Opowiem Ci o moich ulubionych miejscach

Lista miejsc, w których lubię jeść mogłabym ciągle tworzyć na nowo. Zmieniają się okolice, w których bywam, moje upodobania i same lokale. Jedne miejsca znikają, inne zmieniają się nie do poznania, kolejne potrafią mnie oczarować, ale... tylko na krótki czas. Ale dziś będzie trochę sentymentalnie - winę za to zrzucam na karb tego, co się dzieje za oknem.

Na Jelonkach chodziłam na pierwsze randki z moim mężem do pizzerrii, która chyba się nawet nie nazywała. Akurat pizza była tam średnia, ale oboje mieliśmy blisko, a od samego jedzenia ważniejsze było towarzystwo i możliwość spędzenia trochę czasu sam na sam. I tak było super w porównaniu z McDonaldem, w którym się poznaliśmy ;)  

Kiedy mieszkałam na Mokotowie, jadałam często w Paście i baście. Byłam tam znów całkiem niedawno i wygląda na to, że - na szczęście - nic się nie zmienia. Rurki z czarnymi truflami, białą włoską kiełbaską i śmietanowym sosem jak zawsze smakują znakomicie. Moja siostra też kiedyś mieszkała w tej okolicy i wtedy chadzałyśmy na lody do Grycana na Puławskiej. Po wypróbowaniu chyba wszystkich możliwych smaków doszłam do wniosku, że moje ulubione to sułtańskie, śmietankowe i sorbet truskawkowy (koniecznie nakładane w tej kolejności) i teraz przeważnie zamawiam taki zestaw.  A jak jest bardzo, bardzo zimno, to polecam rurki z bitą śmietaną. W ogóle ta część Mokotowa to "moja" część Warszawy i jeśli w międzyczasie nie najdzie mnie na kupno domu pod Warszawą, w Barcelonie albo na jakiejś włoskiej wsi, to kiedyś tam wrócę.

Ale idźmy dalej. Studia to Harenda. To tam któryś z kolegów rozszyfrował na nowo skrót naszego wydziału. WDiNP - Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych - czyli Wódka Dziwki i Nic Ponadto/Na Piwo. Akurat do Harendy chodziłam raczej na grzane wino niż na piwo, ale skrót pozostał. W międzyczasie studiowałam też Politykę Społeczną - wprawdzie po trzech oblanych egzaminach z ekonomii doszłam do wniosku, że świata i tak nie zmienię, i że lepiej, żeby poprawą życia społeczeństwa zajął się ktoś, kto ma do tego więcej cierpliwości. Długo nad tym myślałam przy stoliku w ogródku U Pana Michała (na Freta), ale decyzji nie żałuję.

Z jednej pracy miałam rzut beretem do Restro i Czarnej Oliwki. Przyzwoite lokale, zwłaszcza w porównaniu z pobliskim Chicago, gdzie są niedobre sałatki i nadęta obsługa. Ale nie tak dobre, żeby chciało mi się tam wybrać specjalnie. Kolejna praca to Fukier - ciągle mam do tej restauracji ogromny sentyment, ale chyba prędko się do niej nie wybiorę, bo tyle złych opinii usłyszałam w ostatnim czasie na temat tego miejsca, że boję się rozczarowania. Miałam tam swoje ulubione dania, ulubionego kelnera i swój stolik. Nie chcę sprawdzać, czy nadal serwują tam takie wyśmienite szparagi i zupę nic z chmurkami i czy robią tatara jak trzeba. Bo jeśli nie, to zawód byłby porównywalny z miłosnym. Jestem uczuciową hedonistką, więc wolę tego nie sprawdzać, nie rozmieniać dobrych wspomnień na drobne. Swego czasu bywałam też często w Słodkim-Słonym - sałaty są genialne, ale większość tamtejszych słodkości zrobiła się dla mnie... zbyt słodka.

Co teraz? Jazz Bistro Piękna - chyba nawet bardziej niż tamtejsze jedzenie lubię samo miejsce i muzykę na żywo. Lubię czekoladę z chili w To Lubię. Przy okazji zakupów w Złotych Tarasach zawsze wstępuję do Baristy. A ostatnio kilka razy byłam w Wiatrakach (dawniej Lente) i też chce mi się tam wracać, bo kawa dobra, obsługa taka, że chciałoby się z nimi zakumplować i nie ma tłumów - lokalizacja w centrum, ale przypadkiem nikt tam nie trafi. A które miejsca Wy lubicie?
dodajdo.com

6 komentarze:

Pasta i basta rzeczywiście jest genialna. Ja uwielbiam jeszcze Boathouse nad Wisłą. A z innych klimatów z czystym sumieniem polecam Wooka.

Akurat z Boathousem to ciekawa sprawa. Bywałam często obok - bo tam była moja plaża, chodziłam tam "wybiegać" psa. Ale na spacery z psem to się chodzi w stroju niewyjściowym, w wytartych dżinsach i brudnych butach i jakoś głupio tak się potem wybrać na kolację ;) A teraz plaża zamknięta i trzeba by się wybrać specjalnie. Ale skoro warto, to może się kiedyś wybiorę.

ooo, Harenda, jak mnie tam dawno nie było... aż mi się przypomniały te "wykłady" przy piwie ;)

Colombia Cafe na Nowym Świecie :)! No i Barista ale lokalizacja jest tragiczna bo nie jestem fanem Złotych Tarasów. Dobra kawa to podstawa :)

gazeta cafe rulezzz ;)

Żeby nie było, ta poprzednia wypowiedź op gazeta cafe to nie moja!;)