Nowica 21

Wydaje się miejscem na końcu świata. Z Warszawy jedzie się tam chyba z 7 godzin, a ostatnie kilkanaście kilometrów to droga pełna wiraży i stromych zboczy.

Ale jeśli po zimie tęsknicie za lasem, zapachem drewna, mokrej ziemi i wiosną w powietrzu, to Nowica - gdybyście się tam wybrali - spełniłaby te zachcianki z nawiązką. Byliśmy tam w kwietniu (dwa lata temu), ale tamtejszy klimat tak mi utkwił w pamięci, że co roku o tej porze myślę, że fajnie byłoby tam jeszcze kiedyś pojechać. Odwiedzić znajome miejsca, iść na długi spacer, zatrzymując się przy każdej kapliczce, podumać na wojskowym cmentarzu, pozachwycać się cerkwiami, poszukać smaczków, niewidocznych na pierwszy rzut oka. Co tu dużo mówić, Nowica nas urzekła. Nie tylko widokami.



Alina i Leszek, u których się zatrzymaliśmy, przenieśli się tam z Warszawy. Kupili ziemię w górach, tradycyjną łemkowską chyżę (taki dom z drewnianych bali, który w połowie był przeznaczony dla zwierząt) i kurnik, po czym z kurnika Leszek (własnoręcznie!) zrobił Mały Domek, w którym mieszkaliśmy (trzy sypialnie, salon z kominkiem, kuchnia i łazienka), a chyżę zmodernizował i teraz to jest piękny, drewniany dom - nowoczesny, ale wpisujący się w tamtejszy klimat, wypełniony urokliwymi drobiazgami wykonanymi przez samego Leszka, jego plastycznie uzdolnione córki i okolicznych artystów, którzy również upodobali sobie te okolice. Nie znaliśmy się wcześniej, więc tym milszym zaskoczeniem był sposób, w jaki nas ugościli. Z Alinką przegadałyśmy wiele godzin, popijając herbatę i grzejąc się przy (albo i na) wiekowym piecu, a Leszek męskiej części wycieczki zaimponował umiejętnościami budowlano-artystyczno-kuchennymi. Tak, tak, kuchennymi też - w trakcie naszego pobytu dwa razy piekł ciasto. 


Jadąc tam, trzeba wiedzieć o kilku rzeczach. Po pierwsze - żeby gdzieś zadzwonić, trzeba wejść na górkę za domem (na zdjęciu powyżej), niżej nie ma zasięgu. Do najbliższego sklepu, w Uściu, jest 5 km., ale też pieczywo tam jest lepsze niż w Warszawie i można kupować je raz na kilka dni. Dzieci są bardzo mile widziane i jest spora szansa, że jak pojedziecie tam w sezonie, to będą miały towarzystwo w swoim wieku do zabawy. Właściciele nie mają też nic przeciwko psom, pod warunkiem, że są pokojowo nastawione do ludzi i innych zwierząt. Jeśli chodzi o jedzenie - można sobie samemu coś ugotować albo zamówić śniadanie i obiadokolację. W okolicy nie ma żadnego baru ani kawiarni, więc kawiarkę trzeba zabrać obowiązkowo. 

Nowica 21
38-315 Uście Gorlickie
dodajdo.com

7 komentarze:

namiar przyszlosciowy, bo wybieram sie w tamte okolice w przyszlosci. A moze masz adresy dobrych miejsc w okolicach Zamoscia, Bialegostoku i Suwalk? Potrzebne na sierpien/wrzesien

Trafiłam tam kiedyś, dawno dawno temu i całkiem przypadkiem, włócząc się po okolicy z plecakiem. Pamiętam dużo kolorowych ludzi i wielką perkusję rozstawioną w przejściu między domem a stodołą :) I sołtysa, który, siedząc w swoim ogródku z fusiatą kawą w szklance, mówił z krzywym uśmieszkiem, że on się nie miesza, ale to chyba jakieś artysty, abo insze diobły tam mieszkają ;D

super jest ten pies
jaka to rasa?
gratuluję ciekawego bloga :)

Trzeba by odwiedzić to miejsce. Lubię takie miejsca z duszą, a to wygląda że ją ma :)

(znów obok tematu trochę.)

nie pamiętam, czy na Kawowym się pojawiło, a chyba warto, bo c'est parfait do kawy porannej ;)

http://www.dailymotion.com/video/x8m6xn_felipecha-en-live-matin-du-caf%C3%A9_music

(wersja płytowa jeszcze trochę lepsza)

salutacje autorkom!

@Fail-better - dziękujemy. Zaraz wrzucimy ku przyjemności pozostałym.
@Anonimowy - pies innej to dog niemiecki, o wdzięcznym imieniu Gaudi.

Mała aktualizacja, właśnie wróciłem z Nowicy 21 i uprzejmie donoszę że jest tam stary Zelmer kawę robiący :) nie trzeba brać kawiarki.