Towar prosto z Kolumbii


Na Nowy Świat zawędrowałam w poszukiwaniu notesu. Nie wymyśliłam sobie niczego ekstrawaganckiego. Chciałam, żeby był gruby. W okładce albo bardzo optymistycznej, albo eleganckiej. Żadne tam skaje z pozłacanymi rogami ani "empik collection", obecny w co drugiej torbie licealisty. Ze względu na to, że piszę piórem, mam też pewne wymagania co do papieru. Nie powinien być ani śliski (atrament się rozmazuje), ani makulaturowy (atrament wsiąka). Mam słabość do artykułów piśmienniczo-papierniczych i za każdym razem, kiedy chcę sobie kupić kalendarz czy notes muszę się sporo nachodzić, żeby znaleźć coś ciekawego... Tym razem nawet w Bazarniku nie znalazłam nic odpowiedniego i jedyny pozytyw z tej wyprawy, to ciekawe kawowe miejsce "do kolekcji".



Cafe Colombia to nowy lokal, jedna z nielicznych niesieciówek w tej okolicy. Podaje się tam kawę z Kolumbii, wypieki Lukullusa, a całości przyświeca idea fair trade i slow food. Espresso kosztuje 6 zł, espresso macchiato 8, cappuccino 9. Piłam macchiato - było rewelacyjne. Mleko nie tłumiło smaku espresso, tylko je uzupełniało. Naprawdę, z przyjemnością mogę koło ich nazwy zanotować pięć plusów. Cappuccino z perfekcyjnie spienionym mlekiem i kształtną rozetką również spełni oczekiwania wymagających kawoszy. Następnym razem spróbuję espresso.

Twórcy tego lokalu podkreślają, że wystrój kawiarni nawiązuje zarówno do klimatu kawiarenek Ameryki Południowej, jak i charakteru Pałacu Kossowskich, w którym Cafe Colombia się znajduje. Co do tego, że wnętrze ładnie się komponuje z elewacją kamienicy mogę się zgodzić, nie wiem natomiast jak wyglądają kawiarnie w Kolumbii, bo nigdy tam nie byłam. Wydaje mi się jednak, że w naszym klimacie wskazane są cieplejsze kolory. W każdym razie mnie szare ściany z jaskrawymi paskami w chłodnych odcieniach nie zachwycają. W Garze, o którym ostatnio pisałam, też są szare ściany, ale tam ta szarość wpada w beż, i jest przyjemna. Szarość Colombii jest zimna, a wrażenie potęgują czarne stoliki i białe krzesła. Z tego względu to miejsce raczej na szybką kawę, niż na plotki z przyjaciółką.

Cafe Colombia
Warszawa, ul. Nowy Świat 19
www.cafecolombia.eu
dodajdo.com

14 komentarze:

A jednak zdjęcie zrobiłaś tak fajne, że chętnie i na plotki z przyjaciółką bym się tam wybrała:)
Ps. podzielam Twoją słabość do artykułów piśmienniczych. Sama kupuję duże ilości zeszytów i notesów i potem wymyślam do czegóż będą mi służyć:)
Pozdrowienia
P.

wnetrze mi sie podoba. Energizujace; a ja lubie kawe po wlosku--czyli bez modlenia sie nad nia. Artykuly pismiennicze targam z roznych miejsc i potem szkoda mi z nich korzystac :-D

Swietny blog, dziewczyny! Zainspirowalyscie mnie do poszukiwania kawowych piosenek na YouTubie. I zobaczcie co znalazlam : http://www.youtube.com/watch?v=-UsR9Ap41R8&feature=PlayList&p=8F0AEC9DB3DA6CEA&index=0&playnext=1 :)

Ja też chodzę po artykuły piśmiennicze na Nowy Świat! I nigdy nie mam dość zeszytów i ołówków. Na stare lata zbiorę ich tonę ;)

Też uwielbiam zeszyty, bruliony, notesy.
Mam dwa zeszyty zaprojektowane przez Endo dla Empiku, 160 kartkowe, gładkie i w nich dobrze pisze mi sie piórem. Chociaż już dawno skończyłam liceum;)
Iza

Z tym wnętrzem to nie do końca tak, jak widać na zdjęciu - energetyczne paski są tylko w części barowej, reszta jest bardziej stonowana - moim zdaniem troszkę za bardzo. Swoją drogą notes w takie paski byłby fajny ;)

Em, em, świetny kawałek, prawda? Publikowałyśmy już jakiś czas temu :)

Mam naturę zbieracza, a jeśli chodzi o art. papiernicze, to mam lekkiego fioła, co doprowadza moją żonę czasem do pasji, bo nie pozwalam wyrzucić, ani dać do spalenia całej masy rzeczy, które zalegają gdzieś na półkach, w biurkach, zapomnianych szufladach itd. Boję się, że skończę jak mój dziadek, po którym dom odziedziczyliśmy i kiedy go przejmowaliśmy to nie mogliśmy uwierzyć ile pierdół i - tak na prawdę - śmieci człowiek potrafi zgromadzić dookoła siebie. Ale zostawił też kilka starych brulionów, bardzo fajnych z resztą, niektóre wprawdzie odpowiadają jakościowo naszym makulaturowcom, ale biorąc pod uwagę czas kiedy były zrobione, to i tak super, bo przecież wtedy nawet z toaletowym był problem.

A fajnie słyszeć, że ktoś znów dostał 5gwiazdek. Ja to lubię takie dobre informacje. Mam nadzieję, że wreszcie kiedyś uda mi się z nich skorzystać.

Dzieki za ciekawy blog

Wczoraj odwiedziłam Cafe Colombia i wrócę tam napewno. Jestem kawoszem ale wczoraj akurat piłam herbatke Christmas Tea i była pzrepyszna (cena chyba 6zł), a A. spróbował cappuccino (też było mniam). W Cafe serwuja ciasta i kanapki i wszystko wygląda smacznie. Jest tez zestaw piw i win a także krupnik. Moim skromnym zdaniem jest to ciekawa oferta, cos więcej niz Coffeeheaven czy inne sieciówki. Chyba wybiorę sie tam już jutro.

Ups, szare ściany? Raczej fiolet, a z tyłu niebieski z odcieniem szarości:)
Kanapki, pycha- zwłaszcza te małe okrągłe bułeczki za 2,50 wypiekane na miejscu. Do tego herbata Sweet Love. A jaka puszka do tego jest! Można to co się pije kupić na miejscu. Serio- puszki z herbatą robią wrażenie.
Psiapsióła wzięła tort bezowy- niezły wypas! Aż oczy się śmieją. Miała błogość na twarzy wypisaną- tylko czekałam na tekst z "Kiedy Harry poznał Sally".
Espresso bez goryczki,z ziaren z Kolumbii.
A na krupnik to chyba wpadnę w takim razie- ogrzać się. Brr- minus 19 teraz...

Odwiedziłam dzisiaj ten lokal i muszę przyznać, że było bardzo dobrze. Jedzenie znakomite, obsługa bardzo miła, co - biorąc pod uwagę fakt, że byłam tam z małym dzieckiem - było mi bardzo na rękę. Byliśmy w cztery osoby i wszystko, co zamówiliśmy - zarówno ciastka, jak i kanapki na ciepło - było podane szybko i było pyszne. Kawa super. Na ścianach piękne, kolorowe zdjęcia w szalonej kolorystyce. Wnętrze tak zorganizowane, że można iść z dzieckiem i spozycjonować się tak, aby jak najmniej zawadzać innym, i jednocześnie aby dziecko się nie nudziło. Ale zaznaczam, że moje dziecko jest bardzo grzeczne i spokojne ; ), a ponadto zaszliśmy tam po dłuższym spacerze, to do tego było zmęczone : ))) niestety - brak krzesełka dla dzieci...
Ten blog jest naprawdę świetny. Pozdrowienia dla Autorki, naprawdę super, że jest ktoś taki : )))

Wczoraj w empiku przy Nowym Świecie zkaupiłam "Pod słońcem Toskanii" po czym udałam się do Colombia Cafe i zamówiłam ulubioną mochę. Aktualnie ograniczam się do jednej kawy tygodniowo (!) i była to zaiste uczta duszy i podniebienia. Co prawda tłumaczenie jest nijakie, chyba sama się będę musiała za to zabrać. Kawa... Ach, ta kawa...
Gdyby nie Drobno Mielony nigdy bym tam nie trafiła!

Tilo, jest spore prawdopodobieństwo, że minęłyśmy się w Empiku, też tam wczoraj byłam :)