David Liss – co z tą kawą

Znacie jakąś książkę o kawie? Ale nie przewodnik, poradnik czy coś w rodzaju encyklopedii, tylko powieść, w której jedną z głównych bohaterek jest kawa?


Właśnie taką książką jest Handlarz kawą Davida Lissa. Rzecz się dzieje w Amsterdamie, w połowie XVII wieku. W Europie praktycznie nikt nie słyszał wtedy o kawie. Usłyszał i spróbował Miguel Lienzo, młody kupiec, który właśnie odkrył możliwości nowopowstałej amsterdamskiej giełdy towarowej, ale niestety, stracił na tym cały majątek. A kiedy spróbował, nagle zauważył, że kawa... ożywia ciało i umysł. Postanowił więc wszystkie pieniądze, nie tylko swoje zresztą, przeznaczyć na sprowadzenie do Europy wielkiego ładunku kawy. Reszty nie zdradzę, bo książka naprawdę trzyma w napięciu i warto ją samemu przeczytać, nie tylko ze względu na kawę.

Poza całą fajną akcją w powieści Lissa ciekawe jest to, że czytamy o czasach, kiedy ludzie nie mieli bladego pojęcia o kawie i zastanawiali się, co z tym zrobić – „to” się pije, żuje, czy może pali? Nikt nie wyobrażał sobie, że 300 lat później kawa będzie podstawą egzystencji (dzienne spożycie na świecie to półtora miliarda filiżanek) wielu ludzi. Zabawne, że nawet, jeśli ktoś nie jest kawoszem i przychodzi zaspany do pracy, to mówi nawet kawy nie zdążyłem się napić. A wszyscy ze zrozumieniem kiwają głowami i wysyłają delikwenta po filiżankę, która postawi go na nogi.
dodajdo.com

5 komentarze:

O! Może być niezła! Jak uda mi się ją złapać, to przeczytam. Ta kawa robi mi się coraz bliższa ;))

Oczko to szukamy jej razem :)

Ja swoją kupiłam nad morzem, na wyprzedaży. Bałtycka pogoda sprzyja rozwojowi czytelnictwa. ;)

W końcu udało mi się przeczytać tę książkę i muszę przyznać, że wciąga. Choć nie od razu. Jak się wzięłam za polskie tłumaczenie, to mi jakoś nie szło. Ale będąc ostatnim czasie w ... Amsterdamie ;) trafiłam na książkę w wersji angielskiej i postanowiłam dać jej drugą szansę. I ... nie mogłam się od niej oderwać. Dobrze napisana i skonstruowana książka i bardzo ciekawy poniekąd główny bohater (kawa:p) i wspaniałe tło w postaci Amsterdamu. I tylko kawy ubywało jakoś tak w ekspresowym (sic!) tempie.
Polecam bardzo!!!
A przy okazji dziękuję za sugestię ;)
Pozdrawiam_

Cieszę się, że sugestia okazała się trafna :) A za mną ostatnio Amsterdam chodzi... Zupełnie nie wiem czemu, nigdy tam nie byłam.