Egzotycznie, aromatycznie... Namaste India

Macie czasem ochotę na "coś zupełnie innego"? Innego niż stałe pozycje w domowym menu, innego niż kuchnia włoska, chińska czy kurczak z rusztu. Mnie tak ostatnio naszło. Naszło mnie na Indie.

Zachęceni entuzjastycznymi opiniami na Gastronautach wybraliśmy się więc do Namaste. Dobrze, że je wcześniej przeczytałam, bo pierwsze wrażenie było słabe. Ktoś zajął nam nasz - wcześniej zarezerwowany - stolik i wylądowaliśmy w miejscu między wejściem a WC. Później okazało się, że to miejscówka na wagę złota, bo ruch w lokalu był taki, że z braku miejsc ludzie zaczęli zamawiać jedzenie na wynos. Kolejny słaby punkt - menu... Na widok 120 pozycji zwykle uciekam. Zostaliśmy, bo zwyczajnie byliśmy głodni i nie chciało nam się "zwiedzać" okolicy w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.

Na przekąskę zamówiliśmy Ghobi 65, czyli panierowanego kalafiora z pomidorami i indyjskimi przyprawami (14 zł) oraz Chicken lababdar (kurczak w sosie cebulowo-pomidorowym z orzechami nerkowca, 24 zł) i Chicken madras (kurczak, cebula, papryka, dużo przypraw i mnóstwo chili, 25 zł). Do tego dwa rodzaje indyjskiego chleba (po 4 zł). Nigdy nie byłam w Indiach, więc nie wiem, czy tak właśnie te dania powinny smakować. Ale było bardzo dobrze, mimo że Chicken madras był dla mnie ciut za ostry. Lubię pikantne jedzenie, ale lubię też, kiedy w takim daniu czuć coś poza ostrością. Całe szczęście, że tuż obok nas stał dystrybutor z wodą. Przypuszczam, że ta woda już wielu uratowała - oczywiście można zamówić napoje z karty, ale jeśli się tego nie zrobi od razu (albo wypije się w oczekiwaniu na dania), to stanie w kolejce po wodę ze łzami w oczach i drapaniem w gardle jest ostatnią rzeczą, na jaką się ma ochotę w chwili, kiedy okazuje się, że zamówione danie jest ostrzejsze niż się spodziewaliśmy.

Jeśli wpadniecie do Namaste, spróbujcie Indian coffee (7 zł) z mlekiem i przyprawami. Na co dzień prawie nie piję kawy z mlekiem, a już na pewno nie z taką ilością. Cynamon wolę w towarzystwie jabłek. I sama byłam zdziwiona, jak bardzo mi ta kawa smakowała. Imbir, kardamon, cynamon i odrobina kurkumy to mieszanka, z pomocą której udało mi się odczarować owsiankę. Wprawdzie nie był to koszmar mojego dzieciństwa, ale też nigdy nie jadłam jej z przyjemnością, Taką z przyprawami polubiłam. Kawa w Namaste pachnie podobnie (głównie za sprawą kardamonu), może dlatego tak mi smakowała.

Namaste to nie jest miejsce bez wad. Wystrój nie powala, obsługa jest mało zorganizowana, kelnerki nie mówią po polsku. Do tego ruch jak na Marszałkowskiej i spory czas oczekiwania, najpierw w kolejce do kasy, żeby cokolwiek zamówić, potem jeszcze na realizację zamówienia. Ale miejsce broni się jedzeniem. Jeśli macie sporo czasu i ochotę na aromatyczne, egzotyczne jedzenie - to Namaste jest bardzo ok.

Namaste
ul.  Nowogrodzka 15, Warszawa
dodajdo.com