Kaffee macht frei

I jak Wam się podoba tytuł? A jakby z tego zrobić hasło reklamowe?
Nie, przecież to mogłoby się źle kojarzyć...

Agencja reklamowa przygotowująca kampanię dla marki Tchibo nie miała takich oporów. Jedem das Seine, czyli Każdemu to, co się należy, to napis, jaki naziści umieścili na bramie obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. To samo zdanie, w nieco tylko zmienionej formie gramatycznej (Jedem den Seinen - Każdemu z twoich (bliskich)), znajduje się teraz na na plakatach reklamowych Tchibo na 700 stacjach benzynowych Esso w Niemczech.


Jak łatwo się domyślić, reklama wzbudziła kontrowersje. Obie firmy szybko wycofały się z kampanii, a przedstawiciele Tchibo zapewniają, że nie mieli zamiaru zranienia czyichkolwiek uczuć. Rzeczniczka Tchibo, Angelika Scholz, przyznała, że wybór sloganu "nie był szczęśliwy". Podobnie tłumaczy się Esso, zrzucając winę na agencję reklamową. Nieco inaczej ocenił całą sprawę Solomon Korn, wiceszef Centralnej Rady Żydowskiej. - Używanie takiego hasła świadczy o totalnej nieznajomości historii - powiedział.

Plakaty Tchibo mają wkrótce zniknąć ze stacji. Sprawa przycichnie, aż do następnego razu. Warto bowiem zauważyć, że to nie pierwszy taki przypadek. Kilka lat temu hasła upamiętnionego w Buchenwaldzie używał koncern REWE, reklamując tak urządzenia do grillowania. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że krematoria Buchenwaldu pochłonęły 35 tys. ludzi, to chyba można uznać tę reklamę za szczyt złego smaku.

Podobno ta część historii jest w Niemczech dobrze znana. Mam jednak co do tego poważne wątpliwości - w Polsce nikt o zdrowych zmysłach napisu takiego, jak tytuł mojego postu, nie umieściłby w żadnej reklamie. W Niemczech nad tą kampanią zapewne pracował sztab ludzi mogących się pochwalić wyższym wykształceniem i nikomu nie przyszło do głowy, że coś jest nie tak. Że to się źle kojarzy, że to niestosowne, że przecież jeszcze żyją ludzie, którzy widzieli tę bramę na własne oczy. Aż tak bardzo różnimy się od Niemców poczuciem przyzwoitości? Bo jeśli to kwestia jedynie różnic programowych w szkołach, to może jednak ten nasz poziom kształcenia wcale nie taki zły.
dodajdo.com

10 komentarze:

To czysta prowokacja była. Tak jak House, który się tłumaczył, że wcale nie chciał urazić katolików.
Zarówno slogan jak i póxniejsze przeprosiny były przygotowane i przemyslane przed startem kampanii, dlatego bezwzględnie ganię i nie popieram łamania takie tabu, jakie złamało Tchibo.

Szczerze powiedziawszy zastanawiałam się nad tym, czy to aby nie jest przemyślana strategia. Ale myślę, że może jednak nie, bo więcej mieli do stracenia niż zyskania...
House to trochę co innego - bo mają swoją jasno określoną grupę docelową, którą trudno obrazić takimi hasłami. A "ćibo" ma być dla wszystkich chyba, więc moim zdaniem jeśli to prowokacja, to pomysł nietrafiony.

Ja generalnie nie lubię Niemców przez samą narodowość, choć to pewnie głupie. Nie lubię ich języka, wyglądu, zachowań, wszystkiego po prostu. Próbowałam nawet przestać lubić ich parki rozrywki, choć to akurat niespecjalnie mi wyszło..
Ta reklama sprawiła, że sobie soczyście na Szwabów zaklęłam.
Cóż, niech będzie, że pod tym względem jestem uprzedzona. Dobrze mi z tym.

No i dobrze. A niechęć częściowo rozumiem, choć znam kilku sympatycznych Niemców. Mnie denerwuje niemiecka ekspansywność. Jak gdzieś są, to ich słychać z daleka. A w miejscowościach turystycznych to już jakaś masakra - co drugi hotel nazwany "pod Niemców" (jak choćby Germania we włoskim Bibione), ceny oprócz języka narodowego często podawane są także po niemiecku, a na plażach leżaczki w nienaruszalnym niemieckim porządku. Szkoda gadać. ;/

Hmm, Dziewczęta, skąd w Was tyle nienawiści? Rozumiem słuszne oburzenie spowodowane niesmaczną reklamą, ale to, że we Włoszech hotele nazywają pod Niemców to akurat nie jest wina tych ostatnich.

Do Włochów miejmy pretensje, że dostosowują się do profilu swoich turystów! Obraźmy się na nich, że Niemców w ogóle wpuszczają do swojego słonecznego kraju :P.

A porządek w leżaczkach to dobra rzecz. Mających wątpliwości zapraszam choćby do Tunezji ;).

Eee tam, kto tu mówi od razu o nienawiści. To raczej pewnego rodzaju zniesmaczenie.

Trudno się dziwić Włochom, że się dostosowują, skoro większość turystów to Niemcy... A że dla całej reszty to nie jest przyjemne to inna sprawa. Dla mnie było strasznie irytujące, kiedy przy płaceniu za bułki usłyszałam "cwaj ojro" - to samo przy rybach, kawie, pizzy i czym się tylko dało. Nie po to się jeździ do Włoch czy Chorwacji(doświadczenie sprzed roku) żeby słuchać niemieckiego.

A porządek w leżaczkach sprawił, że na pewno nigdy więcej nie wybiorę się do takiej stricte turystycznej miejscowości. W tym roku trafiłam tam przez przypadek, po tygodniu włóczenia się po Włoszech i nocowaniu w agroturystyce i hotelikach prowadzonych przez rodziny.
W Tunezji opalałam się pod palmą. Owszem leżaczki były, ale nie w takiej ilości. Kilkadziesiąt przy największych hotelach. W Bibione był zwarty szyk 30 tysięcy leżaczków. Pierdolonych leżaczków które sprawiły, że na plaży byłam dwa razy. I płakać mi się chciało, że można tak zepsuć plażę.

OK, nie wiedziałem, że leżaczków tam jest aż tyle :]. W takim razie ja również wolę Tunezyjski burdel leżaczkowy. Poza tym to bardzo pożyteczne info, teraz wiem, że jak plażować to niekoniecznie we Włoszech.

No właśnie, leżaczki jak okiem sięgnąć. Nie było ani kawałka pustej plaży, a szukałam dobrze, bo zależało mi na fajnym miejscu, gdzie możnaby posiedzieć całą ekipą w spokoju i jeszcze pobiegać z psem... Na szczęście nie wszystkie włoskie plaże tak wyglądają. :)My źle trafiliśmy - na cypelek z każdej strony otoczony wodą i leżaczkami. I tak dobrze, że to było po sezonie, więc leżaczki stały puste - nawet nie umiem sobie wyobrazić takiej ilości ludzi na plaży. Tym większy to był dla mnie szok, że wcześnie miałam okazję zobaczyć kawałek prawdziwych Włoch.

o jessooo, nie przypominajcie mi tych leżaczków w Bibione....

Hmm, tak sobie czytam i myślę, że:

po 1. primo - nie chcę bronić kampanii reklamowej i jej pomysłodawców, bo wykazali się szczególną niefrasobliwością w doborze reklamowego sloganu, jednak o jakąś szczególną perfidię bym ich nie posądzała. może hasło: każdemu to, co się należy funkcjonuje bardzo długo w świadomości/historii narodu niemieckiego, a napis nad obozem to po prostu epizod.
poza tym - wydaje mi się jakoś łudząco podobny do komunistycznego: każdemu według zasług. co o tym myślicie? brzmi podobnie, sens zachowany ale skojarzenie deczko inne.

po 2. primo: Niemcy są irytujący za granicą - zwłaszcza w duużych ilościach. mają pieniądze, jadą zawsze grupą i wszyscy kłaniają im się w pas - kto by tego nie wykorzystywał? tak choć odrobinkę? :)