Jeśli wpadlibyście dzisiaj do mnie na kawę, zaserwowałabym Wam napój prosto z jednej z najlepszych plantacji kawy na świecie - Sigri, znajdującej się na wyspie Nowa Gwinea. No, może nie całkiem prosto, bo ziarna po dotarciu z Nowej Gwinei do Polski zostały wypalone w jednej z polskich palarni. Ale to tylko in plus. Papua New Guinea AA Grande Sigri, bo tak dokładnie nazywa się kawa, jest znakomitą towarzyszką poranków (choć dla śpiochów, których rano najlepiej budzić młotem pneumatycznym, będzie trochę za słaba). To taka kawa-flirciara, kawa-zjawa. Uwodzi aromatem (ech, jak wiele określeń dla kawy jest wyświechtane przez reklamy), ale po skosztowaniu zaskakuje - jest bardzo delikatna, nie jest kwaśna, idealnie wyważona, lekko gorzka, z wyczuwalną nawet dla laików owocową nutą. Klasa.
Papua New Guinea AA Grande Sigri została wyhodowana w poł. XX wieku ze szczepu Jamaica Blue Mountain (uhm) i rzeczywiście jest do niej trochę podobna. Jest to jedna z tych kaw, które można pić na wszelkie sposoby. Smakuje równie dobrze z ekspresu ciśnieniowego jak i z kawiarki, czy po prostu zalana wrzątkiem. Byle wcześniej świeżo ją zmielić.

Na koniec ogłoszenie. Paweł był tak miły, że czytelnikom Kawowego zafundowal 15% zniżki (prawda, że miły?). Myślę, że warto się skusić na małe zakupy...;)