprawde mają straszne problemy na głowie, czy mam iść do Starbucks'a i napić sie tej kawy, czy nie???? Poprostu życiowy dylemat! Ja uwaźam, ze są różne gusta i guściki i jak wam sie Starbucks nie podoba to sobie pijcie kawe w C. Haven, albo najlepiej jedźcie do Włoch, bo jak nam pani wspaniale opisała, tam mają najlepszą kawe...
...Jeszcze bym tylko chciała sprostować, (bo tak sie akurat ciekawie składa, ze właśnie pracuje w tym "okropnym"-jak to mówią Starbucks'ie), że jak to nam pani zażuciła,nie serwowaliśmy shot"ow espresso jako sampling, co dla mnie było by totalną głupotą, gdyż shot espresso jest najlepszy zaraz po przepuszczeniu przez ekspres, a jak troche postoi to robi sie gorzki i nie smaczny, każdy Włoch też to wie, bo kurcze, tak się niefortunnie składa,po raz drugi ze mieszkałam troche we Włoszech i pracowałam we Włoskiej kawiarni i dziwi mnie, że autorka tego artykułu jest takim smakoszem kawy,a o tak oczywistej rzeczy nie ma zielonego pojęcia...
Tylko tyle...Łatwo się ocenia ludzi i ich pracę, jak nic się o nich nie wie i nie ma kompletnego pojęcia jakie mieli doświadczenie i gdzie pracowali wcześniej....

Droga Mała, co prawda nie jestem autorka tego artykułu, ale za to jestem współautorka bloga, więc poczuwam się w obowiązku odpisać.
Absolutnie nie jest tak, że chciałyśmy się tu czepiać SB. Kawowy to jednak blog o kawie i takie wydarzenie jak wejście Starbucksa na polski rynek nie mogło zostać pominięte. Każdy ma jednak prawo do swoich opinii - I.nna również.
Na pewno jednak nie jest tak, że cokolwiek było zarzucane pracownikom personalnie. Rozumiem jednak, że taka opinia o miejscu pracy, z którym się identyfikujesz, jest bolesna, ale nie taka była intencja tych wpisów (zresztą pewnie o tym może mówić I.nna).
i nie jest tak, że narzekałyśmy tylko na SB. Pod jednym z moich pierwszych wpisów wywiązała się kiedyś dyskusja na temat kawy na wynos w ogóle, ale i na temat Starbucksa. Wielu moich przyjaciół uwielbia ta kawę, bo kojarzy im się z fantastycznymi przygodami zagranicą. I to budzi we mnie sympatię.
Osobiście nie byłam w polskim SB tylko ze względu na koszmarne publicity, które temu towarzyszyło, na jakiś paskudny swąd lansu, który wcale nie wyszedł pd SB, ale od ludzi, którzy próbują się dowartościować tego typu gadżetami. Jest taki obrazek: koleś pyta drugiego "czemu chodzisz z pustym kubkiem od Starbucksa?" A ten drugi na to "bo nie stać mnie na iPhone'a". I to podsumowuje atmosferę, jaka towarzyszyła wejściu SB do Polski.

Podpisuję się pod tym, co mówi Magdaro... I skoro już jestem wywołana do tablicy, to jeszcze dodam kilka zdań od siebie. Mała, nie wiem, czy zauważyłaś, że Starbucks to nie jest jedyna opisywana przez nas kawiarnia? Tak się składa, że mam takie hobby. ;) Nie tylko SB dorobił się negatywnej opinii, co zresztą za każdym razem odnotowuję. Jest tyle kawiarni w Warszawie, że naprawdę nie muszę tracić czasu na dawanie kolejnych szans miejscom, które mi się nie spodobały za pierwszym razem. I nie mam dylematu "iść do SB czy nie". ;) Chociaż może powinnam, żeby się przekonać, czy nauczyliście się wreszcie robić espresso, bo to, które zamówiłam na konferencji było koszmarne.:P

DO AUTORKI ARTYKUŁU!!!Bardzo chciałbym podyskutowac o plusach i minusach SB.Obawiam sie jednak że artykul jest subiektywny i w związku z tym nierzeczowy, niczym artykuł w prawicowej gazecie o lewicowym wydarzeniu...Nic dobrego...pozdrawiam Darek

Nie bardzo rozumiem, jaki miałby być cel tej dyskusji? Wymiana poglądów? Moje już znasz. Zarzutem dotyczącym braku obiektywizmu trafiłeś jak kulą w płot. W końcu taki urok bloga, że wszystko tu jest subiektywne.

Ja mam wrażenie, że autorka jest zgorzkniała i niezadowolona z życia.
Tak odbieram wpisy na tym blogu. Zaznaczam, że to moja subiektywna opinia.

I.Nna owszem może i blog ma być subiektywny ale oprócz tego kształtuje opinie osób które go czytają. Jeśli opisana w blogu sytuacja jest nierzeczywista dlatego ze postrzegana oczami obserwatora to moim zdaniem wymaga korekty, a przynajmniej podniesienia larum

no i zagotowalo sie we mnie. Oczywiscie w obronie bloga. Najpierw chcialam napisac Malej, ze espresso-nawet wprost z maszyny-nie powinno parzyc, gdyz prawidlowa temperatura wody powinna wynosic ok 90 stopni. Wiec za co autorki maja przepraszac? Ze w uczucia rodzinne SB obrazily? Czy za to ze napisaly prawde?

A ja wchodze pod stol i odszczekuje to co napisalam na moim blogu polecajac drobno mielony krytykujac go jednoczesnie za zamieszczenie SB na liscie kawiarni, wychodzac z zalozenia ze kawosze do SB nie chodza :-)

Ciekaw jestem jak blog może kształtować opinię skoro wypowiedzi są subiektywne

Dorzuce i swoje trzy grosze, tym razem z Hiszpanii.

Kiedy przyjechalam do tego goracego kraju, od razu sprobowalam kawy, gdyz - podobnie jak autorki blogu - kocham sie w kawie od kiedy pamietam i jej picie nalezy do moich glownych, codziennych rytualow. Niestety pomimo, ze smak kawy w Hiszpanii (torrefacto) jest co najmniej ciekawy, to mieszanka papierosowo-kawowa w ogole mi nie odpowiada, wiec zostalam skazana na chodzenie do Starbucks: w Hiszpanii mozna palic w kawiarniach, a SB bylo wowczas jedynym miejscem wolnym od tytoniu.

Mozna odniesc wrazenie, ze SB w Madrycie nie przepusci zadnej ulicy, a juz w Centrum natykamy sie na jego szyldy co dwa kroki. Lubilam chodzic do SB nie z powodu kawy, ktora - zgadzam sie w stu procentach ze wpisem autorki- jest raczej mlekiem zmieszanym z kropla kawy, ale dlatego, ze moglam tam odpoczac od dymu i halasujacych Hiszpanow, gdyz zazwyczaj do SB chodza Amerykanie i inne narodowosci.

Ale czas mojego chodzenia do SB sie skonczyl. Zaczeto otwierac coraz wiecej kafejek dla niepalacych, a poza tym rozkochalam sie w kawie torrefacto i po prostu nie moge juz patrzec na kawe SB. Wiem o czym pisze, bo bylam wiernym bywalcem i smiem twierdzic, ze nie maja oni zielonego pojecia o kawie.

Wiesc o tym, ze SB pojawia sie w Wawie przyjelam ze smutkiem, a jeszcze bardziej zasmucilo mnie to, ze tyle osob uwaza SB za jakas...wyrocznie w sprawie kawy.

Ale coz, smak sprawa gustu.

Pozdrawiam serdecznie i gratuluje fajnego blogu,
Emilia

Ja też trochę nie rozumiem tej dyskusji. Wypowiadając się w sprawie zarzutów stawianych autorkom, sądzę, że każda recenzja (niezależnie czego dotyczy) jest subiektywna. Nie ma obiektywnych recenzji.

Po drugie co to wyzywania autorek od frustratek... no cóż... chyba uderzyły w czuły punkt miłośników lansowania się w witrynie SB.

Notka bardzo fajna. :D

Witam! Milion lat po oryginalnym wpisie się udzielam ale trudno, dopiero dziś szukając czegoś o SB w Polsce trafiłem na tego bloga.

Tak się składa, że ja również pracuję w Starbucksie, z tym że w UK. I podobnie jak wypowiadający się tu inny pracownik SB chciałbym również oświecić autorki bloga, że shotów espresso nie można "samplować" z tego względu, że jak uczą wszystkich starbacksowych baristów, espresso zaczyna bardzo szybko tracić swoje walory już 10 sekund od zaparzenia. Jak sobie panie wyobrażają przygotowanie kilkunastu/dziesięciu shotów, ustawienie ich na tacach i wędrowanie z nimi do klientów w 10sekund?

Shot w espresso machiato koleżankę poparzył? No proszę, w sumie nie dziwne, że 90-stopniowa woda przepuszczona pod ciśnieniem przez zmieloną kawę z dolaną odrobiną mleka i piany o temperaturze 66-77st.C. parzy. EM ma przynajmniej te 66st. w momencie podania. Teraz się nie dziwię, że na papierowych kubkach (na wynos) piszą "be careful, the beverage you are about to enjoy is very hot", bo jeszcze by koleżanki podały starbucks do sądu. Pracuję dla starbucksa rok w tej chwili i jeszcze ani razu nie spotkałem się z klientem, który przyszedłby marudzić, że kawa jest za gorąca i się nią poparzył. Za to praktycznie codziennie spotykam się z takimi, którzy z oburzeniem twierdzą, że ich espresso/latte/whatever jest ZIMNE a jak chwytam za ich kubek to mnie w rękę parzy (bo ma prawidłową temperaturę serwowania czyli przedział 66-77st.). Jak komuś kawa za gorąca to można zamawiając poprosić o wersję chłodniejszą (tzw. WARM) albo w drugą stronę, maksymalnie nagrzaną (tzw. EXTRA HOT). Oczywiście to się nie tyczy samego espresso, bo bardzo mi przykro ale bariści nie mają możliwości ingerowania w ustawienia temperatury wody, która jest używana parzenia kawy.

Że starbucks sprzedaje mleko, a nie kawę? No cóż, w starbucksie masz bardzo wiele drinków do wyboru. Jak nie lubisz latte czy cappuccino to nikt Ci nie każe ich kupować. Możesz zawsze brać espresso. Prawda jest taka, że te wszystkie, w Waszym mniemaniu mleczne pseudo kawy się świetnie sprzedają - widać ludzie je lubią. Do nich miejcie pretensje. Jak już będziecie im na ulicy wytykać, że się nie znają i nie powinni pić kawy z taką ilością mleka to przy okazji wytknijcie im żeby nie kupowali czerwonych samochodów tylko czarne i kupowali Nokie zamiast iPhonów, bo ja mam taki kaprys, że Nokie są lepsze, a czarne wygląda lepiej na drodze.

I choć pracuję dla omawianej firmy to wcale nie jestem jej wielbicielem. Z wieloma kwestiami polityki firmy się nie zgadzam i chętnie bym je w twarz wytknął tym kretynom, którzy podejmują decyzje w Starbucksie. Ale to co napisano w tym wpisie na blogu to po prostu jakieś bzdury. Z jednym się natomiast w 100% zgodzę. Cappuccino powinno być serwowane w filiżankach, nie kubkach. No ale nic na to nie poradzę, że w zarządzie w Seattle siedzą bezmózgi. Najlepsze jest to, że zawsze w reklamach albo na plakatach na planszach w sklepie kawy na zdjęciach stoją w zupełnie innych kubkach niż faktycznie są serwowane.

To ja wypowiem się w miliard lat o opublikowaniu notki.
I powiem, że całkowicie, w 100% zgadzam się z recenzją - z każdym szczegółem. Łącznie z tym, że również poparzyłam się, to chyba była latte.

Byłam bardzo zaskoczona pierwszymi komentarzami - nie spodziewałabym się, że tylu osobom, poza mną, Starbucks kojarzy się z McD. Szok ;)

Właśnie w związku z takim, a nie innym, podejściem, przez długi czas ignorowałam pojawienie się SB na Nowym Świecie i wybrałam się tam dopiero niedawno.

I cóż - wielkości kaw niesamowite, ilość mleka porażająca (nauczka, żeby następnym razem wziąć małą kawę, w ostateczności 'grande', ale na pewno nie 'venti'. Swoją drogą, ciekawe nazewnictwo.
No i niestety - o imionach i osobistym traktowaniem każdego klienta się nasłuchałam, ale mnie o nie nie spytali. Smutek ;)
Swoją drogą, nigdy nie mogłam tego zrozumieć - jak, w takim miejscu jak Nowy Świat, mogą zapamiętać jakiegoś klienta, jeśli nie pojawia się tam codziennie? Rozumiem, tego typu opcje w małych kawiarenkach, ale w gigantycznej sieciówce?

Oprócz tego - proza - stoliczki i krzesła nie zachwyciły, siedzi się tam średnio wygodnie.

Ostatecznie recenzja Starbucksa negatywna i oczywiście, subiektywna. Mam nadzieję, że nie zostanę przez nią zjedzona ;)

Don't worry, czytamy wszystkie komentarze, nawet te zostawione miliard lat później;)
Koniec końców, SB nie udało się całkiem poparzyć naszych niewyparzonych języków;)

Swego czasu pracowałam w SB w londynie i znam ta sieć od strony pracowanika jedno co mogę powiedzieć dziś wolę sama przyrządzic sobie kawę niż kupować w tego typu sieciech jedynie czego się nauczyłam to jak rozpoznac dobrej jakości kawę i jak ja przyrządzic samemu w własnej filiżance.

to chyba częsta przypadłość:) jak już sie na czymś dobrze poznasz, to potem trudno zdać sie na łaskę kogoś obcego:)

Podpisuję się pod tym co napisane jest w komentarzu 27. Te wszystkie strasznie purystyczne wypowiedzi to zwyczajny egocentryzm, który karze myśleć, że wszyscy mają myśleć tak jak „ja”, mają lubić tylko taką kawę jaką „ja” lubię itp. Zadziwiające jest natomiast jak takie osoby szybko zapominają o swoim purystycznym podejściu w innych dziedzinach. Ciekawe jak by się czuli jakby ich ktoś zbeształ za sposób parzenia herbaty albo za styl ubierania. Śmieszy mnie jeden wątek założony na pewnym, zbufonowanym forum kawowym, gdzie użytkownicy niby to przypadkiem, na skutek dziwnego zrządzenia losu trafiają do Starbukcsa a potem opisują jaka tam kawa niedobra, jaki to Starbacks jest bee... Jednym słowem żenada i dziecinada.

Cóż, kazdego smieszy co innego. Mnie na przykład, brak zrozumienia dla ludzi, którzy mają pasję i sie przez to stają czesto purystami. ja tam nie widze nic złego, że miłośnicy SAABa na przykłąd nie wyobrażają sobie jeżdżenia innym samochodem, a ludzie ześwirowani na punkcie motocykli dostają piany jak widzą dresiarzy popierdzielających po ulicach ścigaczami w adidaskach na nogach i dresie.
Ale być moze ja akurat i większość czytelników Kawowego należymy do ludzi, którzy z godnościa przyjmują tego rodzaju besztanie, bo wiedza, że intencją takich purystów jest przekazanie im wiedzy, jak można cos zrobić lepiej.
Ale każdy ma prawo żenować się czym innym, więc jakże mi przykro, Drogi Anonimie, żeś poczuła się u nas tak dalece zażenowany.

A ja te wszystkie wszystkie wpisy na blogu lubię, a Autorki są fajne ;)
I wcale nie jestem Jarząbek Wiesław tylko zupełnie inny Anonim.

Ile zarabia się w Starbucks jako barista?

Tutaj masz bardzo fajnie opisane zarobki, proces rekrutacji i pracę w Starbucks:
http://www.careego.pl/3738/starbucks-opinie-zarobki-praca/