Piszę, więc jestem. Wiosna wszędzie!

Jeszcze nie wiem, czy to reaktywacja. Mam czasem poczucie, że jak nie piszę, to mnie nie ma. Z drugiej strony - pół roku zimy skutecznie zniechęciło mnie do jakiejkolwiek aktywności. A jeszcze takiej, gdzie trzeba się dzielić nastrojami? Lepiej nie, byłoby monotematycznie - na zmianę tylko "dajcie mi wszyscy święty spokój" i "kurwa, znowu pada". Prawda jest taka, że czas od listopada do wiosny mógłby dla mnie nie istnieć. Dopiero teraz mam ochotę rozmawiać z ludźmi, umawiać się na mieście, robić zdjęcia pierwszym (hiszpańskim) truskawkom i całe mnóstwo innych rzeczy. Ta niepohamowana chęć działania jest momentami nieco męcząca. Wiosna = banan na twarzy i eksplozja energii. I pomysłów tyle, że z nadmiaru emocji nie mogę zasnąć.

Jeśli chodzi o impresje kawowe... Hm, przez 7 miesięcy niepisania trochę się tego uzbierało. I to pomimo tego,  że przez tę zimę wypiłam zdecydowanie więcej wina niż kawy, i nie bardzo miałam ochotę na "testowanie" nowych miejsc.Na szczęście te "stare" miejsca wciąż są fajne...

  • W Rucoli (ostatnio byłam w tej na Kruczej), nadal kawa jest dobra a obsługa tak miła, że aż chce się wracać. Niekoniecznie na pizzę, ale np. gnocchi z kozim serem - przepyszne.
  • Tuż obok Rucoli (też na Kruczej) jest Cafe Colombia. Wprawdzie na ichniejszych empanadas można sobie połamać zęby, ale na zupę curry-coco z kurczakiem, imbirem i krewetkami zdarzało mi się jechać z drugiego końca miasta. Kawa na 5+.
  • Lubię, kiedy w miejscach, do których często zaglądam, pamiętają moje ulubione dania. Kelnerka w Bella Napoli na Nałęczowskiej któregoś razu przywitała mnie szerokim uśmiechem i uwagą "O, jak dawno pani nie było. To co, spaghetti amatriciana?". To miłe.
  • Dni po zbyt długich imprezach ratuje Namaste na Nowogrodzkiej. Za każdym razem obiecuję sobie, że tym razem spróbuję czegoś nowego, ale przeważnie kończy się na 58 pozycji w menu - murgh adraki - czyli kurczaku z imbirem (duuużo imbiru) i indyjskimi przyprawami. Swoją drogą, menu jest  zbyt długie i stąd ten wieczny problem z wyborem. Na szczęście kawa jest jedna, z kardamonem i mlekiem. Tak dobra, że metodą prób i błędów nauczyłam się robić taką w domu.

Co poza tym? Brugia! Bajkowe miejsce, które zasługuje na więcej niż tylko kilka zdań moich zachwytów. Wprawdzie łatwo się zgubić, bo wszystkie uliczki są do siebie podobne, ale w tych zakamarkach same pyszności - czekoladki, mule, frytki i piwo (nie wierzę, że to mówię - piwo jest dobre!). Świetne miejsce na romantyczny weekend. Dwa dni wystarczą, żeby się zakochać w tym mieście, sama jestem tego przykładem.
dodajdo.com

5 komentarze:

Fajnie, że blog ma szansę na reaktywację :) Pozdrawiam serdecznie, czytam Drobno Mielonego od dawna i nowy wpis jest miłą niespodzianką.

Dzięki za namiary na dobra kawke! Pozdrawiam kawoszka warszawska ;)

Polecam, o ile już tam nie byłaś, Ministerstwo Kawy i cafe relaks i na Pradze cafe galeria na zabkowskiej.

Anna - też mi fajnie ;) Dzięki.

Nanda - Słyszałam o tych miejscach, ale chyba jakoś do tej pory nie były mi po drodze. Sprawdzę przy najbliższej okazji co tam dobrego serwują.

Kurczę no! Sama dopytywałam się co z kawowym, a przegapiłam, że znowu ruch się zrobił ;)