Gdzie zjeść w Ostródzie

Wszystkim, których ta bura zima zmęczyła, polecam jedną rzecz – zostawcie wszystkie „niecierpiące zwłoki” sprawy i zafundujcie sobie weekend przyjemności.

Gdzie na ten weekend? Choćby do Ostródy. Wprawdzie teraz nie traficie na festiwal reggae a pogoda nie sprzyja kąpielom w jeziorze, ale właściwie od tego „gdzie” bardziej istotne jest „z kim”. Tak się składa, że mamy w Ostródzie kogo odwiedzać. Jeśli też tam traficie, koniecznie wybierzcie się do trattorii La Riva. 


Powiedzmy sobie szczerze – to miasto nie słynie z kulinarnych atrakcji, a z opowieści ludzi, którzy tam mieszkają, wyłania się smętny obraz pseudo-włoskiej gastronomii, gdzie makarony gotowane „na zapas” i trzymane godzinami w lodówce to jeden z najmniejszych grzechów.

Na szczęście jest wspomniana La Riva. Nazwa może nieco pretensjonalna, ale jedzenie – zna-ko-mi-te! Pyszna pizza i świetne makarony byłyby wystarczającym powodem, żeby tam zajrzeć, bo w końcu dobra "włoszczyzna" zawsze jest mile widziana, ale w tej restauracji sporą część karty zajmują dania regionalne – ryby i potrawy z dzika. Do tego kilka prostych deserów, dobra kawa i bardzo obszerna karta bardzo różnych win z całego świata w różnych cenach, od kilkudziesięciu do kilkuset złotych za butelkę. 

Sałatka z krewetkami

Jeśli chodzi o pozycję obowiązkową – zdania były podzielone. W starciu zupa rybna kontra kapuśniak podział głosów był 3:1. Miałam dylemat, ale ostatecznie oddałam głos na rybną, ponieważ generalnie nie przepadam za taką zupą, a ta bardzo mi smakowała. Tak bardzo, że jadłam ja przez dwa dni z rzędu, co jest o tyle nietypowe, że sama w domu gotuję małe porcje, żeby nie musieć jeść dwa razy tego samego.

Kolejne odkrycie to dziczyzna. W ciągu dwóch dni zdążyłam „zaliczyć” pasztet, kotlety, szynkę i kiełbasę z dzika i wygląda na to, że zwiastuje to nadejście nowej, myśliwskiej ery w mojej kuchni.

Pasztet z dzika z żurawiną


Trattoria La Riva, 
Ostróda, ul. Mickiewicza 17
dodajdo.com