Tup... Tup... Tupli!

Lubię ściany w kolorze cappuccino. Mam takie w jadalni i tak mi z nimi dobrze, że od jakiegoś czasu przymierzam się do przemalowania łazienki. Ten kolor świetnie komponuje się z ciemnym, egzotycznym drewnem - oczyma wyobraźni widzę takie na podłodze w łazience i już się nie mogę doczekać remontu. Być może dlatego tak dobrze poczułam się po przekroczeniu progu Tupli. Jest elegancko, bezpretensjonalnie. Można odpocząć od tych wszystkich koronek i konwencji odnowionego strychu, charakterystycznego dla większości krakowskich kawiarni. Miło, że jest takie miejsce w Krakowie. Gdybym miała taki lokal w swojej okolicy, na pewno byłabym częstym gościem.

Ogromny wybór win nie idzie w parze z ilością pozycji w karcie. Ale to nie zarzut. Wręcz przeciwnie. Karty przeładowane, z olbrzymią ilością dań wzbudzają we mnie podejrzliwość. Niemożliwe przecież, żeby wszystko było równie dobre i świeże... W Tupli, w karcie lunchowej, jest tylko 10 pozycji, ale wszystko brzmi bardzo smakowicie. A na obiad można zamówić między innymi melonowy chłodnik, który zdobył tytuł najlepszej zupy na tegorocznym międzynarodowym Festiwalu Zupy.

Przechodząc koło licznych kawiarni na trasie spaceru z Rynku na Kazimierz, z ciekawością zerkałam w filiżanki ludziom siedzącym w ogródkach. Wprawdzie większość z nich piła latte albo mrożone kawowe drinki, ale kilka razy zdarzyło mi się wypatrzyć espresso. W większości prezentowało się ono podobnie do tego podanego w Zakątku. I podobnie jak tam, było to Cafe Vergnano. W ogóle ciężko trafić do kawiarni, która serwuje coś innego niż Vergnano, Segafredo, Alfredo lub Lavazzę. Dla mnie to spory minus. Zwykle specjalna kawowa mieszanka jest o niebo lepsza niż ta ze znanym logo (żeby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do Filtrów, Baristy czy Monsoonu). I świadczy o tym, że twórca kawiarni ma jakąś wizję, a nie jest związany z daną marką tylko dlatego, że dostał "w promocji" młynek i ekspres, a kawę i tak sprzedaje tylko jako przerywnik dla piwa. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że często kawowe ideały rozmijają się w drodze z ekonomią. I że nie każdy ma wielki budżet na kawiarnię, a na sprzęcie wyleasingowanym od dystrybutora konkretnej marki kawy można sporo zaoszczędzić.

W Tupli też jest Vergnano. Na szczęście przyrządzone jak INEI przykazał. ;) Espresso (6zł) nie powala na kolana, ale jest przyzwoite, o odpowiedniej objętości, w ciepłej filiżance, ze szklaneczką wody. A jeśli wziąć pod uwagę, że to przecież restauracja, a nie kawiarnia - to jest naprawdę znakomicie. I jeszcze te wina... Szkoda, że trafiliśmy tam w ciągu upalnego dnia i to przed podróżą powrotną do Warszawy. Inaczej dopiero byśmy potestowali!

Nie Wawel, nie Kazimierz, nie Rynek, ani ten osławiony klimat. Jeśli kiedyś postanowię znów zajrzeć do Krakowa, to głównie z myślą o winie w Tupli i pizzy w La Stradzie...

Tupli
Kraków, ul. Kupa 6
www.tupli.pl

dodajdo.com

3 komentarze:

"Karty przeładowane, z olbrzymią ilością dań wzbudzają we mnie podejrzliwość."

To tak jak i u mnie :)

Ładnie się wpis wybija na tle innych, opisujących niekoniecznie szczęśliwe trafienia kawiarniane ;)

Zawsze jak czytam twoje notki mam ochotę na kawę :) Dobrą kawę ;)