W tym klubie nie lubię

Uwielbiam podróże pociągami. Jestem córką kolejarza, więc zapewne mam to we krwi. A jednak źródłem mojego upodobania są setki biletów zgromadzone podczas studiów, kiedy regularnie pokonywałam trasę Warszawa-Kraków-Warszawa wracając do domu. Pociągi skojarzyły mi się więc na stałe z podróżą do czegoś, za czym się tęskni. Lubiłam wysiadać w piątek wieczorem w Krakowie, gdzie czekał na mnie już Piotrek, jak również wracać w poniedziałki pierwszym porannym ekspresem, z gazetą w ręku i kawą...

...no właśnie, z kawą. Jakbyśmy się nie odżegnywali od kawy na wynos, są chwile, kiedy jest dla nas wybawieniem. Zwykle zdarza mi się kawę do pociągu nabywać w Coffe Heaven, bo ta sieć w całej Polsce rozłożyła się na dworcach. Ale w minioną niedzielę w Krakowie bliżej mi było do Cafe Club.


Nigdy tam nie byłam, ale nie maiłam czasu na zastanawianie się, pociąg odjeżdżał za 15 minut, a na szybce kawiarni napisane było, że dadzą mi kawę na wynos. Na początek zastanowił mnie opis: kawa czarna, kawa biała, a dalej już cappucino i cała reszta. Wydaje mi się,że Polacy są już na tyle kawowo wyedukowani, że wiedzą, co to jest americana czy latte. Ale dobra, spieszyło mi się, więc poprosiłam dwie małe kawy na wynos. Jedna białą, druga czarną. Na co pani mruknęła nieśmiało, że może jednak wezmę duże. Zapytałam, dlaczego, czy zabrakło im kubków? A pani na to, że nie, po prostu lepiej wziąć duże. Trochę mnie to poirytowało, bo nie miałam czasu na dyskusję. Ale zerknęłam na kubki i wtedy się okazało, że "duża" kawa, to kubek na oko 250 ml, w którym wlewają tak z 200 ml.
Oczywiście nie dziwię się takim proporcjom w stacjonarnej kawiarni, ale w kawiarniach na wynos mimo wszystko przyzwyczaiłam się do większych kubków, z których kawa starcza mi na pół drogi.
Ta też mi wystarczyła, nawet na całą drogę, bo po pierwszym łyku oboje z Piotrkiem zrozumieliśmy, że to był błąd. kawa była gorzko-kwaśna. generalnie smakowała jak jakiś napar z podeszwy. Jak jeszcze na dodatek pomyślałam, że dałam za te dwie kawy 18 PLN to tego już było za dużo. Co innego, gdyby była to kawa dworcowa, sprzedawana przez panią w kiosku. Toż już lepsza jest rozpuszczalna lurka z Warsa!
Sieć Cafe Club działa na zasadzie franczyzy, więc nie wykluczam, że lokal na ostatnim piętrze Galerii Krakowskiej to po prostu niechlubny wyjątek. Tak czy inaczej, ja do tego klubu należeć nie chcę i choćbym miała spać nad gazetą całą drogę w pociągu, kawy się tam już nie napiję.

Cafe Club
Kraków,
Galeria Krakowska
dodajdo.com

14 komentarze:

Wiem, co czułaś pijąc kawę z CC... Niestety ostatnio miałam tę nieprzyjemność pić u nich latte. W Poznaniu otworzyli Cafe Club Style. Wnętrze ciekawe, całkiem fajnie pomyślane. Takie trochę w stylu glamour. Ale kiedy poprosiłam latte w normalnej filiżance, a nie w wysokiej szklance typu Royal, panna zmierzyła mnie wzrokiem i stwierdziła, że w filiżance to będzie cappucino. No cóż, skoro nie potrafią zrobić mi kawy w filiżance to ok. Wzięłam w Royalu. I już nigdy więcej nie wezmę. Kawa była mocno letnia, kwaskowata i właściwie zupełnie nijaka. Nie smakowało mi zupełnie, obsługa była niesympatyczna, więc CCS nie wpisze się na moją kawową mapę Poznania.

czyli coś jednak jest na rzeczy.

"napar z podeszwy"
no po prostu Twoje skojarzenia zawsze rozkładają mnie na łopatki ;D ale napar ten jestem sobie w stanie wyobrazić. A w Warsie pani Gienia zaparzyłaby być morze 'kawę po turecku" w szklance w metalowym koszyczku. Piłaś kiedyś taką? :)

Pociągi to genialna sprawa. O niebo czy dwa nawet lepsze niż śmierdzące autobusy/tramwajki. [ja tysz z rodziny kolejarzy, choć o pokolenie do tyłu.]

Jeśli wolisz spać nad gazetą, to znaczy, że napój kawopodobny rzeczywiście był ohydny. Przykre.

na szczęście mamy bogatą alternatywę. @liska, dziękuję za komplement. Parafrazując powiedzenie pewnej znanej Renaty, uwielbiam porównania jak koń owies;) pozdrawiam dziś z Rzeszowa! Jeśli zdążę,wpadnę do jakiejś kawiarni. A może ktoś z Was poleca?

Trochę z innej beczki, ale polecam stoisko z kawą (właśnie stoisko, nie kawiarnię) firmy MK Cafe w Blue City w Warszawie. Do tej pory uważałam MK za najniższą kawową półkę, ale chyba muszę zmienić zdanie. Zamówiłam kawę mrożoną i okazało się, że jest bardzo zimna, cudownie pienista. No i najważniejsze: smakowała i pachniała jak kawa, bo jej podstawą było dobre espresso. To nie jest takie oczywiste - jak sobie przypomnę mieszaninę mleka i kostek lodu, którą podają w Coffee Heaven pod tą samą nazwą i w tej samej cenie... Wypróbujcie koniecznie, też pewnie lubicie miłe zaskoczenia (chociaż po mojej recenzji to już nie będzie tak na 100% zaskoczenie).

W Galerii jest też Tribeca Cafe, zawsze smakowala mi tamtejsza kawa, mam sentyment jeszcze z czasów, gdy pierwsza Tribeca pod koniec lat 90. w W-wie byla jedną z pierwszych w Polsce kawiarni w stylu amerykańskim. Ale ja w Pl bywam rzadko, zatem nie wiem, czy trzymają poziom:-) Może sprawdzicie? (Nie widzę recenzji tej sieci, to jest sieć, też pewnie franczyza).

"Na początek zastanowił mnie opis: kawa czarna, kawa biała, a dalej już cappucino i cała reszta. Wydaje mi się,że Polacy są już na tyle kawowo wyedukowani, że wiedzą, co to jest americana czy latte."
Niestety jest to przekonanie, które nie potwierdza się w praktyce. Dość często zdarzają się klienci, którzy nie wiedzą co chcą zamówić, mimo opisów w menu pod nazwami i proszą po prostu o kawę czarną lub białą lub zamawiają espresso myśląc, że dostaną sporą czarną kawę. Trzeba się dopytywać co tak naprawdę spodziewają się dostać. Częściej zdarza się to w wakacje, gdy do nas nadmorze zjeżdzają turyści z całego kraju.

@Anna Maria - tak, Tribeca Cafe to franczyza (kawiarnie działają na licencji). Nigdy nie sprawdzałam, więc chętnie zajrzę, ale najprędzej do Tribeci na Brackiej w Warszawie, bo mam najbliżej. Natomiast Google mi mówi,że Tribeci są za granicą, więc może będziesz miała okazję się na nie natknąć.

@Zadora - ech, chyba muszę Ci przyznać rację. Kiedyś, też zresztą w Galerii Krakowskiej, czekając na pociąg poszliśmy do jednej z kawiarenek sieciowych (chyba Illy) i porposiliśmy espresso. Na co Pani nam zaczęła tłumaczyć, czy na pewno chcemy espresso, bo to jest taka mała kawa, 25 ml. Najpierw sie oburzyłam, ale Pani nam wtedy wyjaśniła, że klienski zamawiają esspresso albo nawet eKspresso i spodziewają się tak naprawdę filiżanki kawy i robią awanturę.

Dzięki, wydawało mi się, że Tribeca to, podobnie jak Coffee Heaven, polskie przedsięwzięcie, wzorowane na Starbucks. Tu w UK wyguglowałam Tribeca Cafe w Glasgow, ale to nie jest część sieci, nazwano ją tak po prostu na część dzielnicy nowojorskiej.

Jeśli ktoś źle pisze o CC tzn. że dyletant i się nie zna! ;)
Pozwoliłem sobie kiedyś na słowa krytyki CC na moim blogu i dziś (stąd ten komentarz) zostałem srogo zrugany. Oto dowód. Aż zatwierdziłem wszystkie komentarze, bo to iście "słitaśne komcie" :)

O, jak miło ;) Jakoś mnie to nie dziwi - u nas sporo komentarzy w tym stylu jest pod postami o Starbucksie i W biegu Cafe.

Miałam "przyjemność" odwiedzić Coffe Club dwukrotnie. Za pierwszym razem piłam kawkę w wersji schłodzonej. Nie była taka zła, jednak na zbyt bardzo wyczuwalny byl smak...wody. Było nieco za dużo kostek lodu.
Za drugim razem miałam ochotę na zwyklą kawę, bez mleka (czyli kawa czarna wg menu). Była dziwnie ciemna, nie miała w ogóle cremy, smakowała jak z ekspresu przelewowego... Jedynie smakowało mi tiramisu...

A ja polecam cafe club w warszawskim Wola Parku. Pyszne espresso, pyszne ristretto. Nie wiem, jak smakują kawy z mlekiem, bo ja lubię kawę, a nie mleko...