Coffee Heaven - prosto z Polski

Coffee Heaven na dobre wtopiło się w miejski krajobraz i jest wszędzie tam, gdzie dużo ludzi - w centach handlowych, w okolicach dworców PKP, przy biurowcach i ruchliwych skrzyżowaniach. Przyznam szczerze, że ta ekspansja jest dla mnie trochę przytłaczająca, bo najbardziej na świecie cenię sobie niewielkie kawiarnie z charakterem i... dobrą kawą oczywiście.

Dla wielu może być zaskoczeniem, że firma powstała w Polsce, w 2000 roku z inicjatywy czterech osób, którym brakowało w Warszawie miejsca, gdzie możnaby się napić kawy bez konieczności zasiadania przy białym obrusie i obsługi wyfraczonego kelnera. Od tego momentu minęło już 8 lat, i Coffee Heaven ma obecnie prawie 100 kawiarni, z czego połowa z nich mieści się w Polsce (25% udziału gwarantuje pozycję lidera na rynku), a prawie drugie tyle to lokale w Czechach, Bułgarii, Słowacji, Rumunii i na Łotwie.

Firma chwali się, że jest jedną z nielicznych sieciówek, którym przyświeca jakaś idea. W przypadku Coffee Heaven chodzi o to, żeby być blisko klienta i podać mu to, co lubi. Stąd lokalizacje i taka mnogość wersji kawy z mlekiem. W końcu z badań nad gustami Polaków niezmiennie od wielu lat wynika, że lubią słodycz i w kawiarniach najczęściej zamawiają latte. Idea brzmi nieźle, ale ja mam wrażenie, że to swoista odmiana kawowego populizmu i wcale nie chodzi o zaspokojenie oczekiwań gości, tylko o to, żeby w lokalu zostawili jak najwięcej pieniędzy i czym prędzej wyszli, nie zajmując miejsca przy stoliku. No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że w Coffee Heaven na Nowym Świecie kawa z papierowego kubka kosztuje dwa razy więcej niż w eleganckiej kawiarni na głównej ulicy Mediolanu?

Uważam, że papierowe kubki w kawiarni to zaprzeczenie istoty kawiarni. Podobnie jak kawa na wynos. Jestem miłośniczką "coffee break" i każda pora dnia jest na to dobra. Lubię wtedy usiąść przy stoliku, zamówić kawkę, poczekać na nią chwilę i podelektować się jej smakiem, zapachem. Poczuć kawiarnianą atmosferę i choć na moment wyłączyć się z rytmu dnia. Cenne doświadczenie zwłaszcza w Warszawie i tego typu dużych miastach, bo tu wszyscy gdzieś się spieszą i takie chwile są na wagę złota. Papierowy kubek nijak do tego nie pasuje, ani tym bardziej kolejka stojąca za moimi plecami i modląca się o to, żebym wreszcie zwolniła miejsce. Picie kawy powinno się chyba nieco różnić od tankowania samochodu, a w Coffee Heaven tej różnicy nie widać, bo kawę tam się pije na chybcika i na wynos. Zresztą ten pośpiech jest wskazany, bo po trzech minutach już czuć posmak papieru w ustach.

Nie zmienia to jednak faktu, że Coffe Heaven to przyzwoita sieciówka. W gruncie rzeczy cieszy mnie fakt, że tak wiele ludzi pije tam kawę, bo jest szansa, że oni też w końcu zostaną sprowadzeni na jedynie słuszną drogę. A wszystkie duże kawy z mlekiem są w Coffee Heaven dobre i jest to milowy krok od zalewajki w stronę espresso. Sporo moich znajomych udało mi się przekonać do kawy właśnie tam - zapraszając ich na wiadro mleka z posmakiem kawy.

Mój stosunek do Coffee Heaven jest jasny. Czasem, kiedy nie ma wolnej chwili, a głód kofeinowy aż ściska - jak najbardziej. Ale żeby tak na co dzień raczyć się kawą w biegu i w papierze - dziękuję bardzo. Poproszę espresso, bez mleka, bez pośpiechu i bez papieru. Dopiero wtedy w Coffee Heaven naprawdę poczuję się jak w niebie.


PS. Magdaro na temat kawy w papierowych kubkach ma zupełnie inne zdanie, ale przecież każdy może błądzić. ;)
dodajdo.com

13 komentarze:

Mój, wcale nie tak dawny luby, dostawał niemal wysypki na samą myśl o piciu kawy z plastikowego/papierowego kubka. Nie dziwiłam mu się wcale, tak jak teraz nie dziwię się autorce tekstu, że woli pić kawę w ceramice. Na szczęście wspomniana sieciówka nie jest jedyną na polskim rynku, w której dają przyzwoitą kawę i podają ją w nie w barbarzyński sposób. Do takich należy np: w biegu cafe. Fakt, że nie jest ona, niestety, tak dostępna jak CF. A co do klimatu... cóż... muszę przyznać, że w moim odczuciu CF jakiś ten "swój" klimat ma. Głównie polega on chyba na tym, że nie zobowiązuje. Można nakruszyć kanapką i zostawić ślad kawy na stoliku, bo nie ma na co odłożyć łyżeczki... A chodzenie po nowym świecie z papierowym kubkiem pełnym kawy o 6 nad ranem jest nawet przyjemne. Z resztą - klimat to szalenie specyficzna rzecz. Pamiętam, jak kiedyś przypadkiem trafiłam do jakiejś zapomnianej włoskiej kafejki, gdzieś niedaleko Val di Mello. Wystrój kawiarenki był nijaki, tak nawet jakby "peerelowski". Pod markizami siedzieli zmęczeni upałem tubylcy. Zamówiłam espresso i usiadłam obok nich. I nagle zrozumiałam, że klimat tego miejsca stanowią ludzie. Pyszna kawa i wszechogarniający spokój ukoiły trud 6 godzinnej podróży "stopem". A co do Wwa - polecam Karmę przy placu Zbawiciela. Idźcie i same się przekonajcie :)

W biegu cafe znam, kiedyś byłam i odniosłam całkiem niezłe wrażenie, ale że nie mam tego po drodze to na jednej wizycie się skończyło.

Jeśli chodzi o klimat to oczywiście masz rację, dlatego ja nie mówię nie CF w każdej sytuacji - i jeśli mam tam pójść z np. dawno nie widzianą koleżanką, bo akurat się przypadkiem spotkałyśmy na mieście, a CH jest zawsze "tuż obok" to jestem w stanie przeżyć kawę w papierze.

I też mamy takie doświadczenie z knajpkami - my tzn. ja i Magdaro. Trafiłyśmy do obskurnej kawiarni w jakiejś bocznej uliczce Triestu i jak zobaczyłyśmy, jak wyglądają serwowane tam kanapki to przeszła nam ochota nawet na zamówioną kawę. Ale kawa była dobra, filiżanki czyste, a nastrój, jaki wytworzyli ludzie przy sąsiednich stolikach - bezcenny. ;)

Oooo! czuję sie oburzonaaaaa! ;) Ale zamiast pisac tyradę w obronie CH, napisze jedno zdanie: lubienie kawy na wynos nie oznacza, że się ją woli od coffe break.
Niestety, nie należę do tych szczęśliwców, dla którychkażda pora dnia jest dobra na kawe. po prostu nie mam tyle czasu, dlatego od poniedziałku do piątku raczę się kawą z Gazeta Cafe lub wspomnianym CH i wcale nie czuję żadnego papieru.
czuję go natomiast w 'w biegu cafe" - nie dośc, że za kazdym razem, kiedy tam byłam, nie obsługiwano mnei w biegu, to jeszcze dostawałam straszną lurę.
Do CH i kaw na wynos mam zaś stosunek sentymentalny i o tym będzie następny wpis - zapowiada sie peirwsza powazna debata;)

A ja myślę, że to nie kwestia czasu, tylko dbałości o szczegóły. ;)Jak ktoś chce być w stosunku do mnie złośliwy, to mówi, że jestem drobiazgowa - i coś w tym jest. Jak byłam mała, to miałam pewną manię. Przykładałam do siebie nadgarstki i sprawdzałam, czy rękawy sweterka aby na pewno są równo podwinięte. A wieczorami odkładałam wszystkie zabawki na ich wyznaczone miejsca na półkach, bo nie mogłam zasnąć dopóki był bałagan. Z tego wyrosłam, ale nadal mam swoje wymagania i pewne warunki po prostu muszą być spełnione, żebym była w pełni zadowolona.

PS. W pracy kawy nie piję, choć mam pod ręką porządny ekspres z wbudowanym młynkiem. Ale odkąd sypią tam ziarenka gastronomicznej Tchibo przestałam go używać. Nie smakuje mi i już, wolę poczekać na coffee break w domu. ;)

A i tak nie ma to jak espresso w Mediolanie, co? :)

Też wolę pić kawę w pięknej ceramicznej filiżance, aniżeli w papierowym kubku...wyjatek stanowi Starbucks!W Stanach Ludzie nie mają czasu na picie kawy w lokalach i bardzo często zabieraja ją ze sobą.

W Polsce w wielu kawiarniach kawa Lavazza jest oszukiwana!
zawsze gdy mam okazję to proszę o proszki do prania i kawę znajomych z innych państw!! Czy tez zauważyłyście różnicę??

Witam serdecznie! Po pierwsze świetny blog, ten, jak i Autoblografia! Gratulacje! Po drugie, juz na temat kawy, muszę od siebie dodać, że w przypadku kawy w papierowych kubkach jestem raczej po stronie Magdaro... Uwielbiam moje codzienne poranki w Starbucks w Madrycie- po prostu nie potrafię sobie odmówić Caramel Machiatto z dodatkiem cynamonu, wanilii i gałki muszkatołowej! Słówko do Magdaro: naprawdę warto poczekać na Starbucks- są mistrzami.
Pozdrawiam i w wolnych chwilach zapraszam na mojego bloga...

Paulina, a ja się trochę boję tego Starbucksa w Polsce - nie lubię żadnych "fastów", ani jeśli chodzi o jedzenie, ani o kawę. I uważam, że znalezienie 15 min na kawę w ciągu dnia to naprawdę nie jest problem nawet dla bardzo zapracowanej osoby.

Poza tym nie podoba mi się, że tak chętnie przejmujemy wszystko z USA - Walentynki, Hallowen, McDonalds... Przykłady możnaby mnożyć. A prawda jest taka, że nawet psia karma ze Stanów jest do d...

Ale jak wejdzie Starbucks to na pewno przetestuję i powiem Ci co o tym myślę, nie biorąc pod uwagę papierowego kubka.;)

Agnieszko, witamy, zawsze to miło jak się pojawiają nowe osoby, "znajomi znajomych" itd. :)
Jeśli chodzi o coffee-to-go to akurat Ty jesteś usprawiedliwiona - na ulicy w Madrycie to nawet papier może mieć swój urok. Jestem zakochana w Hiszpanii, w moim rankingu to ciągle kraj nr 1, choć ostatnio jego pozycji zagrażają Włochy. Myśleliśmy nawet o tym, żeby się przenieść do Madrytu na stałe...

Ja lubie kawe w papierowym kubku, tak po amerykansku, jak Ally McBeal ;)
Ale ja nie smakosz kawowy i wolno mi sie mylic i nie trzeba mnie nawracac i moge sobie tkwic w tym bledzie po wieki, tralala :D


PS. wreszcie znalazlam archiwum, nie wiem jak mi umknelo wczesniej ;)

Oj zgadzam się że fakt iż przejmujmy wszystko od USA tak chętnie jest po prostu smutny :(. Kiedyś postanowiłam odwiedzić Starbucksa w Warszawie gdy zrobiłam sobie pzrerwę w czsie mojego śmigania po stolicy na rowerze. Nie pasowałam do przecietnego klienta tej kawiarni bo nie byłam wylansowana i zdecydowanie nie wyglądałam atrakcyjnie w moich rowerowycg gatkach i bluzce. Usiadłąm sobie w ogródku i popijałąm kawę z papierowego "wiadra" a ... turyści robili zdjęcia nazwie "Starbucks"! Nie wiem o co biega. Nie wyobrażali sobie że w Polsce może być cokolwiek co jest na zachodzie? Może być tylko obyśmy wybierali inne rozwiązania póki możemy. Mamy wybór!
Tak poza tym - bardzo miły blog:)

lubiłam tę kawę na studiach, potem jednak stwierdziłam, że kawa jest za słodka - i to wrażenie mam do dzisiaj

generalnie kawa jest za droga; urasta tu do dobra luksusowego

czasem chodzę do CH na desery, mają doskonałe Chocolate Extreme...
[nie da się zjeść "na raz", ale ja jem połowę, a drugą zabieram zapakowaną w ładną torebkę do domu]