Nie taka plotka zła...

Plotka mieście się niemal na wprost bramy Uniwersytetu Warszawskiego. Kiedy tam studiowałam, brakowało takiego miejsca. Trzeba było iść na kawę do którejś z kawiarni na Nowym Świecie albo w okolice BUW-u. Teraz studentki mają znacznie bliżej na plotki ;) Piszę "studentki", bo faceci pewnie i tak wybiorą piwo w Harendzie - taniej i klimat bardziej swojski.

W Plotce jest duży wybór drinków, są kanapki, ciacha, wyciskane soki i kawa oczywiście. Muszę przyznać, że dobra, znacznie powyżej przeciętnej (zwłaszcza espresso). Jedynie cappuccino wzbudza moje wątpliwości. I to nie samo wykonanie (już dawno nie widziałam w żadnej kawiarni tak ładnie ubitego mleka), co pojemność. Na oko ze 250 ml. Dla mnie to raczej latte macchiato, a nie capu, ale fani kawy "w stylu cofee heaven" pewnie będą taką ilością mleka usatysfakcjonowani.

Jednak największy atut Plotki to stoliki na zewnątrz. Wprawdzie już niedługo pewnie będzie na taką miejscówkę zbyt zimno, ale póki co można sobie siąść przed Plotką i podziwiać odnowione Krakowskie Przedmieście, które wreszcie przestało straszyć dziurami w asfalcie.


Plotka Cafe & Bar
ul. Krakowskie Przedmieście 7
Warszawa

dodajdo.com

Handpresso

Od pewnego czasu dokądkolwiek bym się nie wybierała, zabieram ze sobą kawiarkę. Zbyt wygodna jestem, żeby jeździć pod namiot czy nocować w schronisku, więc ze znalezieniem palnika, na którym można by przygotować sobie kawę nie ma kłopotu. Czasem wywołuje to zdziwienie, czasem życzliwe zainteresowanie, czasem porozumiewawcze spojrzenia za plecami ;)

Pocieszające, że nie tylko ja tak mam. No bo gdyby to nie było potrzebne, to chyba nie wymyślono by handpresso, małego, przenośnego urządzenia, które pozwala nam zaparzyć espresso w dowolnym miejscu na świecie? Także pod namiotem ;)


Jak to działa? Trzeba ręcznie napompować ciśnienie do 16 bar, do zbiorniczka wlać gorącą wodę (może być z termosu) i dołożyć saszetkę kawy. Obsługa wydaje się banalnie prosta, a i samo handpresso wygląda na mało skomplikowane urządzenie - w nim po prostu nie ma co się popsuć. Jest małe, lekkie, poręczne... Jedyny minus to cena - 450 zł to więcej niż kosztuje mała kawiarka.



Fajny gadżet dla podróżników, żeglarzy i innych mobilnych kawoszy. Do kupienia w sklepach hobbystycznych i na www.handpresso.pl

A skoro już mowa o kawie poza domem i poza kawiarnią... Już wkrótce nowy cykl pod hasłem "Zabierz ze sobą kawiarkę" o fantastycznych miejscach, w których nie ma jak się napić kawy.
dodajdo.com

Jaki ekspres kupić - cz. II

Jeśli mamy zamiar rozwijać kawową pasję i liczymy się z tym, że w pewnym momencie latte przestanie nam wystarczać, to warto wydać trochę więcej pieniędzy i kupić sprzęt, który zagwarantuje powtarzalne efekty. Różnica polega głównie na jakości wykonania i materiałów, z których został zrobiony ekspres. Te z wyższej półki są dopieszczone i na pewno pożyją dłużej. Poza tym to są firmy, które specjalizują się w kawowym sprzęcie: im po prostu nie wypada produkować byle czego ;)

Pierwsza propozycja, to Demoka, a konkretnie dwa modele, dostępne w kilku wersjach kolorystycznych i to za nieco poniżej 1 000 zł. Możecie być pewni, że stosunek jakości do ceny jest godny pozazdroszczenia. Wśród użytkowników cieszą się bardzo dobrą opinią - są trwałe, niezawodne, wykonane z porządnych materiałów (stal nierdzewna i mosiądz, żaden chiński plastik czy aluminium), mają 2-litrowy pojemnik na wodę, bojler i solidny, mosiężny uchwyt filtra (to ważne, bo gwarantuje stabilną temperaturę). W zestawie dostępne są praktycznie wszystkie możliwe rodzaje filtrów: na jedną filiżankę espresso, na dwie, wkładka do zaparzania kawy z saszetek oraz filtr Super-Crema. Dodatkowo można dokupić filtr umożliwiający parzenie sześciu kaw jednocześnie.
http://caffedo.pl/bojlerowe,73.html

Ascaso - od 1100 zł za model Basic, do 1700 za Dream'a w stylu retro (na zdj.). Imponująca ilość wersji kolorystycznych - jest ich 15, od klasycznej soczystej czerwieni aż po krowie łaty. Korpus ekspresów wykonany z lakierowanej proszkowo stali lub w całości z aluminium. W każdym z modeli można wybrać jedną z czterech wersji:
• ramię stałe - tylko na saszetki, z termoblokiem aluminiowym
• ramię stałe - tylko na saszetki, z termoblokiem mosiężnym
• tylko na kawę mieloną, z bojlerem mosiężnym
• wszechstronny (versatile) na kawę mieloną i na saszetki, z bojlerem mosiężnym
Ekspresy wyposażone w bojler posiadają zewnętrzny element grzejny nie mający kontaktu z wodą (nie ma możliwości zakamieniania grzałki, a więc i awarii ekspresu z tego powodu). Podobnie jak ekspresy Demoki, produkty Ascaso mają mosiężną grupę i głowicę filtra.
http://www.ascaso.pl/produkty.html

Gaggia Baby Class D (ok 1300 zł) - piszę o BC, choć Gaggii jest dużo więcej, ponieważ jest to jeden z najlepszych modeli. Niestety, wielbicielki kolorowego sprzętu (do których zresztą sama się zaliczam), mogą być rozczarowane - ta Gaggia jest tylko w wersji inox. Czerwonej Baby Dose nie polecam, ponieważ ma badziewnie wyglądające przyciski. Pewnie, że to mało istotny szczegół, ale jak już się kupuje sprzęt AGD, to miło by było, żeby ładnie wyglądał, prawda?
Jeśli chodzi o konkrety - Class D ma panel dotykowy (to nie wada - po kilku kawach obsługuje się intuicyjnie), elektroniczną pamięć do ustawienia długości ekstrakcji, fukcję przedzaparzania (kawa przed ekstrakcją jest wstępnie zwilżana - niestety nie wiem, jaki jest cel tego zabiegu) oraz dyszę do pary, która rusza się we wszystkich możliwych kierunkach, ale nie jest tak skuteczna jak w Democe, gdzie kubek mleka spienia się błyskawicznie.
http://www.ekspresysaeco.edu.pl/new-baby-class-d.php

Oczywiście to nie jest tak, że w tych drogich ekspresach kawa robi się sama, i że na pewno będzie lepsza niż z taniego ekspresu. Zgodnie z zasadą "czterech M", do zrobienia espresso potrzebne są: Miscela (czyli kawa), Macinadosatore (młynek), Macchina (ekspres) i Mano (ręka). Skoro mamy już rękę, kawę i ekspres, to.... Przydałby się jeszcze młynek do kompletu. Koniecznie żarnowy, który nie będzie siekał i podgrzewał ziaren, jak to się dzieje w przypadku ostrzowych młynków, tylko równomiernie je rozgniatał. Dobra wiadomość jest taka, że u dystrybutorów wymienionych marek przy zakupie ekspresu i młynka można liczyć na sporą zniżkę.

Zobacz również
Jaki ekspres kupić - cz. I

dodajdo.com

W tym klubie nie lubię

Uwielbiam podróże pociągami. Jestem córką kolejarza, więc zapewne mam to we krwi. A jednak źródłem mojego upodobania są setki biletów zgromadzone podczas studiów, kiedy regularnie pokonywałam trasę Warszawa-Kraków-Warszawa wracając do domu. Pociągi skojarzyły mi się więc na stałe z podróżą do czegoś, za czym się tęskni. Lubiłam wysiadać w piątek wieczorem w Krakowie, gdzie czekał na mnie już Piotrek, jak również wracać w poniedziałki pierwszym porannym ekspresem, z gazetą w ręku i kawą...

...no właśnie, z kawą. Jakbyśmy się nie odżegnywali od kawy na wynos, są chwile, kiedy jest dla nas wybawieniem. Zwykle zdarza mi się kawę do pociągu nabywać w Coffe Heaven, bo ta sieć w całej Polsce rozłożyła się na dworcach. Ale w minioną niedzielę w Krakowie bliżej mi było do Cafe Club.


Nigdy tam nie byłam, ale nie maiłam czasu na zastanawianie się, pociąg odjeżdżał za 15 minut, a na szybce kawiarni napisane było, że dadzą mi kawę na wynos. Na początek zastanowił mnie opis: kawa czarna, kawa biała, a dalej już cappucino i cała reszta. Wydaje mi się,że Polacy są już na tyle kawowo wyedukowani, że wiedzą, co to jest americana czy latte. Ale dobra, spieszyło mi się, więc poprosiłam dwie małe kawy na wynos. Jedna białą, druga czarną. Na co pani mruknęła nieśmiało, że może jednak wezmę duże. Zapytałam, dlaczego, czy zabrakło im kubków? A pani na to, że nie, po prostu lepiej wziąć duże. Trochę mnie to poirytowało, bo nie miałam czasu na dyskusję. Ale zerknęłam na kubki i wtedy się okazało, że "duża" kawa, to kubek na oko 250 ml, w którym wlewają tak z 200 ml.
Oczywiście nie dziwię się takim proporcjom w stacjonarnej kawiarni, ale w kawiarniach na wynos mimo wszystko przyzwyczaiłam się do większych kubków, z których kawa starcza mi na pół drogi.
Ta też mi wystarczyła, nawet na całą drogę, bo po pierwszym łyku oboje z Piotrkiem zrozumieliśmy, że to był błąd. kawa była gorzko-kwaśna. generalnie smakowała jak jakiś napar z podeszwy. Jak jeszcze na dodatek pomyślałam, że dałam za te dwie kawy 18 PLN to tego już było za dużo. Co innego, gdyby była to kawa dworcowa, sprzedawana przez panią w kiosku. Toż już lepsza jest rozpuszczalna lurka z Warsa!
Sieć Cafe Club działa na zasadzie franczyzy, więc nie wykluczam, że lokal na ostatnim piętrze Galerii Krakowskiej to po prostu niechlubny wyjątek. Tak czy inaczej, ja do tego klubu należeć nie chcę i choćbym miała spać nad gazetą całą drogę w pociągu, kawy się tam już nie napiję.

Cafe Club
Kraków,
Galeria Krakowska
dodajdo.com

Święty Honoriuszu, patronie piekarzy...

Byłam we Francji, w Hiszpanii, we Włoszech... Wiecie, gdzie do kawy jadłam najlepsze croissanty? W Warszawie.

Niewiele rzeczy sprawia mi tak olbrzymią przyjemność, jak odkrywanie miejsc, do których chce się wracać już po pierwszym razie. Takich, gdzie można zaprosić znajomych bez obaw, że coś będzie nie tak. Gdzie obsługa jest schludna, przyjazna i nie rozwiązuje krzyżówek za ladą.

Z pieczywem mam zawsze ten sam problem co z kawą. Niby można je kupić wszędzie, ale jakość często pozostawia wiele do życzenia. Chrupiące bagietki, rumiane chlebki, croissanty z maślanym posmakiem... Brzmi pięknie? Pewnie. I niech nawet kosztuje więcej, ale żeby było dobre. Mam dość bagietek wypełnionych powietrzem i "firmowego" chleba z gumowym posmakiem!

Saint Honoré pachnie z daleka. Zajrzałam przez szybę, i przypomniało mi się, że nie mamy pieczywa na kolację. Wstąpiłam więc z zamiarem kupienia bagietki (4 zł). Przyglądałam się właśnie kanapkom, kiedy zagadnął mnie miły pan, z daleka wyglądający na Francuza. Z bliska zresztą też, choć mówi znacznie lepiej niż Pascal. ;) - Nie ma dobrej kanapka bez dobrego pieczywa - stwierdził, i zaczął opowiadać o bułkach, chlebie i tym wszystkim, co kusiło przez szybkę. Wzięłam więc jeszcze croissanta supreme (5zł) (od zwykłego croissanta różni się większą ilością masła i śmietany). No i espresso macchiato (6,50 zł), żeby mieć pretekst do opowiedzenia Wam o tym miejscu. Idźcie koniecznie do Saint Honoré, póki nie ma tam tłumów. Jest pysznie. A bagietkę zjadłam zanim dotarłam do domu.

Saint Honoré
ul. Krakowskie Przedmieście 20/22
Warszawa
dodajdo.com

Sexpresso

Przed weekendem nieco frywolny temat, na który natknęłam się buszując w sieci, czyli o dwóch rzeczach, które dotyczą (zaryzykuję) wszystkich obecnych na Kawowym: kawa i sex.

Okazuje się, że obu tym przyjemnościom jest bardzo po drodze. Na przykład w takim Seattle, gdzie, jak wieść gminna niesie, wypija się hektolitry kawy, od kilku lat funkcjonują i świetnie się mają tzw. sexpressos, czyli kawiarnie i bary typu drive-in. Najpopularniejsze z nich to The Sweet Spot (http://www.thesweetspotcafe.com/), Bikini Espresso czy Cowgirls Espresso. Jest to niewątpliwie jakiś sposób na niebywałą kawową konkurencję. Poniżej wideo w temacie:



Podążając jednak za tematem kawa + seks, natknęłam się na ciekawą informację. Otóż szczycący się swoją długowiecznością Kubańczycy zgodnie twierdzą, że zawdzięczają ją stronieniu od alkoholu oraz regularnego korzystania z takich właśnie przyjemności jak kawa, seks i cygara. Coraz lepiej, prawda?

Idąc dalej, portal Durex.pl donosi o błogosławionym wpływie na nasze życie cynamonu. Dawniej Chińczycy podobno wwiercali go sobie w genitalia (nie żartuję!), ale dzisiaj znamy kilka lepszych sposobów: na przykład dodanie cynamonu do kawy. A to oznacza zadziałanie ze zdwojoną siłą, bowiem kawa również zaliczana jest do afrodyzjaków.

Na Uniwersytecie Southwestern pracuje niejaki prof. Fay Guarracci. Zajmuje się m. in. badaniem właściwości kofeiny. Swego czasu dowiódł, że podawanie kofeiny samicom szczurów znacznie wzmacnia ich libido. Zawsze jakoś dziwnie się czuję, jak ktoś mówi, że badał coś na szczurach a potem odnosi to do ludzi. Oczywiście mam do szczurów i myszy wiele szacunku z racji tego, że są to gatunki, które sporo cierpią dla naszego dobra. W każdym razie po zrobieniu wokół tego hałasu profesor zaczął wycofywać się rakiem, że owszem, uhm, owszem, kofeina działa, ale na pewno, to ona działa tylko na samice, które nigdy nie miały kontaktu z kofeiną. Czyli zapowiadało się dobrze, a wyszło jak zawsze.

Zatem pozdrawiam przedstawicieli naszego gatunku, którzy czytają Kawowego. Jeśli Wasza samica nigdy nie piła kawy, już wiecie, co macie podać jutro na śniadanie do łóżka;)
dodajdo.com

Przedłużony odpoczynek w Coffee Lungo

Mam grupkę znajomych ze studiów, którzy trafili do tej samej branży co ja, w związku z tym uznaliśmy to za dobry powód spotykania się co jakiś czas. Opowiadamy sobie wówczas anegdotki z czasów studenckich (nie tak odległych) i zaśmiewamy do łez z branżowych rewelacji. I za każdym razem, wybieramy inne miejsce.
Wczoraj trafiliśmy więc do Coffee Lungo. Jechałam tam bez przekonania. Kawiarnia przy Alejach Jerozolimskich? Tam nie może być miło. Nastawiałam się na tłum i zgiełk. I zostałam mile zaskoczona.

Coffee Lungo mieści się w kamienicy przy skrzyżowaniu Jerozolimskich i Kruczej. Wygląda niepozornie. W środku czekają na nas kanapy na pierwszym i drugim poziomie, przyjemnie stonowane kolory i przeszklona ściana. Za oknami zgiełk, jeżdżą tramwaje, samochody i autobusy, ludzie przechodzą przez pasy, ale to wszystko oglądasz jak w niemym kinie. W środku jest przyjemnie i cicho, muzyka tylko towarzyszy, nic nie rozprasza uwagi. Słowem, świetne miejsce do spotkań.
Byliśmy tam od 18.00, więc gdyby miało to być miejsce zalewane przez tłum, zapewne nie znaleźlibyśmy miejsca. Tymczasem zastaliśmy kilka osób pochylonych nad książkami i gazetami. Spędziliśmy tam więc trzy godziny, śmiejąc się w głos i rozrabiając na całego. Kelner niezwykle uprzejmy, nikt nas nie uciszał, nie dopytywał czy chcemy zamówić coś jeszcze, nie dawał do zrozumienia, że siedzimy za długo. Naprawdę nie chciało mi się opuszczać tej kawiarni.

Tyle o klimacie. Co do kawy – moi znajomi przyzwyczaili się już, że zaczynam od końca, czyli od espresso. Wzięłam zatem małe espresso – podane jak należy w gorącej filiżance, z cremą, odpowiednia ilość. Niestety kwaśne jak diabli. Być może akurat źle trafiłam. Robiąc sobie przerwę na sernik z kruszonką (smaczny), zamówiłam latte, a raczej kubełek kawy z mlekiem. Ale bardzo smacznej, mogę spokojnie polecić.
W menu znajduje się sporo pyszności – sałatek, kanapek, obiecujące menu śniadaniowe. Znajomi testowali sałatki i zajadali ze smakiem.

Chociaż espresso mnie rozczarowało, na pewno będę wracać. To świetny punkt do spotkań, samo centrum, cicho, można spokojnie porozmawiać. Na śniadanko można wpaść już o 7.30.
Mile zaskoczyły mnie ceny: espresso 6 PLN, doppio 9 PLN, sernik, jeśli się nie mylę (tego już nie sprawdziłam na rachunku) ok. 10 PLN, latte chyba tyle samo, bo za ten tercet zapłaciłam około 25 PLN.

Coffee Lungo
Warszawa,
Aleje Jerozolimskie 42
Godz. 07.30 – 00.00
dodajdo.com

Przerwa na reklamę :)

Drodzy Czytelnicy,
ponieważ testowanie kolejnych kaw i odwiedzanie kolejnych kawiarni mocno nadwyręża nasze domowe budżety, a jednocześnie chciałybyśmy jak najczęściej prezentować Wam nowości, postanowiłyśmy umieścić na blogu boks z miejscem na reklamę.

Wybrałyśmy system reklam Ad Taily (www.adtaily.com), stworzony specjalnie z myślą o blogerach. Daje nam to gwarancję, że reklamy nie będą inwazyjne i nie będą przesłaniały treści bloga. Ponadto, to my decydujemy, jakie reklamy będą wyświetlane oraz w jakim miejscu będą widoczne. Zapewniamy również, że emisja reklamy nie będzie miała wpływu na treści zamieszczane na blogu - zresztą, zapewne nie pozwolilibyście na to i szybko odkryli takie niecne zabiegi.

Liczymy, że ta decyzja nie wywoła w Was sprzeciwu. W zamian obiecujemy jeszcze więcej kawowych rewelacji, a w przyszłości - kto wie, jeśli zareklamuje się u nas Porsche;) - jakiś zlot kawoszy?...

Pozdrawiamy i zapraszamy do klikania reklam, jeśli się kiedyś pojawią. Zyski są z tego co prawda tak niewielkie, że nie kupimy sobie za to ekspresu, ale na kilka kaw starczy na pewno!

Magdaro & I.nna
dodajdo.com

Spiesz się powoli na Kubusia Puchatka

Idziesz rano na autobus do szkoły. Jakieś 100 metrów od przystanku widzisz, że autobus podjeżdża. Mógłbyś podbiec i zdążyć, ale nie przyspieszaj kroku. Idź swoim tempem i przyjmuj pewne fakty jako naturalną kolej rzeczy. Nie buntuj się, dostosuj plany. Festina lente.

Takie nauki dawał nam w liceum leciwy Profesor L., który uczył nas języka polskiego. Ta rada, którą akurat wcieliłam w życie, przypomniała mi się podczas wizyty w Cafe Lente. Do dzisiaj nie mogę uwierzyć, że nie zaniosło mnie wcześniej na ulice Kubusia Puchatka.



Nie wiem czy uwierzycie, ale to miejsce w centrum Warszawy, w którym panuje spokój, możesz posiedzieć na zewnątrz ciesząc oczy starymi drzewami i kamienicami, a jednocześnie tłum przechodniów nie wznieca tumanów kurzu, które osadzają się na Twojej cremie.

Po drugie, obsługują Cię ludzie, z którymi chętnie byś się zakumplował. Bez zbędnego nadęcia. Czujesz się jak Friends w Central Perku.

Na swojej stronie internetowej założyciele kawiarni piszą:
Chcieliśmy stworzyć miłe, przytulne wnętrze, gdzie można dobrze i zdrowo zjeść, pogrążyć się w rozmowie, lekturze książki lub gazety. Na antresoli nie ma muzyki, żeby nie przeszkadzała w wymianie myśli. (...) To dobre miejsce, żeby zatrzymać się na chwilę. Jesteśmy Holendrami, więc pragmatyzm i tolerancja to klimat naszego dzieciństwa i młodości. Chcemy się tym podzielić z innymi, pokazać że sprawy idą zgodnie w parze: dostaniesz zdrowe, domowe potrawy, a z drugiej strony możesz palić, napić się wina i piwa, podamy Ci mocną kawę. Wiemy jak jest. Wszyscy pracujemy nad sobą, ale nikt nie jest idealny. Warszawa, jaka nas urzekła wiele lat temu, pozbawiona była krzykliwych reklam, promujących się marek. W telewizji były dwa kanały: Jedynka i Dwójka. Ta przejrzystość nas uwiodła: sklep to delikatesy, kino to jedna sala projekcyjna i popcorn. Jesteśmy zmęczeni tym, co nas otacza. Wiemy, że Wy także. Dlatego nie podejmowaliśmy współpracy z dużymi korporacjami, żebyśmy nie byli zmuszani do pokazywania Wam ich reklam, żeby nasze i Wasze głowy, i oczy mogły odpocząć od zgiełku miasta.

No nie mówcie, że Was ten opis nie rusza. I tym razem nie jest to pusty marketingowy przekaz, precyzyjnie dopasowany do grupy docelowej. Tak po prostu tam jest.

Co dobrego można dostać? Piłam rozkoszną lemoniadę (jeśli nie przekręciłam, bo był jeszcze drugi napój podobny). W każdym razie dostałam szklankę wody z cytryna, limonką, listkami mięty, a na dole był brązowy cukier. Pyszności. Nie próbowałam przekąsek, ale w menu jest pełne pozycji typu slow food. Możecie także celebrować picie yerba mate, którą dostaniecie w tradycyjnych mate, a Wodę w dzbanuszku.
No i belgijskie piwo... Jestem akurat piwoszem. Przy czym, umówmy się, piwosz to nie jest osoba, która wypija skrzynkę browca tygodniowo. Uwielbiam ukraińskie Obolony, polskiego miodowego Ciechana, słodko-gorzkiego pomorskiego Koźlaka czy delikatne jak Japońskie kobiety tamtejsze piwa. Dla smakoszy zatem Cafe Lente to miejsce, gdzie znajdą najlepsze belgijskie piwa, wysokiej fermentacji: Blanche de Namur, Douvel czy Ichtegem's Oud Bruin.

Ale zaraz, zaraz... zapytacie, gdzie w tym wszystkim jest kawa. Jest i kawa. Poprosiłam espresso, ale tak się zagadałam z koleżanką, że spróbowałam je dopiero po chwili, kiedy było już chłodne. Trudno więc ocenić jego walory. Ale jak tylko tam wrócę (a wrócę na pewno) przyjrzę się kawie dokładniej.
Pomimo tej pominiętej kawy, daję Cafe Lente kredyt zaufania. To wyjątkowe miejsce, więc nie mówcie o tym zbyt wielu, żeby zawsze znalazło się tam dla nas wolne miejsce.

Cafe Lente
Warszawa
ul. Warecka 8/30a (wejście od Kubusia Puchatka)
pon-pt: 9:00 - 22:00
sob-ndz: 11:00 - 22:00
dodajdo.com

Empetrucha dla śpiochów

Dla wszystkich tych, którzy przespali sobotnią audycjęw Radiu Euro (Program IV Polskiego Radia), mam mp3. Niestety nagrane tylko od połowy spotkania (a początek był chyba jednak ciekawszy).
Żałuję, że temat był usilnie sprowadzany na pole (cytuję) "uzewnętrzniania się". Liczyłam mimo wszystko na ciekawsze pytania, a przynajmniej bardziej otwarte, nie sugerujące odpowiedzi. Można było porozmawiać o tym, dlaczego ludzie czytają blogi i czego na nich szukają, dlaczego je piszą i co im to daje. "Uzewnętrznianie się" wcale nie jest tutaj odpowiedzią na te pytania (przy okazji zainteresowanych odsyłam do ciekawego badania niżej).
W sumie pożytek z tego taki, że Kubie przynajmniej udało się powiedzieć na antenie, że popełnił błąd rzucając 6 lat temu miłość swojego życia. Byłam ciekawa czy to zrobi:) Gratuluję mu zatem odwagi i pozdrawiam znaną mi tylko z opowieści Kaję - mam nadzieję, że słuchała akurat tego radia o tej godzinie.
Dziękuję tym, którzy wstali i słuchali, a także tym, którzy kibicowali przez sen:) Jeśli dzięki audycji trafili do nas nowi czytelnicy, serdecznie witamy!

Link do II części audycji: http://odsiebie.com/pokaz/5137925---b9d3.html

Blogi chłopaków, z którymi byłam w audycji:
Alan (ten rozbrajająco niski głos): www.2upblog.pl
Kuba (ten od wyznania): www.blogpowszechny.pl

Link do raportu z badania blogosfery: http://badania.gazeta.pl/pkf/1625/114670/badanieblogosferypl.pdf
dodajdo.com

Jaki ekspres kupić - cz I.

Tytułowe pytanie pojawia się bardzo często. Powraca w komentarzach pod postami i w mailach, a pomoc nie należy do najłatwiejszych. Pół biedy, kiedy ktoś choć trochę określi swoje wymagania, np. "ma kosztować nie więcej niż 500 zł i dobrze spieniać mleko". Najtrudniej doradzić komuś, o kim nie wiemy nic.





Ciśnienie
Na początek kilka wskazówek. Do zrobienia espresso potrzebujemy 9 barów ciśnienia. Większość ekspresów ciśnieniowych na rynku chwali się 15 barami. To wartość maksymalna, jaką w stanie jest wytworzyć pompa. Jeśli w opisie ekspresu, który nam się spodobał widzimy, że barów jest mniej niż 9-10, to nie ma sensu wydawać na niego pieniędzy. Lepiej kupić najprostszą kawiarkę, a na espresso iść do kawiarni.

Cena
Kolejna sprawa - cena. Z racji tego, że zwykle zmuszeni jesteśmy zmieścić się w jakiejś sumie, postanowiłam podzielić ekspresy godne uwagi na dwie kategorie. O tych najtańszych, za kilkaset zł, napiszę dziś. W kolejnej części będziecie mogli przeczytać o sprzęcie z wyższej półki, wartej tysiąc i więcej zł.

Temperatura
Z moich obserwacji i wnikliwej lektury opinii użytkowników poszczególnych modeli wynika, że z tanimi ekspresami jest jeden poważny problem: niestabilna temperatura. Raz jest odpowiednia, raz nie, a to przekłada się na smak przygotowywanej kawy. Myślę, że po części wynika to z faktu, iż większość tych tanich ekspresów nie ma bojlera, tylko termobloki, które konstrukcją przypominają przepływowe podgrzewacze wody. Dlatego przed zaparzeniem kawy warto przepuścić trochę wody, żeby rozgrzać wnętrzności ekspresu. Tanie ekspresy mają obudowę z plastiku, więc nie trzymają ciepła tak dobrze, jak te metalowe.

Pojemność
Kolejną sprawą, która ułatwia życie jest zbiornik na wodę. Coraz więcej w sklepach małych urządzeń, które są lekkie, mają obudowę z tworzywa i mieszczą w sobie 800 ml wody. To niedobrze. Ekspresu raczej się ze sobą na wakacje nie zabiera, więc nie musi być lekki. A im cięższy, tym bardziej stabilny, więc jest szansa, że podczas robienia kawy filiżanki nie będą nam "tańczyć" i zsuwać się z tacki. Te 800 ml wody to też trochę mało. Przepuścimy wodę przez ekspres, przepłuczemy grupę i dyszę do spieniania mleka, zrobimy dwie kawy i... Trzeba za każdym razem uzupełnić zbiornik. Nie ma również znaczenia czy jest tacka do podgrzewania filiżanek (zwykle wersja ekspresu z tacką jest droższa niż bez), czy nie, bo w takich domowych ekspresach ona i tak działa do d. Lepiej i szybciej wlać na chwilę wrzątek do filiżanki.

Saszetki i kapsułki
Bardzo modne stały się ostatnio automatyczne ekspresy na saszetki (podsy) albo kapsułki, choćby Nescafe Dolce Gusto. Plus za to, że kawa jest przyzwoita i zawsze taka sama. Problem z nim jest taki, że wymusza picie tej samej kawy przez całe życie ekspresu, bo kapsułki innej firmy nie pasują. Poza tym są dość drogie, a każda kawa to garść śmieci - coś z tym plastikowym opakowaniem przecież trzeba zrobić. Zwykłe ekspresy często mają dodatkowe sitko na saszetki i to jest o wiele lepsze rozwiązanie, bo daje możliwość wyboru. Poza tym jakoś mnie nie przekonuje cappuccino z mlekiem z proszku. A dyszy do spieniania prawdziwego mleka w tego typu urządzeniach nie ma.

A teraz kilka konkretnych modeli. Wybrałam te, które są na tyle popularne, że można spróbować z nich kawy u znajomych albo znaleźć sporo opinii w internecie. Z mojego klikania wynika, że najtańsza sensowna opcja to AEG 150. Kosztuje ok 350 zł, ale wygląda na więcej ;) Ma solidną, metalową obudowę, ciśnienie 15 bar, termoblok, 2-litrowy zbiornik wody, w zestawie sitko na 1 kawę, na 2 i do saszetek. Ma też swoje minusy - jest głośny, a lampka wskazująca poziom nagrzania często nie działa tak, jak powinna. Dyskusyjny jest też system Crema, czyli zaworki w kolbie (gwarantujące powstanie cremy), które czasem się przydają, kiedy chcemy użyć kawę gorszej jakości lub źle zmieloną; z drugiej strony - są zamontowane na stałe, więc dla kawoszy, którzy chcą doskonalić swoje umiejętności parzenia kawy to przeszkoda, bo na pierwszy rzut nie widać postępów.
http://www.ceneo.pl/1691069

Saeco Via Veneto za niecałe 400 zł wygląda może trochę prymitywnie, bo ma plastikową obudowę, ale jest dość cichy, a to spora zaleta, bo ekspresy za mniej niż tysiąc zł zwykle buczą. Ma bojler, spory pojemnik na wodę (1.5 l), ciśnienie - 15 bar, i cieszy się dobrą opinią wśród użytkowników.
http://www.ceneo.pl/1679478

Dobra opcja w tym przedziale cenowym to także Rowenta ES 180, za nieco ponad 500 zł http://www.ceneo.pl/136653 Ciśnienie - 15 bar, zbiornik na wodę o pojemności 0,8 l, po napełnieniu filiżanki kawą urządzenie automatycznie się zatrzymuje, co zapobiega przelaniu, a więc można np. włączyć ekspres i spokojnie iść w tym czasie do lodówki po mleko ;)


Trochę Was już znam, więc wiem, że zaraz pojawią się głosy: "czemu tylko trzy ekspresy?". Bo to tylko rzut oka na rynek. "Jaki kupić ekspres do 500 złotych" to pytanie podobne do "jaki kupić używany samochód do 15 000 złotych?". Jaki? Nie mam bladego pojęcia! Zależy czy ma być miejski, terenowy, rodzinny czy kombi. I czy używany 3 lata czy 10, czy benzyna czy gaz, czy z Polski czy z zagranicy... Podobnie z ekspresami: wybór jest tak duży, że każdy musi sam zastanowić się nad kryteriami i dopiero wybrać.

A porównanie z samochodami jest na miejscu z jeszcze jednego powodu: te trzy ekspresy, o których dziś piszę, są jak Maluch - każdy kiedyś od niego zaczynał i był dumny, że ma samochód. Dopiero potem przesiadał się do Dużego Fiata, Opla czy innego Mercedesa, a jak życie się dobrze ułożyło, to nawet do Maybacha. Wśród ekspresów do kawy też są Mercedesy i Maybachy, o których kiedyś napiszę. Dziś o maluchach - w kolejnym poście o średnim segmencie.

Zobacz również:
Jaki ekspres kupić - cz. II

dodajdo.com