Odkrywanie Saskiej Kępy

Mój szwagier zawsze krytycznie odnosił się do Pragi. Mówił, że za Wisłą to już nie Warszawa. Z jego opowieści można by wnioskować, że daleko, brudno, niebezpiecznie, normalnie Azja. Może dlatego przejeżdżając kiedyś przez Wisłę powiedział, wzorem Juliusza Cezara, "kości zostały rzucone." Myślących tak jak on, spieszę uspokoić. Praga, jak każda inna część naszego miasta, ma swoje jasne i ciemne strony. Najjaśniejszą, bez dwóch zdań, jest Saska Kępa, na której mam przyjemność mieszkać. A Francuska, oddana w weekend po remoncie (pozdrowienia dla panów drogowców - zdążyli przed zimą, choć wielu w nich wątpiło), to - moim zdaniem - najfajniejsza ulica Warszawy. Ci, co mnie znają, wiedzą, że w moich ustach to największy komplement: na Francuskiej jest prawie jak we Włoszech. Co krok knajpka, cukiernia, herbaciarnia - naprawdę jest w czym wybierać.
 
Mieszkam tu od niedawna, więc jeszcze wszystkich nie przetestowałam. Nie byłam jeszcze na przykład (na pewno nadrobię) w kebabie Efes, który podobno jest najlepszy w Polsce, ani w cukierni Truskawka, słynącej z genialnego makowca. Ale posiedziałam z uroczą staruszką w słoneczny listopadowy dzień (a jednak są takie!) przy stoliku przed herbaciarnią Ganders. Babcia też jest zakochana w ulicy Francuskiej, choć stwierdziła, że kiedyś było fajniej. "Teraz ciągle te samochody z rykiem silników, ludzie gdzieś biegną, a kiedyś można było spokojnie wypić herbatę, czasem tylko dorożka przejechała, stuk, stuk, stuk". Babcia mieszka na Saskiej Kępie od osiemdziesięciu lat i wcale jej się nie dziwię. To miejsce naprawdę ma swój klimat. Jak powiedziała moja koleżanka, która długo tu mieszkała, "to taka Warszawa po drugiej stronie lustra".

Zapraszam wszystkich na Saską Kępę, do Pikanterii, pizzerii Na Winklu, Rue de Paris (na Francuskiej, nie Paryskiej) albo do legendarnej cukierni Misianka w Parku Skaryszewskim. Nie bójcie się, to naprawdę nie Azja. A propos, jadł ktoś kiedykolwiek lepszą chińszczyznę niż ta na byłym stadionie XX-lecia?
dodajdo.com

12 komentarze:

Mieszkam od zawsze niedaleko parku i śmieszyły mnie przez całe życie te niestworzone historie co tu niby się dzieje. W rzeczywistości jest dość spokojnie. Pyszne ciasta w cukierni Misiance, wspaniałe gofry i rurki z prawdziwą bitą śmietaną przy Wiatracznej w miejscu które działa od ponad 50 lat, wspaniałe spacery po Parku - za to wszystko kocham moją Pragę. I nikt nigdy mnie, mojej rodziny ani znajomych nawet nie zaczepił.

Starsza Pani z ulicy Francuskiej...
To brzmi jak początek wiersza, lub piosenki. Ach, i te dorożki!

Uwielbiam takie starsze Panie!
Przy następnej wizycie w Polsce, nie omieszkam zajrzeć na Francuską.

P.S. Ostatnio jadłam na Chmielnej, w malutkim wietnamskim barze, gdzie gotują ci, który przenieśli się ze Stadionu właśnie:)

Zaintrygowałaś mnie wzmianką o cukierni "Truskawka". Mieszkałam 37 lat na Pradze Południe, w tym także na Saskiej Kępie, ale nie słyszałam, aby istniała tam cukiernia o takiej nazwie. Czyżbym coś przeoczyła? Polecam natomiast na Saskiej Kępię cukiernię "Irena" - mają 2 punkty: przy Paryskieji przy Zakopiańskiej i b. dobre wyroby. Fajna jest też afrykańska Cafe Baobab - wcześniej mieściła się w tym samy lokalu Cafe Sax, w której bywała Agnieszka Osiecka. Warte uwagi są też pub "Pod Pstrągiem" (fajnie posiedzieć tam latem pod chmurką) i Karczma u Dedka w Parku Skaryszewskim - można się w niej poczuć trochę jak na wsi - zdarzyło mi się widzieć koło tej karczmy kury.

Hej, gdzie na Chmielnej ten Wietnamczyk?

Ten komentarz został usunięty przez autora.

Jeszcze chciałam dopisać, że do kultowych miejsc na Saskiej Kępie należy także Pizzeria Renesans bardziej niż z pizzy znana z pysznych, pieczonych kurczaków i frytek z sosami. Plecam też włoską restaurację Il Caminetto przy ul. Międzynarodowej.

Gdy mieszkałam na Saskiej Kępie, bardzo lubiłam spacery bocznymi uliczkami - jest na nich cicho, spokojnie i można popodziwiać ładne, nierzadko zabytkowe domy.

W kwestii barku wietnamskiego chodzi pewnie o Toan Pho przy Chmielnej 5/7 - niedaleko od Nowego Światu vis a vis Cepelii. Zapraszam na mój blog - jest tam opisany ten barek wraz ze zdjęciami potraw.

witam. Ja bardzo chciałbym mieszkać w Warszawie bo po Waszych recenzjach zawsze mi ślinka cieknie ;d

Jak będę niedługo w Wawie to na pewno oprócz owej ulicy Francuskiej odwiedzę również Słodkiego-Słonego Magdy Gessler. ;)

Moja propozycja: odwiedźcie czasem Kraków i napiszcie recenzje z tutejszych kawiarni i restauracji ;)

Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego,
Michał.

Możliwe, że już ktoś wam o tym pisał w komentarzach, ale może będę pierwsza:
koniecznie zajrzyjcie do Kępa Cafe - urokliwe miejsce, domowe ciasta, kawa fair trade w bardzo wielu wariacjach. Ja się zakochałam :)

Dzięki za wszystkie namiary - widzę, że jeszcze długo będę odkrywać Saską Kępę.

Michał - ja do Krakowa zawsze chętnie :) A Warszawa często rozczarowuje, ale generalnie da się lubić.

Ja jeszcze dorzuciłabym 2 sklepy: La petite France na ul. Zwycięzców i węgierski - Papryka, też na ul. Zwycięzców, ale po drugiej stronie Francuskiej - za rogiem od Efezu.

Węgierski? A kiełbasę z papryką tam mają? Na pewno mają... Coś dla mnie ;)