Kochanie, zabijesz petunie! Czyli o kawie w wersji vintage

Na weekend proponuję coś, co mnie naprawdę rozczuliło: reklamy kawy rozpuszczalnej Folgers, z lat 60. Jak wiadomo kawa instant, którą dzisiaj mamy w najgłębszej pogardzie, święciła wówczas triumfy i symbolizowała najwyższą nowoczesność:) Przy okazji spoty mówią naprawdę wiele o ówczesnym modelu rodziny, jeszcze przed rewolucją seksualną i wspaniałym rokiem '68.
Tym samym otwieram kategorię "kawa w reklamie". Osobiście dobre reklamy uwielbiam, na moich ulubionych nigdy nie wychodzę robić sobie kawy:) Wiele spotów reklamowych to majstersztyki - ze swietna muzyką, reżyserowane przez takie osobistości jak Wong Kar Wai czy David Lynch. Mam nadzieję, że zaproponowane na Kawowym reklamy i Wam przypadną do gustu. Na początek więc zacznijmy... niemalże od początku reklamy telewizyjnej;)


dodajdo.com

12 komentarze:

ja należę do osób które rano wsypują rozpuszczalną kawę do kubka

ale czasem ...... też robię kawę swieżomieloną w ręcznym młynku .... w filiżankach podając ją do dobrego ciasta (czyli mojej ulubionej krówki)

Te reklamy przypominają mi moje problemy z doborem codziennej rozpuszczalnej :)

Lenistwo nie pozwala mi na ekspres w domu ;)

Dla mnie ta różnica w smaku między kawą a "rozpuszczalnikiem" warta jest spędzenia w domu trzech minut dłużej. Nawet kosztem śniadania. ;)

Nie sądzę, żeby to była kwestia lenistwa, raczej tego, że nie dla każdego pyszna kawa o poranku jest tak istotna. Ja jak nie wypiję rano kawy, to pół dnia mam zepsute. To jest dla mnie konieczne do rozpoczęcia dnia, tak samo jak np. mycie zębów i głowy.

A swoją drogą myślę, że te kawy rozpuszczalne z lat 60. paradoksalnie mogły być lepsze niż teraz. Może wtedy jeszcze ktoś zwracał uwagę na smak, a nie tylko na obniżanie ceny i działania marketingowe.

Super reklamy!!

Nie piję kawy rozpuszczalnej, bo nie lubię!!

Ale rzyznajcie - był taki czas, kiedy w Polsce kawa rozpuszczalna to był powiew nowoczesności, prawda?;)
Oczywiście, sama też wolę z ekspresu czy kafetierki, ale jeśli mam ochotę na kawę lub ktoś mnie częstuje i ma tylko rozpuszczalną, to raczejnie rzucam fochem i z pewnym sentymentem popijam ten napój;)

A ja właśnie rozpuszczalną lubię i w niej się lubuję ;)

Oczywiście, nie dorasta tej z ekspresu do pięt nawet, ale muszę powiedzieć, że mamy już spory wybór naprawdę niezłych rozpuszczalników.

Poza tym leń jestem i tyle ;)

Może zrobimy jakiś test rozpuszczalników? Hmm?

A całkiem niedawno hitem były "kawki" 3 w 1. Ale ja jakoś nie mam sentymentu do kawy instant, to trochę tak, jakbym miała z rozczuleniem wspominać studenckie czasy zupek z kubka, które serwowałam sobie pod koniec miesiąca jak nie miałam kasy na prawdziwy obiad. Jeśli wspominam te czasy z rozrzewnieniem, to z zupełnie innych powodów.

Nie chcę nikogo uświadamiać na siłę. Jak lubi plujkę czy rozpuszczalną to niech ją sobie pije - pod warunkiem, że jest to świadomy wybór, że pije tak bo lubi, albo że smak i zapach są mu obojętne. A nie dlatego, że tylko to zna. Moja siostra na początku patrzyła na mnie jak na kosmitkę, na zasadzie "po co ci ekspres, przecież rozpuszczalna jest dobra". Ale ostatnio zaczęła jej smakować prawdziwa kawa i to taki mały sukces na moim koncie. ;)

A ja sama coraz częściej w obcych miejscach na pytanie "kawa czy herbata" odpowiadam herbata. Wolę nie ryzykować, bo choć w kwestii herbaty też jestem dość wymagająca, to lepsza herbata z papierka (mimo że czuć papierek) niż rozpuszczalna. Oczywiście i rozpuszczalnik wypiję, ale bez przyjemności, z myślą, że przecież w tym momencie ważniejsza atmosfera i chęć ugoszczenia mnie niż smak.

Co do rozpuszczalników - kiedyś też odróżniałam ich smaki i miałam swoje ulubione. Z tamtych czasów pamiętam, że czerwonej Nescafe nie da się pić mimo najszczerszych chęci. ;) Najbardziej jednak lubiłam Nescafe espresso, mimo że z espresso to nie ma nic wspólnego to dało się to pić. Ale od jakiegoś czasu słoiczek zalega na półce. Nie wytrzymuje konkurencji nawet z najtańszą mieloną kawą z marketu.

Popijam właśnie pracową kawę z ekspresu, świeżo zmieloną etiopską arabikę pachnącą cudownie i uwodzicielsko. Jeśli czegoś będzie mi brak w związku ze zredukowaniem mojego etatu, to właśnie tej kawy.

Jednak fakt, że uwielbiam kawę ze świeżo zmielonych ziaren, pokrytą pianką i cudownie kuszącą aromatem, nie przeszkadza mi w codzienniej przyjemności picia rozpuszczalnika.

Może dlatego, że kawę, którą Ty nazwiesz prawdziwą piję rzadziej, jako swoisty rarytas, przyjemność nie na codzień, a raz na kilka dni.

I tak rozpuszczalna jest codziennym elementem moich rytuałów. Dobieram sobie smaki, szukam tych, które smakują jak kawa (czerwona Nescafe ledwie ją przypomina) i tych, które nie mają dziwnego posmaku nadmiernej ilości chemikaliów użytych w procesie przemiany ziaren w rozpuszczalną substancję.

Tak sobie myślę, że na sobie przetestowałem już chyba z kilkanaście różnych rozpuszczalnych i Nescafe Espresso nie znajduje się na czele listy najlepszych. Postawiłbym tu raczej jedną z kaw Astry, która ma smak zbliżony do prawdziwej kawy :)

Uch... o rozpuszczalnikach, tych towarzyszach dnia codziennego, mogę długo pisać.

Ale i tak żadna z tych kaw nie równa się z tą arabiką z Etiopii...

Mniam :)

Hmm... chyba powinienem się wziąć do roboty ;)

Hm, tym razem ja się czepne kwestii formalnej. Nie ma czegoś takiego jak "przemiana ziaren w rozpuszczalną substancję" - kawa rozpuszczalna to tylko wysuszony napar z kawy. W zależności od sposobu suszenia mamy albo ciemne nieregularne granulki, albo jasne regularne granulki albo proszek. :)

Hmm... to czemu Jacobs smakuje chemią? ;)

Nie odpowiem ci na to pytanie, ponieważ dla mnie wszystkie rozpuszczalne tak smakują.