W deszczu cafe

Tak się ostatnio pechowo składa, że ilekroć umówię się z kimś na kawę, zaczyna padać. Nie, padać to mało powiedziane. Od kilku dni w Warszawie w okolicach godz. 17.30 leje jak z cebra. Nie inaczej było wczoraj.

Z racji tego, że znów jestem słomianą wdową (J. na Wimbledonie wcina truskawki), i mam sporo wolnego czasu, nadrabiam zaległości towarzyskie. Plan był taki - zaprzyjaźniona para wpada do mnie na kolację. Ale w międzyczasie na moją klatkę schodową wparowali robotnicy. Wiercą, kują, tynkują, gładzą i malują - cholera ich wie, dlaczego wykonują te czynności jednocześnie, ale efekt jest taki, że wszystko spowite jest białym pyłem. Syf straszny, hałas jeszcze gorszy.... Głupio tak zapraszać gości na plac budowy, więc umówiliśmy się na mieście, pod Rotundą. Zanim dotarłam na miejsce, okazało się, że oni już są, i czekają w kawiarni, "bo zimno i pada". W której? "W biegu cafe", koło Domów Centrum. Po cichu liczyłam na jakąś knajpkę na Chmielnej, ale jak pada, to co robić...

Do tej pory byłam tylko raz w kawiarni tej sieci, na Puławskiej, w Europlexie. Dawno to było, więc wrażenia mi się nieco w pamięci rozmyły, ale kojarzy mi się, że było miło, że kawa niezła, a kanapka jeszcze lepsza. Zachwycona na pewno nie byłam, bo jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby tam wrócić, a po ostatnich opowieściach Magdaro (raz dostałam wode o smaku kawy(...), za drugim razem siedziałam w ogródku z byłym dyrektorem 40 minut i nikt do nas nie podszedł, a ostatnio jak zamówiłam kawę i pani wlała za dużo piany, to ściagnęła ja ręką (!!!), a kubek wytarła mokrą szmatą ze zlewu) to jedna z ostatnich pozycji na liście miejsc, które miałabym ochotę odwiedzić.

Niestety, mam złe wiadomości. W "W biegu cafe" na Marszałkowskiej wcale nie jest lepiej. Żeby wejść do sali na górze, trzeba było minąć dwa wiadra z brudną wodą i mopami. W środku tłok, kilkanaście stolików, przy każdym kilka osób. Duszno, klima jak widać (i czuć) nie działa tak, jak powinna. Przejrzałam kartę, przy czym od razu zostałam uprzedzona przez moich towarzyszy, czego nie zamawiać, bo nie ma. ;) To po co taka karta, w której nie ma połowy pozycji? No nic. Poczekaliśmy jeszcze ze 20 min na obsługę, po czym przyczłapała dziewczyna, z kwaśną miną i tłustymi włosami. Obraz nędzy i rozpaczy, którego dopełniały turkusowe skarpetki, jaskrawo odcinające się od czarnych rajstop i czarnych butów. Ja rozumiem, że ona jest zmęczona, że jej też jest gorąco, i że obsługa kilkunastu zatłoczonych stolików to może być trochę za dużo jak na jedną osobę. Ale prawda jest taka, że u mnie z taką miną nie pracowałaby nawet jednego dnia. I to wcale nie dlatego, że taka wredna jestem. Po prostu uważam, że nie każdy się nadaje do pracy z ludźmi.

Zamówiłam doppio (6 zł) i kruszonkę z leśnymi owocami (11 zł). Ania latte z lodami, Łukasz już był po kawie, więc poprosił o piwo. Minęło kilkanaście minut, zanim przyszło nasze zamówienie, a i tak bez piwa. I teraz gwóźdź programu. Doppio w zimnej filiżance, z marnym śladem cremy, z wielką, czarną dziurą pośrodku. Na pierwszy rzut oka widać, że niedobre. I faktycznie, do tej pory nie wiem, czy było bardziej kwaśne, czy gorzkie. Ciasto trochę lepsze, choć trochę przysuszone. W latte nie było lodów. Zanim piwo do nas dotarło pianka już dawno zdążyła opaść.

Posiedzieliśmy jeszcze trochę, pozachwycaliśmy się widokiem moknącej w deszczu Chmielnej (widok z okna, a właściwie szklanej ściany, to chyba jedyny atut tego przybytku) i już mieliśmy wychodzić, kiedy ktoś nas poprosił o 2 zł. Jakiś menel wszedł do kawiarni i chodził od stolika do stolika, prosząc każdą napotkaną osobą o kilka złotych, i nikt z obsługi nie pofatygował się, żeby go stamtąd wyprosić. Bez komentarza.

W biegu cafe
ul. Marszałkowska 104/122
Warszawa
wbiegucafe.pl
dodajdo.com

34 komentarze:

Knajpa idealnie wpisująca się w nastrój deszczowo-dusznej pogody. Dla dopełnienia panującej wkoło radości.

Kłamstwo i oszczerstwo! Oświadczam wszem i wobec, że... wcale nie wcinam truskawek. Bo drogie (2,50 funta za 10 sztuk) i niedobre. Polskie o klasę lepsze ;)

Granda, ta knajpa ze słowem "idealnie" naprawdę nie ma nic wspólnego ;)

J - ja i tak wiem swoje :P

No niestety, obsługa to 50% (albo i więcej)przyjemności z picia kawy (i nie tylko). Mieliśmy z P. ulubioną kawiarnię, w każdy weekend jedliśmy tam późne śniadanie, przeglądając weekendową prasę nad kawą i croissantem z czekoladą. Przez 2 lata naszego tam wizytowania obsługa zmieniała się, wiadomo. Z reguły poprawna, ale zdarzały się niezwykłe miłe wyjątki jak np. przesympatyczny chłopak z Kanady, podróżujący po Europie...Pewnego dnia pojawiła się pewna Panna, której sam wzrok mógłby zabijać. Nie dość że wiecznie naburmuszona, posępna, mrukliwa, nieprzyjemna wręcz, to traktowała klientów jak zło konieczne a najchętniej przegoniłaby ścierą;) Efekt taki, że wybierając się tam modliliśmy się aby w ten dzień miała wolne, bo mimo, że kawa pyszna i rogale przednie, to Panna kawę podająca psuła nam humor skutecznie. Dodam, że metoda "ja się uśmiecham i ty może się uśmiechniesz" w tym wypadku nie działała:)
Pozdrawiam!

No właśnie. Ja nie wiem, czy właściciele lokali nie zdają sobie sprawy, jakie to ważne, kto ich gości obsługuje? Mam wrażenie, że właśnie z tego typu lokalach (ruchliwe miejsce, centrum miasta, albo lokale typowo turystyczne, dla jednorazowych klientów) jest z tym najgorzej, bo ludzie i tak przyjdą, niezależnie od tego, czy zostaną obsłużeni z uśmiechem, czy nie.

Inna sprawa, że to może być też kwestia zarobków, atmosfery w pracy itd. Ale myślę, że i na to da się znaleźć sposób, na przykład znajoma restauratorka robi tak, że obsługa oprócz podstawowej pensji dostaje też jakiś procent od obrotów. Mają być mili i się starać, bo sami na tym skorzystają. Może to jest jakiś system, bo nie widziałam,żeby ktoś nadęty w jej lokalu pracował.

myślę, że kluczowe jest słowo "gości" - jak się traktuje ludzi wchodzących do kawiarni jak gości, to wszystko jest dobrze. schody zaczynają się wtedy, gdy wchodząc do kawiarni ma się wrażenie że jest się klientem w urzędzie

A w Łodzi w Biegu jest samoobsługa. Co z tego, jak na zamówienie czeka sie dość długo (jeszcze dłużej, kiedy jest większy ruch), bardzo często dostaje się nie to, co się zamówiło, a potem czeka się jeszcze dłuzej na swoje zamówienie! Tylko jak się ma dużo czasu!:]
Niektóre ciasta/desery są niezłe, a ja najczęściej wpadam tam na smoothies. Wybór jest dość duży, ale jeśli prosi się obsługę o powtórzenie smaków (baaaardzo czesto zmienia się menu, o czym zdarza się nie wiedza ludzie tam pracujący) to trzeba liczyc się z ich fochami.
I tak jest i na Piotrkowskiej i w Manufakturze. I już wiem, że w Warszawie też tak jest:D Moze to nie przypadek, tylko ma być!
aha, w Łodzi też wchodzą bezdomni, Cyganki, a ostatnio między stolikami biegało dwóch chłopców, których tata obok w sklepie monopolowym pił piwo i nikt z obsługi nie zareagował. Izabela

"W biegu" to słaba opcja, ale jeśli już bawimy się w kawowy masochizm, to zajrzyjcie jeszcze do Coffee Shop Company (są dwa lokale, przy Alei Jana Pawła II przy Feminie i w Wola Parku). To jest dopiero coś. Tam Z ZASADY nie ma 80% tego, co figuruje w menu, a latte jest tak potwornie słodka, że nigdy nie jestem w stanie jej dokończyć. Do mrożonego koktajlu z pokruszonymi ciasteczkami podają słomkę zamiast łyżeczki i ciasteczek nie da się wyjść. Obsługa jest nadęta. No po prostu strach się bać.

Miało być "wyjeść" a nie "wyjść" :-)

Ja ich tez nie lubie, odkad mi zabrali moją ulubioną Daily Cafe na Świętokrzyskiej....

Byliśmy z Osobistym niedawno w jednej restauracyjce w mieścinie. Zjadłam rosół (b. dobry - jak domowy, z takimż makaronem), Osobisty zamówił camemberta z żurawiną, a oboje jeszcze pieczone pierogi. I wszystko fajnie, gdyby nie to, że: kawa wstrętna, ciasta nie ma u nich w ogóle - mimo że w karcie jest... że niby jest ;) Że zacytuję: "to po co ta karta"?

Zabawne, pracowałam kiedyś w tym miejscu i nie było (z tego co wiem) nadal nie ma dwóch wiader z mopami. Więc początek opowieści wydaje się nierealny. Jeśli chodzi o obsługę, to ja liczyłam zawsze na odrobinę zrozumienia. Może dziewczyna miała bardzo zły dzień? Wszyscy krytykują, a tak naprawdę mało kto wie jak wygląda praca w kawiarni, szczególnie w TAKIEJ kawiarni.

Ja wiem jedno, wszystko wygląda całkiem inaczej kiedy przychodzi się tylko na 40 min po to aby wypić kawę i posiedzieć, a inaczej kiedy pracuje się 8-9 godzin. Czasem robi się przykro kiedyś zostajemy oskarżani o coś co nie jest od nas zależne, np. to czego nie ma.

hmmm dla mnie szczytem beczelności jest pozostawienie 20 groszy napiwku, badz po spozyciu kawy, ktorą sami robimy a pózniej przynosimy klientowi na górę i naprawdę jesteśmy mili, nie pozostawieniu ani grosza lub oczekiwaniu na reszty w wyskości 20 groszy... to jest dopiero żenada i chamstwo.I jak tu być miłym????

zacznijmy od tego ze jest trochę niescislosci w tym co pisze autorka nazwijmy to "listu" poniewaz:

- espresso doppio kosztuje 8zlotych a nie 6


piwo czasem naleje sie nam tak ze jest pianka a czasem ze nie ma tej pianki zycie to nie reklama ze piwo lejemy na "3palce" ;]

espresso to bardzo mala i mocna kawa wiec moze byc gorzka chyba ze ktos poslodzi to wtedy jest slodka ale kwasna to raczej nie ;]
zreszta nie ma kwaśnej kawy ;]

a co do wiadra przy wejscu na schody ,raczej niemozliwe poniewaz wiadro stoi na zmywaku a nie przed wejsciem na schody... raz ze wyglad to nieestetycznie dwa ze przeszkadza w pracy i jezeli juz mowimy o wiadrze ;) to jest jedno

a co do "menela" jak to pani brzydko ujela to wystarczylo zakomunikowac kelnerce czy kelnerowi o zaistnialej sytuacji badz powiedziec co Pania razilo badz co Pani przeszkadzalo jak jest duzy ruch nie sposob wszystko dostrzec...


Co do obslugi czasem jest trudno utrzymac usmiech na ustach przez 7-8h pracy wszystkim sie wydaje ze praca w kawairni jest lekka i przyjemna prawda jest inna... prosze zrozumiec ludzi ktorzy pracuja w kawarni kazdy moze miec zly dzien... my tez jestesmy ludzmi ... bardzo czesto zdarzaja sie klienci nie sympatyczni i nie mili
to tez troche wybija z rytmu pracy...

na drugi raz prosze pisac wszystko zgodnie z prawda a nie dopowiadac rozne nie prawdziwe rzeczy


co do klientow dwie najwazniejsze rzeczy Oferta Kryzysowa jest oferta TYLKO I WYłACZNIE NA WYNOS wiec KUPUJEMY KAWE I WYCHODZIMY Z KAWIARNI A NIE IDZIEMY Z KUBKIEM NA GORE I SIADAMY JAK GDYBY NIGDY NIC... PONIEWAZ KAWA KUPIONA NA MIEJSCU JEST DROżSZA NIZ NA WYNOS I JEST TO TROCHE NIE W PORZADKU WOBEC INNYCH KLIENTOW KTORZY PLACA WIECEJ ZA KAWE A JEST ONA TAKA SAMA...


A DRUGA SPRAWA NA MARSZALKOWSKIEJ JEST OBSLUGA KELNERSKA WIEC IDZIEMY NA GORE I ZAMAWIAMY U KELNERA NA GORZE A NIE PRZY KASIE NA DOLE BO POZNIEJ ROBI SIE GALIMATIAS A TAK JEST NAPISANE NA KTORY STOLICZEK IDZIE DANE ZAMOWIENIE I NEI MA POMYLEK CHYBA ZE KTOS CHCE usiąść NA OGRODKU CZY PRZY BARZE WTEDY ZAMAWIA PRZY KASIE

tak wiec drodzy klienci troszke zrozumienia dla nas kelnerow i baristów


pozdrawiam

Najłatwiej opisać coś co się widziało raz i to przez chwilę a w dodatku mówić o czymś co się wyczytało na Wikipedii- poradnik "kawosza" jaki jest na tym blogu.
PS. Kruszonka jest za 12 zł. ;D

można walczyć o swoje? jak widać można...

miejmy wszyscy oczy szeroko otwarte na takich "życzliwych" klientów, których widać nawet z oczyma szeroko zamkniętymi...

gratulacje dla autorki tego zdeszczowanego opowiadania :)

Oj... Zabolało niektórych. Jak to się mówi? "Prawda w oczy kole"? "Uderz w stół, a nożyce się odezwą"? "Najlepszą obroną jest atak". Ktoś nie potrafił zareagować na krytykę, więc postanowił mnie zmieszać z błotem.
Proszę bardzo.
Tyle tylko, że część argumentów trafia, że tak powiem, kulą w płot.
"Kawa nie może być kwaśna" - takiego absurdu dawno nie słyszałam.
Poradnik kawosza z wikipedii - to raczej nie tutaj, może to ktoś z Anonimowych uczył się z tego kawę robić?
Zamiast rzeczowych argumentów zaczęto mnie łapać za słówka, albo raczej za złotówki (nie 7, a 6, nie 11, a 12 - jakie to ma znaczenie?!).
Blog się wam - Anonimowi miłośnicy W Biegu Cafe - nie podoba? To zamiast pisać komentarze może zajmijcie się poprawą waszej kawiarni. I wam, i nam wyjdzie to na dobre, może jak następnym razem zajrzę (druga szansa) to będę miała okazję napisać coś pozytywnego...

Haha! A to dobre! ;)

Proszę mi pokazać gdzie był ten atak ja tylko wyjasniłam Pani błędy i tak na przyszlosc jeśli zacznie Pani cokolwiek pisac proszę sie zastanowic nad tym co Pani chce napisac i pisac wszystko zgodnie z prawda tutaj nie ma zadnego ataku na Pania...

moze Pani zamiast pisac rzeczy ktore odbiegaja od rzeczywistosci zajmie sie Pani sobą

pozdrawiam

Anonimowy - o ile rozumiem, że człowiek jest tylko człowiekiem i mogą mu umknąć pewne szczegóły (jak np: ceny produktów) to doprawdy nie rozumiem dlaczego klient musi znosić kwaśną minę kelnerki?! Kiepski dzień, zły humor czy problemy osobiste są prywatną sprawą i nie powinny być widoczne w pracy! To nieprofesjonalne! Niestety, praca z ludźmi czasem polega na tym, że trzeba zacisnąć zęby i iść dalej (wiem coś o tym). Jeśli taka praca kogoś przerasta to niech ją zmieni! A jeśli trafił się serio kiepski (jeden) dzień, to niech pomyśli wcześniej np: o zamianie/zastępstwie... O! tyle chciałam napisać od siebie.

To ja o innym "w biegu", mianowicie tym w Zlotych Tarasach. Ostatnio zachcialo mi sie espresso i jakos tak napatoczyl mi sie ten bar. Nie siadam, ale podchodze do baru i do kelnera i prosze o espresso. Ten z kolei zamiast spelnic prosbe zaczyna mnie przekonywac, czy aby na pewno espresso, bo dostane tylko odrobine kawki, wiec moze lepiej wieksza, z mlekiem itd. To ja mowie, ze nie, dziekuje, chce espresso. I tak pare razy,... ale cyz na pewno? W koncu ulegl i po chwili dostalem .... na oko pollitrowy papierowy kubek z odrobina kawy na dnie:))) Papierowy to rozumiem, bo chcialem na wynos, szybki strzal, ale taki ogromny kubek!!? O kremie nie moglo byc mowy, a kawa owszem moze byc kwasna i byla:) Ehhhh. Wiecej tam nie ide. Michal

Czy odwiedziła Pani Marszałkowska aby dać jej drugą szanse? jestem bardzo ciekawy czy tak się stało i nowej opinii.

@Michał - wyobrażam sobie, jaką musiałeś mieć minę;) mnie też zdazyło się,że kelner przekonywał mnie, że nie wiem co to jest espresso i na pewno będe rozczarowana;)

@Anonimowy - nie wiem,c zy I.nna, współautorka tego bloga i autorka tego tekstu, była tam drugi raz, ale ja tak. I niestety na pewno nie jest to miejsce, które będe odwiedzać czesto. Piłam latte, na espresso się nie odważyłam. Kawa nie jest po prostu powalająca, więc naprawdę jest więcej miejsc, które warto odwiedzić. nie zniechęcam, nie szkaluję, ale na pewno nie będę polecała.

Czy macie jeszcze jakieś problemy poza narzekaniem na obsługę w kawiarni? Cała strona na temat takiej pierdoły - żałosne... Jeśli wam się tak potwornie nudzi, zapraszają instytucje charytatywne, w których lepiej spożytkujecie swój ewidentny nadmiar czasu i będziecie mieli szansę z pustaków stać się ludźmi. Gwarantuję, że po przygodzie z wolontariatem i konfrontacji z prawdziwymi problemami, już nigdy nie wspomnicie koszmaru jakiego doświadczyliście przy zamawianiu kawy i ciasteczka. Chociaż nie powinno - wstyd mi za was...

Szanowny Anonimowy, który nie masz odwagi podpisac się pod takimi słowami.
Wyobraź sobie, że ja przez 5 lat byłam wolontariuszką. W hospicjum dla dzieci, w dwóch fundacjach wspierającej ubogich, przez trzy lata za darmo pracowałam w jednej z nich na pełnych obrotach robiąc to, za co dzisiaj mi sie płaci.
Interesuję się tez prawami człowieka, czytam mnóstwo o ludobójstwach i ofiarach wojen, zdarza mi się spontanicznie wysłać kasę na różne fundusze.
Ale być może nie mieści Ci się w głowie, że ktoś taki może mieć szersze horyzonty i na przykład mieć inne pasje. Moją pasją jest kawa.
Ten blog nie jest o tym, co jest w życiu najwazniejsze - wtedy oczywiscie nie byłby o kawie tylkoo wolontariacie, czynieniu dobra i w ogóle o sprawach zasadniczych.
Ale skoro jest o kawie, to mamy pełne prawo pisac takie rzeczy jak to, że w sieciowej kawiarni, która trzepie kase na przechodniach, wycierają Ci kubek brudną szmatą a na podejście kelnera nie możesz się doczekac 40 minut.
Twoje zarzuty sa na poziomie, którego nie zwykłam komentować, ale przez szacunek dla czytelników Kawowego, których Twoja uwaga też może dotknąc (wszak zajmują się czytaniem takich bzdur, zamiast wolontariatem), pozwoliłam sobie na odniesienie się do tego.
Polecam wystosować podobny komentarz pod wpisami blogerów, którzy będą narzekać na nową płytę jakiegoś artysty, na poziom obsługi w urzedach czy inne sprawy pomniejsze. I napisać, że wstyd Panu/Pani za to, że całą stronę zajmują się tym, że artysta fałszował na ostatnim koncercie.

Ten komentarz został usunięty przez autora.

Byłem, wypiłem, zwyciężyłem. Czy było źle? Aaaależ skąd! Było po prostu swojsko! ;)
Dzięki grze w tenisa, mam wprawę w machaniu rękami i tylko dlatego udało mi się przywołać kelnera, zanim opadłem z sił. Zjawił się z rozczulającym pytaniem retorycznym "czy przetrzeć stół?". :) Tuż wcześniej, na blacie tego mebla, stoczono coś w rodzaju wojny na jedzenie, więc doszliśmy do wspólnego wniosku, że małe przetarcie nie zaszkodzi. W ciągu kolejnych dwudziestu minut kelner robił to co robi najlepiej - nie pokazywał się. Kiedy poprosiłem o rachunek, nie miał pojęcia co zamówiliśmy i dla zmyłki zapytał czy zmienialiśmy stolik. Dobre, aczkolwiek nie za bardzo wiem o co chodziło. Na końcu jeszcze tylko gromki okrzyk "brak środków", kiedy pomyliłem karty, wręczając tą od nieużywanego konta i czas się rozstać. Sława to taka piękna rzecz - przez chwilę oczy wszystkich gości były skierowane tylko na mnie!
Czy jeszcze raz poszedłbym do tej knajpy? Z całą pewnością tak, bo gdzie indziej dostanę spektakl kabaretowy jako gratis do kawy? Wystarczy wyobrazić sobie, że obsługa jest szkolona do tego, aby stworzyć nietypową atmosferę i już czujecie się jak w innym świecie. Po krótkim namyśle doszedłem do wniosku, że "w biegu cafe" to coś na kształt współczesnych barów mlecznych. W tych miejscach wręcz nie życzę sobie fachowej obsługi! Pomyśleć, że gdzie indziej, po prostu dostałbym to co chciałem, bez żadnych przygód. To byłoby dopiero oburzające! :)

No proszę! A to ci historia! :)

Życzliwie donoszę, że espresso W biegu nadal paskudne, chociaż na obsługę nie miałam okazji się naciąć.

Hmm... przeczytałem z lekkim niepokojem. Do tej pory to była moja ulubiona kawiarnia - sieciowa, ale w Krakowie. Na prawdę nie ma się do czego przyczepić. I jeszcze ten torcik bezowy... pycha. Następnym razem przyjrzę się uważniej, choć wydaje mi się że kawiarnia to przede wszystkim kwestia ludzi w niej pracujących.
Pozdrawiam autorkę

Gdyby coś było nie tak, na pewno zauważyłbyś to na pierwszy rzut oka. Dobrze wiedzieć, że nie wszystkie lokale tej sieci są takie jak ten na Marszałkowskiej ;)
Pozdrawiam

istotnie espresso moze być kwaśne jak i gorzkie zarazem to się nazywa balans smakowy:)
Uwielbiam takie panie ą, ę co to bułkę przez bibiułkę.. ale nikt sie nie zastanowi dlaczego jest taka rotacja w tej "sieci" dlaczego pracują tam naburmuszone panny? a kto przyjdzie do roboty za 8 zł?! do tego nie wypłacane są wynagrodzenia na czas, ja wiem że gości to mało obchodzi ale jaka płaca taka praca. pozdrawiam..

Niestety, już ponad rok lokal ten nie istnieje. Miło by tam wpaść na kawę, nadal można tyle,że do Starbucks'a, który jest ewidentnie nie do posiedzenia, choć zrobili sobie kurioalny ogródek tuż na placu przed europleksem...