Najlepsze espresso w mieście?

Sterta świeżych pomarańczy, gotowych, by wycisnąć z nich sok, pieczone na miejscu (!) ciastka i bułeczki oraz kawa, będąca w stanie zadowolić najbardziej wybrednego smakosza. Pierwsza lepsza włoska kawiarnia? Nie, nie tym razem. THE BARISTA ESPRESSO BAR & BAKERY w Złotych Tarasach! Ich espresso to numer jeden w moim prywatnym polskim rankingu.

Od momentu przekroczenia w sierpniu granicy włosko-austriackiej nie piłam jeszcze tak dobrej kawy. Klasyczne espresso italiano, jakiego w Polsce nie spotkałam. Delikatny smak, mocny aromat i spora dawka kofeiny. Można by ten wpis zatytułować happy-go-lucky, czyli co nas uszczęśliwia, bo właściwie wszystko sprowadza się do tego zdania. Ale do rzeczy.

Nie lubię centrów handlowych. Za dużo tam hałasu, za dużo ludzi, zbyt wiele byle jakiego jedzenia i wszechobecna kawa w papierowych kubkach. Poszłam do Baristy spodziewając się nowego wcielenia Coffee Heaven - w końcu Michael Ovadenko, właściciel tego lokalu, był jednym z założycieli sieci CH. Ale nie. Papierowe kubki są tylko na wynos - na miejscu są filiżanki, świeżo pieczone ciasta i kawa z plantacji oznaczonych Fair Trade (Sprawiedliwy Handel). Za barem uśmiechnięte dziewczyny, które kawę traktują tak, jak na to zasługuje, czyli z miłością i wyczuciem. Niezdecydowanych klientów pytają o preferencje i proponują kilka kawowych drinków do wyboru. Dla siebie nawzajem też są miłe i sprawiają wrażenie zgranej ekipy.

Jedyny minus jest taki, że to bar kawowy a nie kawiarnia. Za kawę płaci się z góry, a potem trzeba poczekać na okrzyk "dwa razy espresso", "latte z karmelem" czy co tam zamawialiśmy. Wystrój - bez rewelacji, ale przyjemnie jest tam przysiąść na chwilę z gazetą czy laptopem (jest bezpłatne wi-fi). Optymistyczny pomarańcz na ścianach, kilka stolików, kilka krzeseł, kominek (niestety, elektryczny), dużo ludzi. No cóż, nie można mieć wszystkiego, w końcu nie zapominajmy, że to bar w centrum handlowym. Mimo wszystko coś czuję, że będę tam stałą bywalczynią. Pierwsza wizyta skończyła się na dwóch kawach - bo po tym fenomenalnym espresso (5,50 zł) chciałam się przekonać, czy to nie był przypadek i po zwiedzeniu kilku sklepów z ubraniami wróciłam do Baristy na Winter Tree Mocha (latte z czekoladą i miętą za 10zł). Ale jak zobaczyłam na swojej kawie czapeczkę z najprawdziwszej, okropnie kalorycznej, pysznej bitej śmietany to już wiedziałam, że o przypadku w tej kwestii nie może być mowy.

Zamiast pointy powiem tylko, że dziś znów tam byłam...

The Barista Espresso Bar&Bakery
ul. Złota 59
na parterze w Złotych Tarasach
(22) 222 02 04
dodajdo.com

33 komentarze:

W centrach handlowych niczego nigdy nie jem, ale kawę to obowiązkowo piję- czasami jeździmy specjalnie ;) Lubię dobrą kawę!!

a wiesz, że ostatnio się zastanawiałam, czy w Złotych można wypić dobra kawę... Omijam tamtejsza gastronomię szerokim łukiem i dotąd szkoda mi było czasu na testowanie. Ale skoro polecasz, to super, będę wiedziała, gdzie odpocząć podczas zakupowego szaleństwa;)

O Fair Trade pisałam już chyba u siebie, żeby mi tylko kasy starczyło to sobie cosik fajnego kupię. I z tego co piszesz już wiem że kawa taka prawdziwa a to co sprzedają w supermarketach to niebo a ziemia - popatrz ile się może człowiek nauczyć.

Tak, pamiętam jak pisałaś o kawie. Banalnie to zabrzmi, jak powiem, że człowiek się uczy przez całe życie, ale taka jest prawda. ;) A z tych dostępnych w marketach to ja najbardziej lubię Illy, choć też jest olbrzymia różnica między taką zapuszkowaną a świeżo mieloną.

A pomyśleć że do tej pory znałam tylko Jacobsa i Tchibo :) Ale to tak samo jak z herbatą, dla mnie kiedyś herbata to była po prostu herbata, a teraz umiem odróżnić smak zielonej Gunpowder od Senchy oraz cejlońskiej czarnej od chińskiej. Pozdrawiam :)

trochę na ogólniejszy temat. W jednym z tygodników zamieszczono tzw. dodatek o małej czarnej. Gdy to zobaczyłem, to sobie pomyślałem, że tutaj dowiem się na ten temat więcej. A tam najważniejsza jest reklama, a nie merytoryczny tekst...

Alu, ja też umiem odróżnić zieloną herbatę od każdej innej - ale to dlatego, że nie lubię zielonej. ;)

Trickster, a u nas nie dość, że nie ma reklam, to jeszcze autorki miewają odmienne zdanie na pewne tematy. Wolność słowa gwarantowana. :)

Taka tam wolność słowa, dobieranych słów komentować nie wolno. ; D (nie, nie obrażam się:))

Byłam w Bariscie, espresso pochwalam (choć nie ryzykowałabym od razu miana najlepszego w mieście). Ale - co najważniejsze - nabyłam w świetnej cenie włoską cafetierkę, o czym będzie następny wpis.

dobra kawa ......
marzenie :)

Byłem w Bariście dwa razy. W 2007 w grudniu podczas delegacji zamówiłem espresso, drugi teraz w 2008 też w grudniu. Rok różnicy i no cóż po ostatnim drugim razie już trzeciego nie będzie. Wybacz, ale lepsze espresso wypiłem w niepozornym stoisku w Galeria Mokotów na samej górze. Jak to się nazywało a już wiem Coffeina coś tam. Pani widać, że miała jakieś pojęcie. A w Bariście pani musiała nieźle się na uderzać dzbankiem o blat aby piana nie wyglądała jak z płynu do mycia naczyć. Chociaż i tak wygladała. Kawa gorzka, ja nie słodzę tu musiałem posłodzić i tak nie dopiłem do końca nie dało rady.

Pozdrawiam

Coffeina Bar? Byłam tam wczoraj. Galeria Mokotów to moje rejony. ;) To co tam dostałam to była jakaś masakra... Chciałam o tym nawet wkrótce napisać pod hasłem "czego nie wolno robić kawie". Dziewczyna, która mi te kawę robiła, nie miała zielonego pojęcia jak się obchodzić z ekspresem, nie ubiła kawy w sitku, po czym dała mi filiżankę wypełniona po brzegi tak, że nie dałam jej rady donieść do stolika. Crema była blada i zniknęła jak w nią dmuchnęłam. Wypiłam na poprawę smaku szklankę soku ale i tak jeszcze długo miałam nieprzyjemny posmak w ustach.

Czynnik ludzki jest tu nie do przecenienia. Różnica polega na tym, że nowicjusz z Baristy, któremu kawa "nie wyszła" ma szansę się czegoś tam nauczyć, a dziewczyna z Coffeiny nie, bo nawet nie ma od kogo.

No prosze. Pani, która robiła dla mnie espresso odpieła kolbę, wyczyściła, namieliła, ładnie ubiła, przepłukała grupę (co nawet w Bariście tego nie widziałem - po co przepłukuje się grupę w gastronomicznych ekspresach tłumaczyć chyba nie muszę) i mimo, że leciutko przeciągnęła ekstrakcję to i tak efekt był jak dla mnie zadowalający. Czyli pani pojęcie miała czego nie mogę powiedzieć o pani w Bariście, która waliła dzbankiem o blat. A by jeszcze trochę poprzykładować to wracając z W-wy zawitałem wieczorem we Wrocku na Bielanach do PitzaHut i po jedzonku postanowiłem napić się espresso bo jeszcze troszkę drogi mnie czekało. Na zadane pytanie pani czy wie jak wygląda espresso otrzymałem ładny i prawidłowy opis tego co znajdzie się w mojej filiżance. No i kto by pomyślał. Więc nie wystarczy pracować przy ekspresie aby znać się na kawie jak i można znać się na kawie nie będąc Baristą.

Pozdrawiam

Zapomniałem dodać. Nowicjusz nauczy się kiedy mu się chce, a nie wtedy kiedy traktuje pracę jako tylko zarobek.

Pozdrawiam

Widocznie mieliśmy do czynienia z inną panią w Coffeinie. Jestem w stanie wziąć pod uwagę, że akurat źle trafiłam i może inna dziewczyna na innej zmianie umie tam zrobić espresso. Ale... kawa to nie wszystko - mnie niemal tak samo jak oszukane espresso zniechęcają do tego miejsca stojące całymi dniami ciastka na ladzie. Tabuny ludzi koło tego chodzą, chuchają, kichają, od czasu do czasu przewija się też pani z maszyną do mycia podłogi. Nie mówiąc już o zapachach z pobliskiego MCDonald'sa. Mając w pamięci ten obrazek tym bardziej dziwi mnie to, co Ty piszesz o tym miejscu. Zupełnie inna bajka.

W Bariście byłam do tej pory trzy razy i wszystkie kawy były duuużo powyżej średniej. Espresso macchiato było przepyszne, z gęstą, kremową pianką bez bąbelków. To nie była kwestia smakowało mi albo nie - to wyglądało i smakowało tak, jak powinno.

A że Ty źle trafiłeś w Bariście... No cóż, bardzo mi przykro. Gdyby to był mój lokal, to bym Cię w ramach przeprosin zaprosiła na kawkę od mojej najlepszej baristki, żeby zatrzeć poprzednie złe wrażenie. Ale, niestety, nie jest. ;) Tym bardziej nie rozumiem, skąd ta nutka złośliwości w poprzednim poście.

Halo Miśki-Ryśki! Nie dowiedziemy, kto z Was ma racje, bo niby czyj gust-perspektywę mielibyśmy przyjąć. Moim zdaniem rzecz sie rozbija o to, co napisałam we wczesniejszym komentarzu: bardzo trudno mówić o najlepszym espresso w mieście. Bo każdemu zasmakuje gdzie indziej, na espresso to nietylko dobra kawa i świetny sprzet, ale także kunszt baristy, co sami przyznaliście.
Ale żeby ginąć za kawę, to już przesada;)

Fakt, ciężko mówić o najlepszym espresso w mieście, możemy mówić jedynie o subiektywnych odczuciach.

Byłem w Bariście kilka razy zwabiony pozytywnymi recenzjami na forum Cafe Preggo! Osobiście nie dostałem tam ani razu niczego wybitnego. Kilka razy było znośnie, ale więcej razy espresso było przepalone i strasznie gorzkie.

Moim skromnym zdaniem w Złotych Tarasach dużo lepsze espresso można dostać w Green Coffee na górze, albo można też wyjść ze Złotych i skoczyć do niedalekiej Monsoon Cafe.

i.nna, pamiętasz może jak wygladała ta pani z coffeiny, która Ci tak źle zaparzyła kawę?

Nie, nie mogłam oderwać oczu od tej kawy, na nic innego nie zwróciłam uwagi. ;)

To i ja ostatnio dwa razy z rzędu odwiedziłam Baristę - raz z mężem, raz sama - i nie tylko latte, ale i ciastka czy wrapy tam zjedliśmy, i wszystko było doskonałe - szczerze mówiąc to brownie nawet pobiło moje domowe, co zdarza się wyjątkowo rzadko :)

A do tego jeszcze udało się mi tam kupić gadżety dla amatora baristy na urodziny męża i na dokładkę dostałam bardzo profesjonalny instruktarz :)

Super miejsce i gorąco polecam :)
I dzięki za ten post, bo pewnie nie poszłabym tam, gdyby nie ta zachęta - jakoś nie spodziewałam się tak smakowitej kawiarni w centrum handlowym :*

no to cieszymy się bardzo:)

Poszłam specjalnie (no, nie całkiem - byłam w Złotych T.), z ciekawości. Akurat trafiłam na jakiś straszny kocioł, godziny szczytu czy coś w tym stylu - współczułam obsłudze. Co do espresso - niezłe (także zdaniem wybrednego TŻ), ale nie wybitne; imho zbyt kwaśne (ale to raczej gatunek kawy) i trochę zbyt rozwodnione.
Natomiast to, co mi się naprawdę nie podobało w tej knajpie, to menu. Żyjemy, bądź co bądź, w Polsce. Czemu 3/4 menu było li i jedynie po angielsku? Mam na myśli kanapki, ciastka itd.

@Ptasia; zgadzam się z tobą. Ostatnio zresztą mnie zdziwiło, że w radiu, zdaje się Chylińska, opowiadała, jak to przepada za brownie z lodami i czekoladą. ja tam sienie chce wymądrzac, ale u mnie w domu to się na takie ciasto po prostu mówiło "murzynek". mama piekła murzynka i mozna było go z lodami zjeść, z czekolada, a najczęściej to jednak tylko był posypywany cukrem pudrem i już. No ale może teraz taka dziwnie pojmowana polityczna poprawność, każe nam mówić brownie zamiast murzynek;)

Hm, ale czy to kwestia politycznej poprawnosci czy tego ze murzynek to nie to samo co brownie?

Na temat kawy dyskutowac nie moge ale na temat kuchni jak najbardziej ;)

Murzynek to dosc puszyste ciasto, z proszkiem do pieczenia (soda oczyszczona).
Brownie jest cudownie mokre, celowo niewyrosniete (bez proszku) i niedopieczone (wilgotny srodek - ja lubie taki nawet ciagnacy).

Dodatkowo klasyczne przepisy na murzynek zawieraja kakao a na brownies zawieraja gorzka wysokoprocentowa czekolade.

I dodatkowo moge sie zgodzic z Chylińska, cale zycie nie lubilam murzynka, jest dla mnie zbyt "nudny", zbyt suchy, za malo intensywny a brownies bardzo, bardzo lubie i dosc czesto pieke.

No i Marta mnie ubiegła w wywodzie na temat różnic ;) Faktem jednak jest, że brownie to zupełnie inny rodzaj ciasta, a nie tylko obco brzmiąca nazwa dla murzynka :)

Co do Baristy - ze dwa dni temu zamówiłam tam espresso macchiato i było jak zawsze super.
Ptasia, jeśli espresso jest tam Twoim zdaniem zbyt rozwodnione, to może następnym razem spróbuj ristretto?

No cóż, ja za to na wypiekach znam się przeciętnie, więc wyrażam skruchę i przyjmuję do wiadomości. Co więcej, dziękuję za wyjaśnienie:)

Tak, brownie a murzynek to nie to samo. Upraszczając, brownie jest mokry, a murzynek suchy ;) Najlepiej i dosadniej by wyjaśnił to mój TŻ, miłośnik murzynka (ale nie brownies :). Więc tu bym się nie czepiała nazw, ale były inne ciasta, jak najbardziej przetłumaczalne, po ang. No i przede wszystkim kanapki: czemu, czemu "Spanish ham" czy "Brie & cranberry"? Umyślnie powiedziałam pani, że poproszę kanapkę "z żurawiną i serem pleśniowym".
A ristretto jasne, że mogłabym poprosić - może następnym razem.

Czuję sie urazona ;)
Urazona zwrotem "faktem jednak jest".
Co oznacza to "jednak"?
No jest faktem bo na kuchni sie znam ;)

Nie czuj się urażona i wpadnij na brownie, bo sama całej blachy nie zjem, a chodzi za mną od jakiegoś czasu ;)

A "jednak" nie miało dotyczyć Ciebie, tylko ogólnie sytuacji. Taki skrót myślowy. Mówiąc naokoło - "M. ma rację. To jednak nie tak, że murzynek i brownie to to samo, choć mogłoby się tak wydawać, bo kolor ma podobny." :P

2 wrażenie - po pobycie na kawie z Tilianarą :): cappuccino jest naprawdę dobre. Mocne, i mleko bdb spienione. Kawa wciąż kwaśnawa, no, ale jak mówiłam, to kwestia gatunku i gustu.

w moim osobistym rankingu Barista jest na miejscu drugim..razem z Kafka (na Powislu). Najlepsza kawa w Wawie, a moze i wszedzie :) jest w Cafe Filtry na Starej Ochocie. Absulotnie pyszna.No i nie trzeba , saczac kawe patrzec na oblakany tlum zakupoholikow. Tylko na drzewo, albo psa na trawniku..
Naprawde polecam; po doswiadczeniu Filtrow..kawa juz nigdy nie bedzie taka sama ;-)

W moim rankingu Filtry też są na bardzo wysokiej pozycji, podobnie zresztą jak Francuska 30, gdzie często bywam bo mieszkam niedaleko :)
Pozdrawiam
I.